Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2016, 13:09   #2
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Yeon-in wpatrywał się przez chwilę w ścianę deszczu, który dynamicznie odbijał się w zielonych oczach latarnika. Ubrany był w zaledwie futrzaną przepaskę i siłę rzemyków, kawałków futra, piórek czy koralików. Półdługie czarne włosy łaskotały nagie barki, a grzywka przykrywała czoło. Młody mężczyzna podpierał się na włóczni, której długie ostrze dotykało policzka. Otrząsnął się po chwili, jakby chciał uwolnić się od natarczywych wspomnień i także ruszył do handlarza.

- Daj mi, proszę, jakiś zielony płaszcz, jeżeli masz. I mapę. - Yin przywołał ATS, który był przezroczystą sferą z wesoło pełgającym płomyczkiem.

Handlarz spojrzał dokładniej na Yina, najpewniej na oko mierząc jego posturę, ruszył wówczas po chwili wgłąb swojej budki i po chwili przyszedł z zielonym płaszczem, dopasowanym do mężczyzny i który to miał go chronić przed deszczem oraz mapę piętra.

- Za wszystko będzie 200 kredytów - wycenił psowaty.

Yin wydał polecenie i ATS przelał pieniądze na konto psowatego. Narzucił płaszcz na ramiona i przestudiował dokładnie mapę. Gdy zapamiętał wszystko co go interesowało, schował ją do Kieszeni i kazał zniknąć. Następnie odwrócił się do zgromadzonych:

- Nazywam się Yeon-in Gyeoul. Jestem latarnikiem i szukam osób chętnych na wspólne przebicie się przez test na tym piętrze. A potem na wspólne ucztowanie i zabawę na piętrze szóstym.

Mówił pewnie i bez cienia nieśmiałości.

Na odpowiedź Yina niektórzy zebrani z ośmiu zebranych regularnych pod jednym dachem zerknęli po sobie. Dwójka zakapturzonych bytów skierowała swe puste oblicza w kierunku latarnika. Mało kto chyba kwapił się do współpracy z nim, ale… niebawem z tłumu wyłoniła się dziewczynka. Jak dla Yina - za młoda, by w jego świecie można było wydawać taką na zamążpójście.


Dziecko sięgało mu ledwie do klatki piersiowej, miało krótkie ciemne włosy ozdobione spinką w kształcie motyla i było odziane w różowy płaszcz oraz ciemną spódniczkę. Na nogach miała tenisówki, które na pierwszy rzut oka ewidentnie nie nadawały się do chodzenia w taką pogodę.

Nie wyglądała na wojownika i nie widać było, by nosiła przy sobie jakąkolwiek broń.

- Ja chętnie pójdę - odparła cichutkim głosikiem, który o mały włos nie został zagłuszony przez ulewę. Podreptała do Yina, spojrzała w górę i przedstawiła się mu. - Jestem Lola, shinsoista.

Latarnik zaciekawiony spojrzał na dziewczynkę, szybko tracąc uprzednie zainteresowanie mężczyzną w masce na twarzy. Jak to maleństwo dostało się tak wysoko? Uśmiechnął się do niej ciepło, chciał zrobić przyjazne wrażenie. Shinsoista z pewnością się przyda - wiadome było, że duet latarnik-mag był jednym z najsilniejszych połączeń, jakie dało się osiągnąć.

- Miło mi cię poznać, Lolu - przywitał się, przykucając i wyciągając do niej dłoń. - Przybyłaś tutaj sama? - zapytał szczerze zaciekawiony.

- Mmmm, miałam tutaj przyjść ze znajomymi, ale nie zdali testu - odparła dziewczynka, lekko się jąkając. Uścisnęła jednak dłoń mężczyźnie.

Tymczasem mroczny blondyn oraz jego opancerzona towarzyszka odsunęli się od reszty Wspinających. Danowi coś mówiło, że dwójka nie odeszła całkowicie tylko dlatego, że toporniczka go zatrzymała, by przeczekali ulewę. Jej towarzysz zaś stał plecami do reszty zgromadzonych.

W międzyczasie odziany na czarno samotnik modelował w powietrzu hologram - zapewne mapę Piątego Piętra - i nie był ani trochę zainteresowany pozostałym towarzystwem.

Białowłosy odziany w kimono dobrane jakby pod kolor jego czupryny z zaciekawieniem spojrzał na dwójkę, która najwyraźniej nie chciał dołączyć do paczki dzikusa (jak w myślach nazwał go już Dan). Wkrótce jednak owe zainteresowanie minęło. Skoro nie chcieli dołączyć się do Yeon-in’a i dziewczynki, to zapewne nie zechcieliby dołączyć teraz do Dana. Zresztą, byli tu dopiero od kilku chwil, kto by tam się przejmował poszukiwaniem drużyny, skoro o suche miejsce do spania trudno. Z drugiej strony Dan nie chciał stracić nadarzającej się okazji na poznanie kogoś nowego.

Niespiesznie, z uprzejmym uśmiechem na twarzy Dan zbliżył się do dzikusa i dziewczynki. Po drodze poprawił jeszcze biały płaszcz z kapturem i przyczepioną do pasa katenę.

- Dan Amersis, łowca - powiedział melodyjnym głosem, robiąc lekki ukłon. - Również przybyłem tu sam i poszukuję towarzyszy. Wprawdzie do następnego egzaminu jeszcze zapewne sporo czasu, ale tym wcześniej się kogoś znajdzie, tym lepiej będzie można dopracować współpracę.

- A ja jestem Lola, shinsoista - dziewczynka przedstawiła się Danowi i też się odkłoniła. - To czekamy, aż przestanie padać czy kupimy em… parasol, i mapę, i ruszymy dalej? - spytała mniej śmiało nowych znajomych.

Tymczasem mroczny blondyn ruszył po coś do budki, zostawiając toporniczkę samą. Lola zerknęła z obawą na opancerzoną kobietę, szybko przeniosła swe spojrzenie na dwójkę mężczyzn.

- Witaj, Danie Amersis. - Yin skłonił lekko głowę. - Jest tak jak mówisz - im wcześniej się poznamy, tym lepiej będziemy mogli współpracować. I możecie mówić mi Yin, zazwyczaj nie ma czasu, by wypowiedzieć całe moje imię. - Uśmiechnął się do nowych towarzyszy i przełożył włócznię do drugiej ręki. - Mapę już zakupiłem, Lolu. Mnie wystarczy płaszcz, ale jeżeli jeszcze czegoś potrzebujecie, to macie czas na zakupy. Ja postaram się znaleźć jakieś miejsce do zatrzymania.

Zakończywszy krótką przemowę, latarnik wyjął z ATS mapę i zaczął szukać jakiegoś miejsca do wynajęcia.

- [i]Hm. Hm. Znajdź najbliższy lokal, w ciepłym miejscu lepiej będzie można pogadać i zastanowić się co dalej.[i] - rzekł Dan. Następnie spojrzał na dziewczynkę i ruchem głowy wskazał na sklep, a następnie ruszył w jego kierunku.

- Mapę piętra i parasol - zwrócił się do białowłosy do sprzedawcy, po czym zaraz się zreflektował. - Dwa parasole. Swoją drogą, wiesz może gdzie znajduje się najbliższe, godne polecenia miejsce, w którym moglibyśmy się najeść i ogrzać?

Dan wydał 50 kredytów na dwa parasole. Pies zaś orzekł, że zna taki najbliższy lokal, mógł nawet sprzedać bilety i opisać drogę do takiego lokalu. Dan podał Loli jej parasol, po czym wziął trzy bilety, których stację docelową nazwano “Jastrzębia Górka”. Wrócił do dzikusa przerywając mu jego zmagania z mapą.

- Dobra, już wiem gdzie iść - powiedział rozdając nowym towarzyszom bilety. - Przekonamy się czy ten pies ma nosa do dobrych lokali. Chyba nic tu po nas. - Dan wskazał parasolem na kierunek w którym powinni udać się na przystanek, po czym jednym szarpnięciem rozłożył go i oparł na ramieniu. -Idziemy?

Lola spojrzała ostatni raz na toporniczkę, potem na pozostałych regularnych, po czym potwierdziła, że jest gotowa do drogi.

Yeon-in jeszcze przez moment wpatrywał się w mapę, starając się zapamiętać każdy szczegół. Kto wie, kiedy taka wiedza będzie mogła się przydać?

- Może być i Jastrzębia Górka - zgodził się latarnik, potwierdzając informację z mapą, którą schował do sferycznej kieszeni. - Dzięki za bilet. Chodźmy.

Spojrzał na Lolę, oferując, że potrzyma dla niej parasolkę. Był także miło zaskocznony otrzymaniem biletu. Rzutowało to dobrze na rozpoczętą znajomość. Na ustach mężczyzny pojawił się uśmiech. Lola też się uśmiechnęła i raźniej ruszyła za Yinem, nie zwracając już więcej uwagi na resztę regularnych, poza Danem. Zrobiła się nieco bojaźliwa, jak tylko dowiedziała się, że w tym samym kierunku podąża odziany na czarno blondyn oraz jego opancerzona koleżanka. Wyglądało na to, że parka udawała się do tej samej budki co ich trio.

- O, chyba nie tylko my mamy już dość tego miejsca - stwierdził Dan, spoglądając z nonszalanckim uśmiechem na ustach na dwójkę, która jeszcze chwilę wcześniej przyciągnęła jego uwagę. - Coś Cię w nich niepokoi? - zapytał nagle dziewczynki. - Pozory, zwłaszcza tu, w wieży, zazwyczaj bywają mylne.

Dziecko poczerwieniało na twarzy z zawstydzenia i wyznało Danowi:

- Ta pani w zbroi mnie przeraża, wygląda strasznie.

- Oj, to z pewnością nie najstraszniejsza istota w wieży - białowłosy zaśmiał się cicho. -Na poprzednim piętrzę miałem okazję poznać niską istotę, która mogłaby służyć jako strach na wróble. Nazywał się Lu - łysa głowa zrobiona jakby z jakiegoś materiału, ciało szkieletu, przykryte jedynie jakimś poszarpanym i zniszczonym prześcieradłem, istny potwór. Jednak jak go bliżej poznałem, okazywał się jedną z najsympatyczniejszych osób jaką przyszło mi do tej pory poznać. Ona - znowu spojrzał na kobietę - na pewno nie jest taka zła, na jaką się wydaję.

- Mmm, nie boję się… strachów na wróble… ale ona, tak em, patrzy się niemiło - wyjaśniała Lola, zacinając się. Dziecko było czerwone na twarzy ze wstydu. Chyba i tak bało się toporniczki, że chciało znajdować się jak najdalej od niej. - Przepraszam, plotę głupoty, ale boję się jej. - wtrąciła to tak, jakby chciała zamaskować to, co wspominała o toporze.

- Nie przejmuj się - Dan machnął ręką. “Też mam ojca łamagę”, dodał złośliwie w myślach, jakby chciał, by ktoś go usłyszał. - Ona wcale nie wydają się być nami zainteresowana. - dodał z lekkim rozbawieniem w głosie.

- Ummm, chyba masz rację - Lola zerknęła na “pancerniczkę”, istotnie nie pałała zainteresowaniem ich trójcą. Podobnie jak mroczny blondyn, który z tą straszną kobietą spieszył się w kierunku budki, do której zmierzali. - Walczysz mieczem? - spytała się Dana.

Białowłosy odchylił lekko poły swojego płaszcza, by zaprezentować w całości przyczepioną do pasa katanę. Widać było, że mężczyzna ewidentnie ma jakiegoś świra na punkcie tego koloru, ponieważ nawet pochwa i rękojeść broni zostały zrobione z białych materiałów. Monotoniczny wygląd przerywały jedynie skromne złote zdobienia, też jakby dopasowane do koloru jego oczu.

- Jak widać - powiedział pogodnie. - To pamiątka po moim ojcu - dodał zaraz, jakby z jakiegoś powodu uznał, że koniecznym jest wspomnienie tego faktu. Zapewne sam nie wiedział nawet dlaczego.

- Ładny…aż wolę go nie dotykać. Zresztą nie umiem walczyć mieczem… Pewnie jest dla ciebie sporo wart - zagadnęła.

- W istocie - odparł. - Poza swoją skutecznością w walce, ma dla mnie wartość sentymentalną. Przypomina mi o tym, po co tu jestem.

- Ooo. Masz go po tacie? - dziecko wskazało na broń.

Dan pokiwał głową.

- Stworzył go niedługo przed swoją śmiercią i zostawił mi go w testamencie. Cenny podarunek… - “I jedyny jaki kiedykolwiek od niego dostałem”, znowu pomyślał z przekąsem, choć z jego twarzy ani na moment nie zniknął serdeczny uśmiech.

Latarnik wysłuchiwał rozmowy dziewczynki i łowcy. Szkoda, że mała się na razie bardziej nie otworzyła, ale zapewne przyjdzie na to czas. Yin musi dokładnie poznać kompanów, by móc w pełni wykorzystać ich potencjał bojowy.

- Piękna broń - weschnął, podziwiając miecz. W jego świecie nie korzystano z katan, jednak potrafił docenić ostrze, z którym człowiek obchodził się jak z dobrym towarzyszem.

W międzyczasie grupka zaczęła zbliżać się do przystanku.

Przed trójką towarzyszy wepchała się mroczniejsza dwójka, która podążała jakimś raptem do tej samej budki - widać, spieszyło im się gdzieś. Budka była podobna do tej, z której rezydował psowaty z tą różnicą, że nie było nigdzie okienek. Zamiast tego pod dachem znajdowały się dwa wejścia - a raczej wejście i wyjście. Z tego, co tłumaczył humanoidalny pies, do budki wchodziło się do lewych drzwi, zaś z prawej się wychodziło. Kiedy w trójkę weszli do środka, zastali niemał goły pokój - jedynym jego wyposażeniem była gładka tafla, która przypominała Yinowi oszlifowany, gładki kamień wulkaniczny. Pomijając to, że gdzieniegdzie na nim świeciły się znaczki. Tak jak opowiedział psi kioskarz, na tafli znajdowało się miejsce na bilety, które po prostu przykładano do świetlistej szpary. Wyrwa “pożarła” bilety, zaś Dan wypisał na magicznej tablicy nazwę przystanku. Gdy tylko skończył pisać, pokój zalała fala delikatnego błękitnego światła, a gdy feeria barw dobiegła końca, na tafli pojawił się napis. “Jesteście na miejscu. Dziękujemy za skorzystanie z usług.”

Pierwsza z pomieszczenia wyszła Lola. Otworzyła drzwi, i koledzy zastali inny krajobraz. Nie tylko było więcej zabudowy, ale i więcej życia - sporo istot przechadzało się do sklepów, kawiarenek czy innych instytucji. Co więcej, tutaj już nie padało, więc można było złożyć parasol - chyba że ktoś obawiał się, że niebo spadnie mu na głowę. Lola zainteresowała się drzewami podobnymi do choinek, z tym że te rośliny posiadały owoce, które nie tylko świeciły jak żaróweczki, tyle że łagodniej, ale i chyba nadawałyby się do jedzenia. W Wieży można było spotkać różne dziwne rzeczy. Eskapada świetlistych drzewek tworzyła niejako drogowskaz do “Jastrzębiej Górki”, która wyglądała jak spora góralska chata - z tym, że na jej dachu górowała figura jastrzębia z rozłożonymi skrzydłami, jakby wyrzeźbiony ptak zapraszał do budynku. Albo jakby był gotów porwać dom w swe szpony i przenieść w inne miejsce - jak kto to interpretował. Loli podobało się kolorowe oświetlenie, którym było ozdobione wejście. Na ganku stał stół z koszykiem, w którym znajdowały się kolorowe świetliste owoce podobne do gruszek. Lola miała wielką ochotę wziąć te cudactwa i spróbować, niemniej początkowo się wahała, czy można. Dopiero gdy dostrzegła przy tym koszyku tabliczkę z napisem “Dla gości”, wzięła z koszyka trzy owoce, podreptała do Dana i Yina, i wręczyła im po jednym owocu. Sama zaś zaczęła pałaszować owoc.

- To chyba ten lokal, o którym mówił pan Pies - wskazała na dom z jastrzębiem. Zawędrowała w kierunku Jastrzębiej Górki.

Yin przyjął owoc z uśmiechem. Coś za dużo się uśmiechał, jednak jego pierwsze kroki na piątym piętrze okazały się miłe i no… po prostu miłe. Z pewnością nie tego spodziewał się po ciężkim egzaminie. Ugryzł kolorowy owoc, przypominający mu latarnię.

- Tak, to musi być Jastrzębia Górka - poprał Lolę. - Zajmę się zakwaterowaniem, a potem zapraszam was na obiad, gdzie dogadamy ewentualne szczegóły współpracy, a jeżeli chcecie, to spiszemy jakowyś kontrakt. Naprawdę cieszę się, że zgodziliście się połączyć wspólnie siły - dodał po chwili, szczerze wdzięczny i ruszył w stronę kontuaru, by dowiedzieć się o cenę pokoju dla trzech osób, warunki i wszystko co było do zakwaterowania potrzebne.


- O moje zakwaterowanie nie musisz się martwić - powiedział Dan, obracając owoc w rękach. - Jestem dosyć wymagający pod tym względem, więc wolę sam się tym zająć później.

Białowłosy z uznaniem przyglądał się wystrojowi lokalu. Niespiesznie zbliżył się do baru, lustrując wzrokiem wybór oferowanych w nim napojów. A miał w czym wybierać!

- To w takim razie ja zapłacę za napoje - rzekł i spojrzał po nowo poznanych towarzyszach. - Na co macie ochotę?

- Ummm, ja bez alkoholu poproszę - Lola po chwili zaczęła składać swoje zamówienie Danowi. - Mmm… może być herbata z mango?

Yin zamówił pokój dwuosobowy dla siebie i Loli z dostępem do sieci. Postarał się wytargować nieco niższą cenę, miał zamiar zamówić pokój na cały tydzień. Przy okazji powiedział Danowi, że chętnie napije się czarnej kawy z wkruszonymi liśćmi miłorzębu, chyba że nie rośnie tutaj, to bez dodatków. Yin takowy napar dostał bez problemu, Lola dostała ciepłą herbatę z mango, a Danowi zostały do opłacenia napoje - w sumie 23 kredyty. Nie licząc swojego. Lola powiedziała Yinowi, że do pokoju zamówiłaby sobie jeszcze wodne łóżko, deklarując, że jakby co, może je opłacić z “pieniążków, które jej zostały”. Koszty zostały na szybko podliczone - w sumie za wynajem poszłoby 1050 kredytów, na Yina i na Lolę.

Latarnik potrząsnął głową, przywołując sferę z płomykiem i zapłacił za pokój. Następnie usiadł, delektując się gorzko-kwaśnym naparem. Rozpoczął rozmowę pytaniem:

- Skoro już udało nam się na chwilę ustabilizować, to chciałbym się dowiedzieć, jak prędko chcielibyście przejść test, co potraficie i czy potrzebujecie pieniędzy - a jeżeli, to gdzie planujemy zarobić. I jeżeli chcecie, to opowiedzcie coś więcej o sobie, jestem was ciekaw.

- To wszystko zależy - odparł spokojnie Dan, po czym pociągnął łyka zamówionej przez siebie szklaneczki Whiskey z colą. Najwyraźniej nie przejmował się abstynencją, którą narzucił sobie Yin oraz (z oczywistych względów) Lola. Z drugiej strony było mu to na rękę, nie musiał marnować zbyt wielu swoich pieniędzy, które już wkrótce chciał przeznaczyć na jakieś obszerne mieszkanie, a nawet domek na uboczu. - Musimy najpierw dowiedzieć się, kiedy odbywają się testy. Sam chciałbym się na pewno trochę rozejrzeć po tym piętrze. Pieniądze na chwilę obecną nie są dla mnie problemem, ale kto wie, co będzie za kilka dni, tygodni - westchną, wygodnie rozpierając się na krześle.

- Potrafię walczyć - dodał zaraz z szerokim uśmiechem. - Naprawdę spotkałem niewielu szermierzy lepszych ode mnie. W młodości spędziłem setki godzin pod okiem najlepszych nauczycieli walki mego ojca. Znam jeszcze może jedną, czy dwie sztuczki, nic ciekawego. - Machnął dłonią.

- Ale ja tu gadam i gadam - białowłosy zaśmiał się krótko. - O mnie wiecie już dużo, a ja o was kompletnie nic. Nie chciałbym wyjść na narcyza, który papla tylko o sobie.

- Jak wspomniałem - rozpoczął Yin - jestem latarnikiem. Pochodzę ze świata, w którym społeczeństwo podzielone jest na trzy kasty. Ja byłem wojownikiem. I wciąż nim jestem. - Wskazał na włócznię opartą o stolik, podrapał się po policzku i dokończył gorzki napój. - Zdolny jestem do wykorzystywania magii, którą tutaj znacie pod nazwą shinsu, do wzmacniania siebie i sojuszników. Oprócz tego staram się za pomocą urządzeń - na momemt pojawiła się przed nim zielona latarnia - zrobić najwięcej jak się da dla towarzyszy. I dla siebie oczywiście. A Ty, Lolu?

- Jestem wsparciem, potrafię tworzyć tarcze i bariery z shinso - odparła dziewczynka. - poza tym umiem władać procą.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline