Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2016, 18:48   #24
Lifeless
 
Lifeless's Avatar
 
Reputacja: 1 Lifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwu
Pół roku później

Sześć osób stało w rzędzie na sali gimnastycznej w jednej ze szkół budowanych na terenie dzielnicy Mutazone. Prace nad placówką nie zostały jeszcze ukończone, więc przebywanie na jej terenie było w gruncie rzeczy nielegalne, ale nikt się tym zbytnio nie przejmował. Zostali tu bowiem zaproszeni przez człowieka, któremu się nie odmawia.

Adrian Lewis wszedł na salę szybkim krokiem z byłym szefem ochrony, Oliverem Hashem, u boku. Ustawił się przed grupą, spoglądając po kolei w oczy smutnym, zmęczonym wzrokiem.
- Ta szóstka? - zapytał, zwracając głowę w stronę mężczyzny.
Hash pokiwał głową.
- Można im zaufać?
- Jestem tego pewien.
Polityk odchrząknął i na powrót odwrócił się ku wybranym. Na chwilę opuścił wzrok, prawdopodobnie zastanawiając się nad słowami, po czym zaczął:
- Wiecie, po co tu jesteście. Oliver z pewnością wiele wam już wyjaśnił, ale postaram się w dużym skrócie powiedzieć to wszystko ponownie, żeby sytuacja była jasna i zrozumiała. Będziecie stanowić elitarną grupę. Jednostkę, która ma zapobiegać sytuacjom takim jak ta, do której doszło przed kilkoma miesiącami. Nie chcę wojny, co jednak nie znaczy, że nie odpowiem ogniem, gdy ktoś naśle na nas pożar. Zostaniecie przeszkoleni pod kątem zachowania w kryzysowych chwilach, żeby uczynić z was pierwszych zmutowanych agentów specjalnych. Będziecie reagować na każde moje słowo, wykonywać każdy mój rozkaz i pojawiać się tam, gdzie was będę akurat potrzebował. Musicie być też przygotowani na to, że jeśli tak postanowię, być może przyjdzie wam kogoś zabić. Wasze dane osobowe zostaną wymazane z kartotek i zastąpione nowymi, fałszywymi, a podczas samych operacji korzystać będziecie z pseudonimów, żeby ograniczyć ewentualność rozpoznania do minimum. Nie chcę, żeby ktokolwiek skojarzył to, czym będziecie się zajmować na boku, ze mną, dlatego zrobię wszystko, żeby umożliwiać wam efektywną pracę, a jednocześnie zacierać wszystkie ślady, które za sobą pozostawicie. W zamian oczekuję bezwzględnego oddania mojej sprawie i wierności. Ze wszelkimi zdradami i odmowami wykonania polecenia uporam się natychmiast. Może to, co mówię, brzmi jak słowa tyrana, ale mamy być skuteczni, a żeby być skuteczni, musimy być jednomyślni. Nie liczę na to, że zrozumiecie. Liczę na to, że mi zaufacie. - Po raz kolejny zajrzał głęboko w oczy każdemu z nich. - To jak, ufacie mi?


01.11.2013, środa, Mutazone, Nowy Jork

Oliver Hash przeszedł przez furtkę prowadzącą do posiadłości Adriana Lewisa, po drodze podając rękę pilnującemu jej ochroniarzowi. Spojrzał na piękny dom i westchnął ciężko, kierując się ścieżką w stronę komórki. Chociaż minęło już sporo czasu, od kiedy przywrócono rezydencji dawny wygląd, wciąż za każdym razem kiedy spoglądał na budynek, widział dziurę ziejącą w jego piętrze. Sporo od tamtego czasu zmieniło się też w życiu samego mężczyzny – między innymi przestał być szefem ochrony polityka – co jednak nie wpłynęło na częstotliwość odwiedzin. Można nawet powiedzieć, że teraz bywał tu częściej niż kiedyś.

Otworzył drzwi do małego wolno stojącego pomieszczenia i zszedł po schodach do grobowca, cały czas rozmyślając nad tym, co ostatnio się działo - a niewątpliwie działo się wiele. Wybory prezydenckie miały się odbyć już za kilka dni i wszystko wskazywało na to, że tym razem wygra kandydat otwarcie wrogo nastawiony do mutantów, Robert Ford, startujący z ramienia Demokratów. Oczywiście nie znaczyło to niczego dobrego dla Mutazone, bo od dłuższego czasu Ford pokazywał, że istnienie tej dzielnicy stanowi dla jego sprawy duży problem.

Tymczasem Adrian Lewis, Scott Willis i Roger Staysey tworzący wspólnie Izbę Mniejszości to zdecydowani przeciwnicy polityki kandydata. I być może jeszcze na początku tego tysiąclecia ich słowa wystarczyłyby, żeby przekonać mieszkańców USA do zmiany swojego zdania, ale te czasy już dawno minęły. Ludzie zbytnio bali się mocy mutantów, żeby nie chcieć ograniczyć ich praw choć trochę. A ponieważ Robert Ford zamierzał je ograniczyć prawie zupełnie, to szybko zebrał wielu zwolenników. No cóż, przynajmniej nareszcie zapowiadało się, że będą mieli co robić.

Otworzył kredens i wyjął z niego świeczkę, po czym ruszył wzdłuż rzędów urn, starając się nie spoglądać na tabliczki z nazwiskami. Były tu bowiem także prochy Karen i Rose i za każdym razem, gdy spoglądał na ich ołtarze, widział obraz tragedii z 13 maja. Otrząsnąwszy się z przykrych wspomnień, podszedł do ostatniej popielnicy po prawej stronie i zapalił przy niej świeczkę. Następnie przesunął wazę w prawo i na klawiaturze ukrytej pod nią wpisał ośmiocyfrowe hasło. Nie musiał długo czekać, żeby ściana przesunęła się, wpuszczając go do kolejnej sali.

Pomieszczenie było bardzo duże, starannie uszczelnione i zaprojektowane tak, że ewentualne włamanie właściwie nie miało szans powodzenia. Pomijając dziesiątki mniejszych i większych zabezpieczeń przy wejściu, jak choćby wszechobecne czytniki sylwetek i linii papilarnych, podobne systemy znajdowały się wewnątrz, więc nawet jeśli włamywaczowi udałoby się wejść, to szybko zostałby wykryty i zamknięty w środku, a każdy z członków jednostki otrzymałby stosowną informację. Oczywiście czysto hipotetycznie, bo w praktyce istnienie grupy owiane było taką tajemnicą, że nawet najbliżsi przyjaciela Lewisa nie znali szczegółów. A już na pewno nie wiedzieli, kto do niej należał.

Zaś samą salę podzielono na kilka sektorów. Jeden z nich stanowiły rzędy manekinów treningowych zbudowanych w taki sposób, że każde uderzenie wiązało się z kontratakiem, więc nawet dla bardzo dobrze wyszkolonych w sztukach walki osób przy odpowiedniej szybkości ciosów były nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza że końce miały wzmocnione i każdy przyjęty sierp bolał jak diabli.

Drugi sektor złożony był ze stanowisk z hełmami otwierającymi dostęp do wirtualnej rzeczywistości. Tam ćwiczyli reakcje na sytuacje wyjątkowe, w których wymagano od nich maksymalnego skupienia i jak najszybszej odpowiedzi. Maszyna wybaczała błędy, więc nie mieli się czego bać, ale chodziło tutaj głównie o zminimalizowanie ilości wszelkich pomyłek, aby mogli być tak efektywni, jak tylko się dało.

Trzeci sektor to kopuła, w której uczyli się korzystać ze swoich umiejętności. Po wejściu do środka obraz wizualizował przed nimi różne scenki, a oni mieli reagować na nie przy wykorzystaniu swoich zdolności. System wykorzystywał podświadomość, więc nie było szans na zrobienie sobie krzywdy, jednak działał świetnie i po jego wprowadzeniu poczynili ogromne postępy. Co prawda, zabawnie wyglądało to z zewnątrz, bo osoba siedząca tam wyglądała, jakby biła się z powietrzem, ale kiedy coś jest głupie i działa, to nie jest głupie.

Biurka z komputerami, gdzie szlifowali wiedzę teoretyczno-praktyczną na temat urządzeń elektronicznych i ich systemów, stanowiły czwartą część sali. Większość grupy uważała zresztą te zajęcia za najnudniejsze, w tym Oliver, ale znaleźli się i pasjonaci. Co kto lubi. W każdym razie nie mogli ich pomijać, zważywszy na to, jak głęboko elektronika zakorzeniła się w kulturze współczesnego świata.

Piąty sektor był właściwie osobnym pomieszczeniem, zamkniętym dla wszystkich oprócz Lewisa, który zapraszał ich tutaj na narady. Ten pokój i tak był niewielki, a że wypełniały go szafki z dokumentami i ogromny komputer, kluczenie między nimi stawało się problematyczne. Tak więc narady wyglądały w ten sposób, że stali obok siebie praktycznie przyklejeni jeden do drugiego i obserwowali to, co Adrian wyświetlał im na wielkim monitorze.

Jednak dzisiaj nie planowali narady. Dzisiaj Oliver przyszedł tu dla samego siebie i niespiesznie przebrał się w kostium do ćwiczeń, żeby potrenować walkę z manekinami. Od kilku lat spędzał w tym miejscu większość czasu wolnego i wcale nie planował tego ograniczyć. Już raz okazał się niewystarczająco przygotowany i nigdy więcej nie mógł powtórzyć swojego błędu.

Impulse, bo takiego pseudonimu używał, zgodnie z przysięgą jakiej złożył, zamierzał bronić Lewisa za wszelką możliwą cenę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-04-2016 o 16:42. Powód: Post pod postem
Lifeless jest offline