Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2016, 22:32   #36
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Rebma




Lady Niamh miała rację. Llewella wyglądała wprost olśniewająco. Zupełnie jakby dopiero co zażyła drzemki. Córka Oberona zaproponowała swojemu gościowi coś do picia i zaczekała aż generalska córka sama zacznie mówić.
Po wysłuchaniu informacji zmarszczyła jedynie brwi i powiedziała.
- Czas zatem by to Randal nas o pomoc poprosił. Odeślij go do domu moja droga odwołując jednocześnie widoczną straż wokół jego wieży. Zadbamy o to, by nieproszeni goście złożyli magowi wizytę gdy nie będzie na to przygotowany. - Lekko uśmiechnęła się przy tym.

Wizyta u zielonowłosej Amberytki była ostatnim punktem na liście zadań lady Niamh, przynajmniej na tę noc.

Nad ranem , w trakcie śniadania, przybył jeden z oficerów którego generalska córka miała wątpliwą przyjemność spotkać poprzedniej nocy. Złożył raport.
Kapitan Tadgh bardzo się postarał. Niamh przejrzała raport w trakcie posiłku. Nie wnosiło to wiele do sprawy. Tadgh odsunął od siebie wszelakie podejrzenia. Córka Ruadhagan musiała docenić kapitana. Wiedział on jak opisywać tego typu zdarzenia żeby nie zarzucono mu niechlujstwa czy tuszowania czegoś. Tak przedstawił fakty, że niewiele dało się z tego wyciągnąć.


Po śniadaniu, nim lady zdążyła się przebarać i udac do koszar poinformowano, że pani Meave czeka w holu prosząc o spotkanie.
- Pani. - Niemłoda już, bardzo szczupła kobieta o surowej twarzy lecz łagodnym usposobieniu dygnęła przed dużo młodszą od siebie Niamh. Zrobiła to z wrodzonym wdziękiem, którego córki najznakomitszych rodów mogłyby pozazdrości. - Przyszłam cię prosić o pomoc.
Córka generała uprzejmie kiwnęła głową na znak przywitania się. Zaproponowała swej rozmówczyni by spoczęła. Jak nakazywało dobre wychowanie zaproponowała coś na orzeźwienie. Starsza kobieta poprosiła o wodę.Odczekała aż służący pod jej szklankę. Uprzejmie podziękowała.Niamh dzierżąc w dłoni puchar z winem zachęciła swoją rozmówczynię do kontynuowania.
- Nie zwróćę się z tym do twojego ojca. Nie mogę i nie powinnam. Nie ukrywam, że jest to jednak sprawa na której bardzo mi zależy. Chodzi o jednego z gwardzistów. Ailil mu na imię.


Albni, tym razem odpowiednio wcześnie wymachując pierścieniem lady Niamh, udał się by przekazać i dopilnować wszelkich zaleceń generalskiej córki.
Przenosiny Randala, który głośno przy tym protestował, trwał dłużej niż zakładał. Być może chodziło o to, że mag odgrażał się i powoływał na swoją uprzywilejowaną pozycję. A być może chodziło o późną porę. Koniec, końców gdy syn Eryka ponownie mignął pierścieniem z morskim smokiem wytrawionym w opalu straże wiedziały już kogo słuchać.

Ze swoich zadań Albin wywiązał się należycie. Mógł zatem spokojnie zaznać zasłużonego snu.
Z rana też miał swoje zadania. A wydawałoby się, że członkowie arystokratycznych rodów leżą całymi dniami i nic nie robią. Nic bardziej mylnego. Młody Amberyta miał sprawdzić jeszcze straże przy wieży Randala.
Patrolujący okolicę gwardziści złożyli na ręce kuzyna generałówny raport. Wynikało z niego, że noc minęła spokojnie. Nikt podejrzany nie kręcił się po okolicy.
W miedzy czasie nastąpiła zmiana warty. Nową grupą dowodził jedne z oficerów, których Albin poznał w nocy w koszarach. Oficer ten był młodym , chyba najmłodszym wśród żołnierzy, człowiekiem. Chłopięca twarz i delikatna budowa ciała zdawał się mocno kontrastować z iście żołnierską postawą jaką przyjął.
Młody oficer w żaden sposób nie odniósł się do nocnego spotkania. Przejął wartę, wydał polecenia i odpowiedziała rzeczowo na wszelkie pytania postawione przez Albina.
Gwardziści pilnujący domu gościa królowej Moire wydawali się być znudzeni swoim zajęciem. Przez plac przewijali się sami ich ziomkowi. W dodatku wszyscy byli pochłonięci swoimi sprawami. Cisza i spokój. Nie licząc sceny zazdrości
Gdy syn Eryka już odchodził na rogu ulicy mignęły mu ciemne, kręcone włosy.



Steinhart




Cisza i spokój jakie dawała komnata medytacyjna były Jerome niezwykle potrzebne. Tutaj, odcięty od świata zewnętrznego czarodziej mógł poświecić się swej sztuce. Przyjąwszy odpowiednią pozę młody adept powoli zaczął oczyszczać swój umysł.
Łatanie skorodowanych zaklęć łatwe nie było. Wymagało również pełnej koncentracji. Tej jednak syn Fiony osiągnąć nie z jakiś powodów nie mógł.
Gdzieś na gładkim oceanie jego własnego, wyciszonego umysłu pojawiły się drobne nierówności. Z początku słabe, ledwo wyczuwalne, ale obecne i rozpraszające, uciekające go Jerome próbował je dosięgnąć, fale przybierały na sile. Wyparcie ich z umysłu było niemożliwe, a nawet bolesne. Próba zignorowania też nie przyniosła nic, a nawet spotęgowała efekt kręgów na wodzie.
- Synu Amberu!! - Usłyszał Jerome lub zdawało mu się, że usłyszał.
W komnacie był wszak sam.
- Synu Amberu!! - Tym razem pomylić czy przesłyszeć się nie mógł. Coś go wzywało. To coś co zakłócało z początku spokój jego medytacji.
- Synu Amberu!! Idź!! Idź do Wzorca!! Przejdź go!!Przejdź teraz!! - Coś szeptało w jego umyśle, a słowa zwielokrotnione nientarulanym echem kołatały się długo i nakładały na siebie. - Idź!! Idź czym prędzej!! Siły Porządku cię potrzebują!! Spełnij swoją powinność!! Idź!! Idź!! Nie oglądaj się na maluczkich, którzy zazdroszcząc ci mocy i pochodzenia zabraniają ci tego. Idź!! Idź!!




 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline