Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2016, 10:26   #51
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Thorin wyciął pazury bestii odkaził ogniem i spirytusem po czym schował do sakiewki, uznał że pięć w zupełności mu wystarczy, garść piór i krwi i tak była niezłym dodatkiem i pamiątką. Łapsko wrzucił do ognia w którym radośnie zaskwierczało.

Odrobiną spirytusu nasączył zakrwawione bandaże, po czym przemył je i odparzył w gotującej się wodzie. Musiały jeszcze wyschnąć, w normalnej krainie wystawiłby je na noc na zewnątrz i byłoby po problemie. Niestety tutaj rankiem byłby z nich przykładny sopel lodu. Zadowolił się jedynie wykręceniem bandaży zamierzając osuszyć je przy ogniu na swojej warcie.

Oczyścił nieco tarczę i hełm widząc że wytarzanie ich w śniegu po walce nie załatwiło do końca sprawy. Osełką naostrzył topór , sprawiając że żyleta była jeszcze ostrzejsza. Miało to swoje przełożenie w boju , naostrzona broń lepiej cięła, przynajmniej przez kilka pierwszych chwil w walce. Po naostrzeniu Yassy wyciągnął osełkę w kierunku innych chętnych do jej użycia.

Niespecjalnie lubił dzielić się czymkolwiek - jak to krasnolud, jednak w tym przypadku była to inwestycja we własna obronę.

Posilił się, beknął radośnie, po czym zaczął szykować się do noclegu. Cieszył się, że niedźwiedzia skóra tak dobrze się spisuje w roli osłony, nic dziwnego, skoro w tym celu właśnie była zamontowana na wozie.

Nie rozbierał się zanadto. W środku namiotu i tak było zimno, poza tym zwyczajnie nawykł już jako krasnolud i weteran Czarnego Sztandaru do spania w zbroi, przynajmniej tej skórzanej, choć były czasy gdy niektórzy spali i w metalowej kiedy zabójcy skaveńscy deptali im po piętach w przepastnych labiryntach jaskiń pod Azul.

Kolczugę i hełm z czepcem odłożył na bok, - czepiec w hełmie, aby można było za jednym zamachem nałożyć całą osłonę głowy. Topór przy boku, niemal na nim leżąc. Mając go wszak - tak jak i tarcze, pod ręką, blisko. Skaveńscy zabójcy potrafili podkraść się niezauważenie do śpiących członków oddziału, każda chwila, każda sekunda była na wagę życia w takim przypadku. Jeśli natychmiast po obudzeniu nie miałeś w ręku broni, byłeś już w zasadzie martwy. Bezbronny a więc martwy. Krasnoludy spod Czarnego Sztandaru mniej lub bardziej oswojeni byli w żołnierskim trybem życia. W zasadzie to każdy niemal krasnolud był z nim jakoś oswojony, jednak powstała na bazie wojskowego oddziału tym bardziej przywykła do takiej formacji i wszystkiego co się z nią wiązało. Nawet jeśli nie od samego początku, gdzie mieli kłopoty z karnością , to z całą pewnością po długich miesiącach wspólnej walki i wzajemnej pomocy, po wspólnych przeżyciach od których nie jedna ludzka główka by zupełnie osiwiała, a także takich które napawały dumą i radością. Jedno było pewne, khazadzi ci stali się czujni i przygotowani niemal na każdą ewentualność.

Sprawdził co z dziewczynką. Wciąż spała - pewnie i dobrze gdyż niechybnie wystraszyłaby się twarzy Thoina spoglądającego na nią w namiocie. Upewnił się że sznur Galeba dobrze trzyma małą w śpiworze. Nie chciałby małej harpicy a wciąż jeszcze nie wyzbył się obawy, że w takiego stwora mała może się przemienić. Choć musiał przyznać , że jak na sprytnie zastawioną pułapkę na podróżnych ta wyraźnie trwała zbyt długo... A może chodziło właśnie o uśpienie czujności?

Głównie te myśli spędzały sen z powiek Thorinowi, rozmyślania o krwi "harpii" miały na celu oddalić ponure wizje rzucającej się na niego w nocy małej trolo-harpii. W końcu udało mu się na jakiś czas zapomnieć o niebezpieczeństwie , ładnie zapakowanym w śpiwór i gdy myśli pochłonęła wyobraźnia przyszłych eksperymentów w końcu usnął. Jak się okazało nie na długo...

Od razu rozpoznał miarowe uderzenia w tarczę. Trik mający na celu zasiać niepewność w tłumie, wystraszyć potencjalnych przeciwników, dodać pewności siebie milicji. Thorin w pierwszym odruchu sięgnął po tarcze i topór osłaniając się nimi przed niewidocznym napastnikiem. Dopiero po kilku uderzeniach serca, gdy zorientował się, że nie ma bezpośredniego ataku na niego, zaczął szybko wynurzać się z zawiniętego wokół niego koca. Płaszcz który do tej pory okrywał legowisko Alriksona dość szybko i sprawnie wylądował na jego ramionach i torsie. W ślad za nim na głowę nałożył czepiec i hełm. Jedynie koszulka kolcza musiała pozostać z boku, nie było czasu na jej nałożenie gdy towarzysz wzywał.

Ostrożnie , osłaniając się od góry tarczą, uchylił namiot by rozejrzeć się w sytuacji. Jedynie głupiec wybiegałby bez sprawdzenia terenu - wszak mógł wpaść wprost pod topór czekającego przy wyjściu przeciwnika. Widząc nadchodzące wilki ruszył w kierunku Galeba by ramie w ramie odpierać zagrożenie. Nie minęła chwila a przy jego boku rozległo się miarowe bicie topora o tarczę, w rytm narzucony wcześniej przez runmistrza.

Thorin szykował się do walki , stojąc przy boku Galeba i wykorzystując ognisko nie chciał dać się osaczyć z kilku stron, dlatego nie zamierzał wybiegać przed szereg, liczył że i Kyan szybko dobiegnie do szeregu i jeśli słuch go nie mylił to wygramalał się właśnie z namiotu. W ten sposób z zabezpieczonymi bokami mógł skupić się na cięciu wroga.

Wyczekiwał przygotowany na atak wyprzedzający. Nie zamierzał rozbijać szeregu, wiedząc że wyskoczenie do przodu, szarża, skończy się osaczeniem z czterech stron przez wilki. Miał tylko nadzieje że i w ludziach było co nieco żołnierskiego drygu, to jednak miało się wkrótce okazać.

Tarcza jak zwykle wierna miała sparować każdy atak , wyuczone uniki pozostawiał jedynie na sytuacje w których nie dałoby się już parować. Ufał bardziej sowim umiejętnością bojowym niż zręczności w uskakiwaniu przed ciosami. Nie wiedział już ile to razy tarcza uratowała go przed śmiercią, a przynajmniej niemiłym zranieniem.


Wydawała się dość krucha gdyż drewniana, choć dzięki temu dużo lżejsza niż jej odpowiedniki z pełnego metalu. W Azul dla przeciążonego medyka waga miała znaczenie, targał wtedy kuszę z kołczanem i kronikę a i krzepy nie miał takiej co teraz. Wyglądało jednak na to że tarcza którą wtedy zakupił u zbrojmistrza, miała doskonale wpasowane metalowe wzmocnienia, które przejmowały całość ciosu. Można by rzec że była to metalowa tarcza z drewnianymi wypełnieniami... Grunt że służyła i miał nadzieje że swoje jeszcze odsłuży. Nie zapominał o nią dbać , wypełniać impregnatem rysy po ciosach gdy tylko miał ku temu okazję. Dbaj o swój rynsztunek a rynsztunek zadba o ciebie - powiedział mu kiedyś ojciec kiedy jeszcze liczył że Thorin wybierze żołnierską karierę. W jakiś sposób jego ambicje się spełniły, choć pewnie nie do końca tak jak tego oczekiwał.

Naostrzony topór zalśnił odbijając światło ogniska, wzywał do boju, gotował się do wojennej pieśni domagając się daniny za popełniony niegdyś błąd. Domagając się zapłaty za śmierć Yassy i uhonorowując jej imię kolejnymi poległymi od ciosów topora.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-04-2016 o 15:00.
Eliasz jest offline