Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2016, 17:41   #133
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Grupa lubujących się w walkach osób, postanowiła iść w kierunku według opisu z listu. Mimo, iż Lambert przeczytał jego treść, to Lexa i tak nie do końca ją zrozumiała. Za dużo w tym gadania o północach, południach, wschodach i zachodach, namieszane było wszystko na tyle, że już sama nie wiedziała gdzie iść. Dla niej najłatwiej by było, gdyby autor listu napisał wprost, w stylu "za krzywym drzewem skręć w prawo". Wzruszyła jednak ramionami i jak zawsze zdała się na osoby od niej mądrzejsze, ponieważ ona od wykłócania się nie była. Mogła po prostu od razu wywalić komuś ze łba, a nie się sprzeczać, bo po prostu ani to zabawne, ani interesujące dla niej nie było, a dodatkowo jedynie zabierało czas.
Wątpliwość nastała, kiedy znaleźli ścieżkę do obozu. Kobieta nie była przekonana czy aby na pewno zwierzoludzie są tak durni, by pisać o położeniu obozu w liście i to w dodatku w języku powszechnie wszystkim znanym, czyli staroświatowym. Było to co najmniej podejrzane, przez co cel podróży stał się dla niej podejrzany. Lambert próbował coś jej wytłumaczyć opowiadając o jakiejś historii, ale ponownie blondynka nic z tego nie zrozumiała. Co gorsza; ona nawet nie chciała tego zrozumieć. Była ignorantką, w dodatku upartą jak oślica, ale kiedy Kasimir zadeklarował pójście niepokojącą i nie wzbudzającą zaufania ścieżką, Lexa zaoferowała swoją pomoc.
Tym oto sposobem, podzielili się na dwie dwuosobowe grupy, które miały obejść obozowisko z różnych stron. Wojowniczka wraz z Grabarzem schowali się za zaroślami otaczającymi obóz Ungorów i obserwowali ich umiejscowienie. Mieli wstępny plan, który był prosty w obsłudze; wyskakują z krzaków, rzucają się na dwóch najbliższych zwierzoludzi, a potem w biegnącą grupę Kasimir strzela z garłacza. Dalej czysty spontan, choć dla Lexy to i tak było nadmiernie oczywiste, że zakończy się to pokiereszowaniem ciał przez jej topory.


Kobieta kiwnęła znacząco do towarzysza i bez żadnych okrzyków po prostu wybiegła zza krzaków, szarżując na jednego z potworów. Rzuciła się na niego z impetem, powalając na ziemię a następnie jednym, silnym ciosem rozłupała czaszkę przecinając mózg ostrzem topora. Kasimirowi poszło gorzej, gdyż nie zabił swojego przeciwnika jednym ruchem, ale to nic takiego, ważne, że walczyli razem i że robił wszystko, co potrafił najlepiej.
Aby powalić następnego przeciwnika, blondynka postanowiła poczekać aż ten podbiegnie. Szarżujący na nią Ungor nie przewidział, że kobieta odskoczy na bok, przez co atak się nie powiedzie, a dodatkowo dostał od niej toporem prosto w plecy. Mimo to wciąż stał na nogach gotowy do rewanżu. Nim jednak zdążył wykonać swoje powolne ruchy, zakwiczał jedynie z bólu, a ponowny zamach topora oznaczył się na jego plecach wielkim iksem, a bestia z rykiem walnęła o ziemię, wykrwawiając się na śmierć. Szarża kolejnego Ungora nie zrobiła na niej większego wrażenia. Potwór znowu chybił, a Lexa odpłaciła mu się potężnym ciosem. Wzrost ego i pewności siebie nie przewidział jednak tego, że zwierzoludź tak szybko się pozbiera i naskoczy na wojowniczkę. Blondynka próbowała sparować atak, jednak cios osunął się po jej toporze i wbił się w przedramię, raniąc je lekko. Krew splamiła suchy piach, który wchłaniając wilgoć zaczął robić się grudkowaty. Wściekła Lexa zadała ostatni, kończący całą tą zabawę cios, a gdy przeciwnik już leżał, dodatkowo kopnęła go w martwy łeb.

Po całej walce większość rzuciła się na pomoc uwięzionym na środku obozowiska kobietom. Najemniczka nie pałała entuzjazmem na widok jakichś wieśniaków. Ocaleni byli dla nich jedynie kulą u nogi, po co im te baby? Skrzywiła się niechętna do dalszej współpracy i nawet nie podeszła do ryczących osób.
- Po co nam te ludzie, jak kule u nóg naszych - burknęła, chcąc jeszcze dodać, że szkoda że nie zostały spalone, ale sobie darowała. Zostawiła to dla siebie i przewróciła oczami, kręcąc głową z dezaprobatą, na widok Kasimira obściskującego się z kurwami oraz Wilhelma, wielkiego obrońcę uciśnionych. Po niedługiej chwili zignorowała całe to przedstawienie machnięciem ręki i poszła przeszukiwać szałasy jak i obozowisko.

Zaglądając do każdego z szałasów oraz kątów, znalazła wiele interesujących ją rzeczy. Nie miała zamiaru się tym dzielić, gdyż nie uważała, żeby ktoś na cokolwiek zasługiwał. Topór najwyższej jakości należał się najsilniejszej osobie z grupy; co samo w sobie wskazało zwycięzcę konkursu, w którym mężczyźni odpadli w przedbiegach. Miksurki leczące oraz napary, również należały się jedynie najlepszym i o ile mogłaby podzielić się tym z Grabarzem lub nawet Aktorem, o tyle wiejskim dziwkom nie miała zamiaru nic dawać. Niech klękną przed Lambertem i ssą lecznicze soki z jego kutasa, może coś im skapnie i sobie przy okazji ryj umyją. Zaśmiała się pod nosem na samo wyobrażenie tego przedstawienia, jednak humor szybko minął, kiedy spoglądając przez ramię, za swoimi plecami wciąż widziała to rzewne widowisko.

Lexa wróciła nic nie mówiąc. Miała przy sobie bardzo wiele rzeczy. Rzuciła jedną kuszą na środek, między Kasimira a kurwy. Spojrzała na nie groźnie, żeby skuliły się pod jej wzrokiem i odechciało im się zyć
- Billige horer, som tåballene* - rzuciła nieprzyjemnie i splunęła im pod nogi. Następnie ignorując cała tę bandę podeszła do Lamebrta i wcisnęła mu do rąk napar leczniczy.
- Ulecz Lexa, lepiej znać się niż ona. - powiedziała gardłowo i zmrużyła oczy patrząc na niego. Mógł zobaczyć w nich gniew i niezadowolenie z obecnej sytuacji, mógł nawet zrozumieć, co powiedziała w języku norskim, a na pewno dwa pierwsze słowa.
- Lexa nie prosi, nie chciej to nie, tylko zdecyduj - dodała stanowczo nie odrywając od niego spojrzenia, jakby chciała pokazać swoją odwagę.
Lambert nic nie odpowiedział, zmrużył tylko oczy, po czym spojrzał na ranne przedramię kobiety, które nie wyglądało najlepiej. Na szczęście rana była powierzchowna, gdyż ostrze topora powstrzymał pancerz.
- Po prostu wypij to. Tym się nie polewa ran - odparł kapłan, oddając jej napar, po czym wyciągnął z plecaka bandaże i po przemyciu rany, zaczął nimi opatrywać przedramię kobiety. Zmówił też kilka cichych słów w imię Sigmara.
Blondynka ponownie przerzuciła oczami, co nie uszło uwadze Kapłana. Widział on doskonale, prawdopodobnie wszyscy czuli złość i nienawiść Lexy do bezużytecznych bab. Nie miała zamiaru ani ich niańczyć, ani bronić. Najchętniej skróciłaby je o głowy już teraz, ale skoro był z nimi Kasimir, to niech się zajmuje swoimi. Może przynajmniej zamoczy kija, tak na poprawę humoru.
Po udanym zaleczeniu ran, kobieta odeszła jakiś kawałek, aby nie musieć ani patrzyć , ani słuchać całego tego show.
* Tanie kurwy, jak kule u nóg
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline