Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2016, 23:23   #134
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Tak więc musieli opuścić wygodne legowisko w jaskini i ruszyć śladami zwierzoludzi. Przynajmniej nikt z nich już nie był senny. Poranny atak zwierzoludzi skutecznie dodał im wigoru na nowy dzień, który już na starcie zapowiadał się jeszcze cięższy niż poprzedni. Nawet spontaniczny pocałunek Lexy jakoś szybko zniknąć z głównego toru jego myśli, zastąpiony niepewnością i napięciem. Nikt poza Lambertem za bardzo nie kwapił się do dalszej obławy na zwierzoludzi, jednak miał on gadane, jak na kapłana przystało. Migiem przekonał wszystkich do swojej decyzji, która oczywiście musiała skończyć się krwawą jatką.

Wilhelm niechętnie postąpił za Lambertem. Choć z drugiej strony wiedział, że z nim nic mu raczej nie grozi. Jednak widok panoszących się po obozowisku zwierzoludzi sprawił, że zaczął powątpiewać w swoją teorię “bezpieczeństwa”.
Walka nastała raptownie, kiedy Lexa i Kasmir wylecieli z buszu na pierwszego z brzegu przeciwnika, a obok Wilhelma rozległ się głośny okrzyk bitewny Sigmaryty. On jedyny wolał pozostać w zaroślach, mierząc z łuku do każdego zwierzoludzia w zasięgu wzroku. Aktor był dobrym strzelcem. Fakt ten zaczął dziwić nawet jego samego, kiedy strzały za każdym razem sięgały celu. Może nie wykazał się druzgoczącą skutecznością, jak w czasie ostatniej walki, jednak osłabił wielu przeciwników, z którymi pojedynkował się kapłan, a jednego zdołał nawet posłać w piach.
Kiedy Andree i Lambert zdołali w końcu uporać się ze swoją częścią bestii, obaj rzucili się na pomoc Lexie i Kasowi. Walka tamtej dwójki była o wiele bardziej chaotyczna, dlatego aktor rzucił łuk na ziemię i zaszarżował wykrzykując zawołania bitewne ku chwale Sigmara. Najwyraźniej obecność kapłana mocno wpływała na jego pobożność i stosunek do bogów… albo po prostu stwierdził, że taki okrzyk będzie lepiej wyglądać w przyszłych balladach o jego poczynaniach.
Niestety, Wilhelm nie zdołał się i tym razem wykazać w walce wręcz. Jedynie raz, ledwo co drasnął zwierzoludzia, a resztą zajął się grabarz. Widząc jego zaciekłość i zdolności w posługiwaniu się orężem, aktor zaczął się zastanawiać, czy gdyby i on przez wiele lat machał łopatą i dźwigał zwłoki, to też nabrałby tyle wprawy w walce…

Ponownie wyszedł z walki bez szwanku. O wiele lepiej mu się powodziło, odkąd przyznał się do tego kim jest i skupił się na swoich zdolnościach walki na dystans, pozostawiając bezpośredni kontakt z wrogiem Lexie i Lambertowi - prawdziwym najemnikom i wojownikom.
Zdziwił się widokiem odnalezionych kobiet, co zresztą wyraził na głos, jednak mimo wszystko pomógł im się wydostać z więzienia. Kule u nogi, czy nie, nie mogli ich tak po prostu zostawić na pastwę losu. Nawet dla czystego humanitaryzmu, lepszym wyjściem byłoby zarżnięcie ich na miejscu, niż pozostawienie samym sobie w pełnym niebezpieczeństw lesie. Nie powiedział tego jednak na głos, z obawy, że wojowniczce zanadto przypadnie do gustu ten pomysł.

Szybko jednak odpuścił sobie pomoc kobietom. Lambert i Kas zaczęli z nimi rozmawiać, a w tym czasie Andree zdążył ocenić, że żadna z nich nie wykazywała się na chwilę obecną cieniem atrakcyjności. Już nawet zakrwawiona i rozwścieczona Lexa przyciągała swoimi wyglądem więcej uwagi, niż uprowadzone mieszkanki spalonej wioski.
Zamiast niesienia pomocy, Wilhelm postanowił skorzystać z okazji na splądrowanie obozu. Widok szybko wzbogacającej się w nowe przedmioty Lexy dodatkowo zachęcił go do tego. Chwilę poprzerzucał kilka śmieci, zniszczonych koców i innych niewartych uwagi gratów, aż w końcu natrafił na coś interesującego. Nowy, doskonale wykonany łuk musiał od dawna niewątpliwie tęsknić za swoim prawowitym właścicielem. Andree pewnie nie mógł go mu zastąpić, jednak przynajmniej nie był nierozgarniętym, nie znającym wagi dobrego łuku zwierzoludziem.
Poza nową bronią, Wilhelm odnalazł jeszcze niewielkie zapasy jedzenia, którymi podzielił się z grabarzem i uratowanym kobietom. Chwilę później był już gotowy do drogi.
 
Hazard jest offline