Spojrzał z niekrywanym sceptycyzmem na proponawne przysmaki w kształcie czegoś, co kiedyś było szczurem. Takim rozjechanym przez walec, przemielonym dwa razy i wyplutym.
- Nieee, obejdzie się. Jestem na diecie. Jem tylko proso, cynamon i liście selera. Muszę dbać o linię - wiedział iż to słabe kłamstwo gdyż był tak chudy, że gdyby ziewnięcie posiadało ciężar, zwaliłoby go z nóg.
Z czasem zaczęło docierać do niego jaką ignorancję okazał. Niniejszym próbował to nadrobić mądrą miną i skubaniem się po brodzie. Robił to tak, by nadać sobie wygląd osoby wyglądającej poważnie i wiedzącej co ma zrobić. Stanowiło to trudne zadanie, gdy wyglądało się jak dziecko z chorobą sierocą potraktowane zabytkowym szpadlem. Lecz hej, najważniejsze były chęci. Z dotychczasowych wniosków wyłowił już następujące opcje: ucieczka, szybka ucieczka, zmykanie, zdematerializowanie się, schowanie za pniakiem i zjedzenie worka owsa. Tak, obecność ostatniego pomysłu w głowie zaskoczyła nawet jego.
Nie lubił orków. Byli ordynarni, źle pachnęli i kiepsko się ubierali. Spotkanie z nimi z pewnością nie figurowało na liście najskrytszych marzeń. Już wiedział co musi zrobić. Miał zamiar przeprosić dwójkę na chwilę, po czym udać się na stronę. A wtedy wykonałby już to, co potrafił najlepiej. Czyli długa prosta, aż nie zatrzyma go najbliższe drzewo.
Nim zdobył się na swój ruch, poczuł swąd pieczonej skóry i włosów.
- Jędrek, chyba ci się gryzonie palą chłopie - zaczął, jednak wyłowił w powietrzu coś jeszcze.
Przypieczoną magię.
- Czekaj Lucyna! Pomogę ci! - zerwał się z miejsca, wymacał najbliższy przedmiot i za jego pomocą zaczął gasić towarzyszkę.