Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2016, 09:52   #48
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Złapał za coś twardego i dość topornego. Będzie do ratowania życia jak znalazł - przebiegło mu tylko przez myśl. Zamachnął się parę razy, przy każdym ciosie coraz mniej entuzjastycznie. Ratowany nie powinien tyle stękać i wić się z bólu. Coś tu nie grało.
Świergotka podniosła się z ziemi, zaś Partridge rozłożył jowialnie ręce.
- Nic ci nie jest o pani. Chyba zasłużyłem na całusa.
Skądkolwiek pochodziła Lucyna, w jej środowisku pocałunek oznaczał rąbnięcie w szczękę tak mocne, że dwa trzonowce na stałe wkomponowały się w runo leśne. Partridge wyrżnął o ziemię, znacząc w niej otwór godny porządnego rowu melioracyjnego. Ah, gorący temperament czarodziejek. Jak tu nie kochać tych boskich stworzeń?
- No dobfa, jestefmy kwita - odrzekł, przykładając pancernika do obolałego policzka.
Goblin wszedł im nagle w słowo, proponując przejście kopalniami. Ta opcja nie była wcale głupia. Może miało się obejść bez kompromitującej ucieczki. Z drugiej strony, zastanawiał się dlaczego ten kurdupel w ogóle chciał im pomóc. Dotychczas w żaden sposób nie był wobec nich zobowiązany.
- Groty to nie mój klimat. Kojarzą mi się z krasnoludami, a te z toporem wetkniętym w głowę. Przynajmniej do tego przyzwyczaiły mnie klany sąsiadujące z moją ojczyzną. Ale faktycznie lepsze to niż węże błotne czy orkowie. Jedźmy, nikt nie woła. Znaczy chodźmy - zachęcająco wskazał na Lucynę, mając nadzieję że nie szykuje się ona do kolejnego ciosu.
 
Caleb jest offline