Sarnai ruszyła na łowy, samotnie co jednak było dobrym wyborem. Po nocy ludzie raczej nie powinni polować… zwłaszcza w okolicy
bagien, więc dziewczyna cieszyła się swą samotną wyprawą. Sarnai nie była jednak człowiekiem i wykorzystując swe sztuczki mogła szybko przemierzać okolicę pod postacią wilka. Było to szybsze podejście i bezpieczniejsze i pozwoliło poczuć zapachy. Czarna wilczyca
sprawdzała okolicę węsząc i nasłuchując, szukając ofiary do zaspokojenia swego głosu. I w końcu udało jej się złapać trop… smakowity. Klępa łosia. Duże i zwinne zwierzę. Godny łup. Zagrożenie dla pojedynczej wadery, ale nie dla łowczyni mogącej szyć z łuku z dalszej odległości.
Przemierzyła ostrożnie bagnisty obszar kierując się jej tropem. I w końcu dostrzegła ją. Dorodna
samica, pasąca się wśród moczarów.
Wilczyca przylgnęła brzuchem do ziemi nasłuchując i obserwując okolicę. Wciągnęła powietrze raz jeszcze i powróciła do swej ludzkiej postaci. Powoli nałożyła cięciwę na łuk i strzałę. Dokładnie przymierzyła by trafić samicę jednym pociskiem i...wypuściła strzałę celując w szyję. Celny strzał! Zranione zwierzę z jękiem rzuciło się do ucieczki, a Sarnai poczuła tą słodką woń świeżej posoki. Nie była co prawda tak ożywcza lub smaczna jak ludzka, ale i tak pobudziła głód.
Tatarka wyprysnęła ze swej kryjówki gnając za uciekającą zwierzyną. Kierowała się węchem. Słodki, mamiący, przyciągający zapach krwi wypełniającej się teraz podnieceniem i strachem ofiary. Sarnai poczuła, że jej bestia również raduje się z tego pościgu. Biegła zgrabnie omijając oślizgłe kamienie, porosłe mchem konary. Czuła zapach zwierza przed sobą, czuła smak krwi w ustach, poczuła i kły pojawiające się z dziąseł. Gdyby mogła roześmiałaby się dziko w głos na to uczucie…
Klępa była godną przeciwniczką. Stara samica nie chciała się tak łatwo poddać i kluczyła zwinnie zawsze parę kroków przed Sarnai. Po jej stronie był bowiem fakt, że znała te bagna, a niziutka intruzka nie bardzo. Niemniej upływ krwi i przeszyta tchawica utrudniająca oddychanie coraz bardziej utrudniały jej ucieczkę. Aż w końcu potknęła się i zachwiała dając Tatarce okazję do ataku. Dziewczyna wykorzystała tę szansę natychmiast rzucając się na zwierzę i wgryzając się w kłąb. Zatopiła kły przytrzymując zwierzę mocno. Pierwszy łyk, drugi, trzeci… Sarnai poczuła ciepło rozchodzące się po jej członkach i smak, zapach posoki wypełnił jej zmysły. Piła póki nie poczuła, że osłabione zwierzę gaśnie i pada wstrząsane przedśmiertnymi drgawkami. Odskoczyła by nie dać się przygnieść i dobywając ostrza dobiła samicę łosia. Szeptała przy tym uspokajająco i dziękowała duchowi martwej klępy za dar vitae. Odciągnęła truchło i okryła je gałęziami i opadniętymi liśćmi. Zaraz o świcie, przyśle swoich ludzi, by zabrali choć trochę mięsa. Posilona, ponownie zamieniła się w czarną wilczycę i węsząc ruszyła tropem wyprawy utopców.