Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2016, 12:10   #36
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Usadowili się na tyłach topornie wyglądającego ciężarowego łazika. Gdy tylko kierowca uruchomił silnik, jasnym stało się, że rozmowa w środku nie będzie należała do łatwych. Chrobotało okropnie, a ciężkie, wysłużone gąsienice generowały swoje własne źródło metalicznego piszczącego przeraźliwie hałasu. Mimo wszystko człowieczek z Zaibatsu pochylając się konspiracyjnie do Maxyma starał się mu coś tam przekazać.
- Wrobiono mnie! - pisnął. - Ale nie mogę teraz więcej zdradzić! Jak mnie wyśledzą, to zabiją też wszystkich innych, którzy mogli się dowiedzieć! Już to zrobili na Hullonie! Zamordowali moich dwóch współpracowników! I zrzucili to na mnie! Rozumiesz? ONI mogą wszystko!
Rozejrzał się konspiracyjnie po wnętrzu pojazdu.
- To wielki spisek... - dodał tylko, patrząc wymownie na biznesmena. - Muszę się tu gdzieś ukryć, przeczekać! Dowiedzieć się, komu można tu ufać! Musisz mi pomóc, przyjacielu!

***

Tymczasem po drugiej stronie dziewczyna wraz z Inu podróżowały we względnej ciszy. Jedynie przy wsiadaniu Mya w odpowiedzi na stwierdzenie najemniczki wydukała:
- Nie mogłam tego zostawić...
Ale potem od momentu kiedy zaczęli zbliżać się do miasta wyraźnie zaniemówiła, na ewentualne próby nawiązania konwersacji odpowiadała jedynie zdawkowo i półsłówkami. Wyraźnie jej myśli skupione były tylko na tym, co czekało jej na miejscu.

Początkowo przez tumany wzbijanego wokół pojazdów pustynnego kurzu niewiele było widać, ale w końcu dojrzeli rozległa osadę zbudowaną wokół wielkiej formacji skalnej. Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej zaczęli dostrzegać pojedyncze budynki, alejki, niewielkie place targowe, zagrody ze zwierzętami i warsztaty z naprawianymi przed nimi topornie wyglądającymi pojazdami.

Miasto wyglądało jak jedna wielka mozaika stylów i technologii. W centrum był stary masywny kompleks z grubo ciosanego, ale nowoczesnego superbetonu, gdzieś po bokach podoklejane do niego były standaryzowane kontenery mieszkalne z durastali, do nich dobudowano ściany z płótna, blachy, złomu i co tylko dało się na tej pustynnej kuli znaleźć. W ścianach samej formacji skalnej, do której przylegało miasto również widać było sporą ilość otworów i ciemnych zejść, najwyraźniej i ona była mniej lub bardziej zamieszkana.

Na ulicach widać było sporą mieszankę kultur. Większość wydawali się tam faktycznie stanowić potomkowie Latynosów, lecz nie brakowało też czarnoskórych i nawet pewnej mniejszości Azjatów. Na małą część miasta kładł się jeszcze cień górujących nad budynkami skał, ale w innych miejscach rozciągano rozległe szarawe płótna, wieszane między dachami i pozwalająca okryć przyjemnym mrokiem alejki i stanowiska handlowe. Gdzieś tam szczekał pies, gdzie indziej w zagrodzie meczały szarawe, krótkowłose kozy.

W końcu minęli i coś, co wyglądało jak kompleks lądowiska. Było tam sporo wojska, z dachów w pobliżu w niebo sięgały liczne anteny. Tutaj zapewne był to ważny ośrodek infrastrukturalny, w cywilizowanych stronach byłoby to z rozmiarów pewnie zaledwie małe lotnisko sportowe.


Koło lądowiska znajdował się też w miarę rozległy plac. To tam zatrzymały się wszystkie pojazdy konwoju, wysadzając stopniowo wszystkich uratowanych pasażerów. Widząc to, z zabudowań lądowiska zaczęli wychodzić miejscowi, doszukując się wśród uratowanych ludzi tych, na których przybycie czekali. Minutę później na plac wtargnęli też liczni handlarze oferując wszystko możliwe, od map miasta i regionu, przez talizmany na "bilitową gorączkę" po tajne mapy skarbów prezentujące rzekomo lokalizację wyjątkowo obfitych skupisk tego surowca. Ktoś tam reklamował nawet zasuszoną łapę jakiegoś mitycznego Człowieka z Wydm.

- Dobra, wysiadamy! - rzucił im przez tłum Diego, próbując przepchnąć się przez namolną ciżbę. - Idziemy z buta, Varr mówił, żeby jak najdłużej nie robić z waszej wizyty wielkiego przedstawienia, tedy wejdziemy jak zwykli ludzie furtą! Wszyscy są? Wszyscy gotowi? O pendejo! Idiota! - odsunął jakiegoś namolnego dziada, który o mało co nie staranował go, próbując dopchać się do Maxima, by wkręcić mu jakąś "medyczną bilitową matę".
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 03-04-2016 o 12:18.
Tadeus jest offline