Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2016, 20:56   #154
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
I znowu na dół. Podziemny kompleks nekromanty okazywał się dosyć spory. Do czego potrzebne mu było tyle miejsca? Ciężko było odgadnąć. Lorath nawet nie próbował. Nadal odczuwał skutki walki z widmem. Czuł się nieco otępiały, częściej przyłapywał się na utracie koncentracji, błądził myślami. A jednak szedł dalej o własnych siłach. Musiał jeszcze wytrzymać. W końcu podziemia nie mogły ciągnąć się w nieskończoność…

Komnata pełna kosztowności, złota, brylantów, pomników i innych skarbów, których Odmieniec nie był w stanie nawet nazwać. Wszystko to wywoływało u niego uczucie obrzydzenia. Nie był materialistą. Złoto, diamenty, luksusowe ubrania, dzieła sztuki. Cóż mu po tym? Żyjąc w dzikich leśnych ostępach Odmieniec nie potrzebował niczego takiego do przeżycia. Jemu i reszcie mieszkańców wioski w której żył wystarczyła tylko natura, która obdarowywała ich wszystkim tym czego potrzebowali. Złoto mogłoby jedynie zburzyć panującą tam harmonię, i zasiać ziarno pychy i chciwości. A to zawsze prowadziło do nieszczęść… Co udowodnił Markas.
W chwili kiedy monety rozsypały się, dźwięcznie alarmując o ich obecności, z ciemności nadleciały insekty. Chmara robali zaczęła lataj wokół nich, zaś olbrzymie skarabeusze zaszarżowały. Nekromanta postanowił pójść na całość, jeżeli chodziło o zabezpieczenie swoich najcenniejszych skarbów.
Odmieniec natychmiast sięgnął po miecz i rzucił się na pierwszego, wielkiego robala. Po raz kolejny dał się owładnąć szałowi bitewnemu. Nie spodziewał się jednak, że przeciwnik okaże się aż tak wymagający. Zbyt wymagający.
Chitynowy pancerz skarabeusza z pogardą przyjmował na siebie kolejne uderzenia miecza, które nie zdołały pozostawić nawet śladu na nim. Natomiast sama bestia nie miała żadnego problemu z przebiciem się przez nową zbroję barbarzyńcy. Osłabiony po poprzedniej walce Lorath zaczął ustępować. Całe jego ciało pokryło się krwawiącymi obficie ranami, kiedy jego przeciwnik nie miał nawet jednej. Gdzieś z wokół niego rozlegały się okrzyki jego towarzyszy, jednak wszystko zagłuszała chmara insektów. A nawet i te dźwięki zaczęły zanikać powoli, wraz z resztą świadomości Odmieńca. Wszystko wokół zaczynało zwalniać, mętnieć i ginąć.
Świadomość zbliżającej się śmierci nigdy nie była mu tak bliska, jednak ku swojemu zaskoczeniu zaakceptował ją dosyć szybko. Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju…
“Co się z nią stanie, kiedy umrę?”
Ta jedna myśl dała mu siłę. Drżąc z wycieńczenia, bliski agonii elf chwycił miecz w obie dłonie i wbił ostrze w chitynową powłokę, która w końcu ustąpiła. Poczuł triumf. Jednak tylko na krótką chwilę. Później jedyną rzeczą, którą był w stanie odczuwać to ból, będący następstwem wielkiej rany. Skarabeusz, z mieczem wbitym w swój grzbiet skoczył na niego w odwecie, zagłębiając się w jego brzuchu niczym grot włóczni. Upadł.
Upadł na plecy. Resztkami sił zdołał poruszyć lekko głową w bok. Ledwo widzącym wzrokiem zdołał Ją dostrzec. Białą piękność. Jedyną jego nadzieję na przerwanie klątwy. Wierną towarzyszkę podróży. Najbliższą mu osobę. Osobę, którą on...
- Uciekaj - próbował powiedzieć, jednak nie był w stanie. Wszystko zalała ciemność. To był jego koniec.
 
Hazard jest offline