Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2016, 23:43   #132
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Poranek przywitał go chłodem i ćmiącym bólem w zranionej nodze. Kończyna była opuchnięta i zdrętwiała, więc postanowił nieco ją rozruszać. Już przy próbie wstania zaczął żałować tego pomysłu - niespodziewane rwanie spowodowane przez nagle wzmożony przepływ krwi niemal powalił go z powrotem na ziemię. Niemal - zdołał jednak ustać i zagryzając wargi do krwi w końcu wyprostował się.

Bolało jak diabli.

Zmusił się do przejścia kilku kroków, a po krótkiej przerwie kolejnych kilku. Dopiero gdy uznał, że może opierać się na zranionej kończynie wystarczająco by móc kontynuować marsz, poszedł na stronę, by - krótko mówiąc - odcedzić kartofelki. Gdyby w czasie tej dość intymnej czynności jego noga odmówiła posłuszeństwa przybyli na pomoc mieszkańcy Krausnick zastaliby go z opuszczonymi gaciami. No zwyczajnie nie wypadało i tyle.

Wrócił do obozu i odciął pas materiału z koca. Nie znał się zbytnio na opatrywaniu ran, ale domyślał się, że opatrunki należało zmieniać co jakiś czas. Ten, który miał na nodze był cały przesiąknięty krwią, dlatego przyszła pora na jego zmianę. Poza kocem nie miał nic, co mogłoby posłużyć za płótno opatrunkowe. Gdy już miał wystarczającą długość materiału przystąpił do odwijania zużytego opatrunku. Wraz ze zmniejszaniem ucisku w okolicy rany ból stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Drwal zaciskał szczęki nie mając zamiaru poskarżyć się słowem, czy choćby syknięciem. O trudności zabiegu świadczyły dobitnie krople potu, jakie perliły się na czole Magnusa.

Wcześniej przelał część wody zebranej w kociołku do bukłaka. Reszty użył do przemycia rany i jej okolic, wycierając krew zdjętym z rany opatrunkiem. Samej ranie niespecjalnie się przyglądał - wolał nie wiedzieć, czy rokuje dobrze, czy raczej przyczyni się do choroby i śmierci w boleściach. Dość ciasno zawinął na udzie czysty materiał uzyskany z koca i w końcu odetchnął głęboko. Dzisiaj jeszcze pójdzie dalej.

Odpoczywając przez chwilę ściskał w ręku wisior zawieszony na rzemyku na szyi. Drobiazg przedstawiał koło pokryte bluszczem i Hoff nosił je ze sobą na szczęście. Jeśli to co go dotąd spotkało było szczęściem, to nie chciał wiedzieć, czym może okazać się jego brak.

Po skromnym śniadaniu ruszyli dalej. Magnus z przyzwyczajenia trzymał się zaraz za Klausem i pomagał w wyszukiwaniu śladów zwierzoludzi. Zajęcie pozwalało mu złagodzić nieco rwanie zranionej nogi, chociaż i tak czuł ją aż nadto wyraźnie. Z jego ust nie padło ani jedno słowo skargi, ani prośba, by zwolnić tempo marszu. Doskonale rozumiał, że nie mógł opóźniać grupy, bo każda chwila zwłoki zmniejszała szanse porwanych.

Drwal pozwolił, by do przodu pchała go ponura determinacja. Zamierzał wysłać w zaświaty możliwie wiele bestii, które napadły na Krausnick. Cel pozwalał mu ignorować ból i zmęczenie. Odpoczynek czekał po wykonaniu zadania. Nie wcześniej.

Niemal przegapił pułapkę. W ostatniej chwili, słysząc szelest liści gdzieś nad głową rzucił się na bok unikając zgniecenia przez klatkę. Upadek wywołał falę bólu w zranionej kończynie, ale Magnus już po chwili stał mocno na obu nogach i z gotową do użycia bronią i tarczą wypatrywał autorów zasadzki. Nikt jednak nie wyłaził z gęstwiny.

- Czekajcie. Sprawdzę, czy jesteśmy sami. - Rzucił do reszty i skierował się w stronę zarośli. Nim podejmą próbę wyswobodzenia myśliwego musieli mieć pewność, że nie zostaną zaatakowani.

Później musieli sprawdzić, czy klatkę da się przewrócić. Wyglądała solidnie i ciężko - drewno i sporo metalowych okuć. Może się zdarzyć, że uwolnienie Klausa wcale nie będzie takie proste.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline