Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2016, 20:05   #144
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Idąc w stronę rzeźby, Connor zerknął przelotnie na Nicka i uśmiechnął się lekko do siebie. Los bywał przewrotny. Mayfield wyglądem przypominał kibola mogącego oddać życie za klubowe barwy, a Nicolas wyglądał jak model z okładki jakiejś gazety dla dobrze ubranych gentlemanów, który po prostu zgubił się w lesie. Obaj właśnie łączyli siły, by wyrwać się z zastanego koszmaru. Co więcej, obaj na bank pochodzili z różnych środowisk, a potrafili znaleźć nić porozumienia i się dogadać. Pozory myliły. Zawsze i wszędzie. A już zwłaszcza w momentach, gdy trzeba było zadbać o to, co najważniejsze, czyli życie. Cieszył się, że ziomek z namiotu miał na tyle jaj, że postanowił zostawić Angelique i pozostałych, pragnących wybrać się na przebieżkę przez "strumyk". Nawet, jeśli to było spowodowane zwykłą, ludzką głupotą, to mógł zrobić coś więcej i ich zatrzymać; nakłonić, by poszli za nimi. Teraz jednak nie miało to znaczenia.

Zerknął raz jeszcze w stronę Nicka. Może nie znali się od dawna, ale Connor podświadomie czuł, że może liczyć na Debskiego, co by się nie działo. Możesz mieć ładną gębę i uchodzić za "lamusa", a w konkretnych okolicznościach pokazać, że taki nie jesteś. I na odwrót. Connor znał wielu koksów, którzy błyszczeli wyglądem, ale gdy przyszło co do czego, byli pierwsi, żeby brać nogi za pas. Prawdziwi mężczyźni napompowani sterydami dla podniesienia poziomu własnego "ja". Fajnie, że Nick taki nie był. W końcu dotarli do rzeźby, pokasłując i przecierając oczy. Strażak widząc statuę miał ochotę krzyknąć "co ty żeś zeżarł, ziom", ale się powstrzymał. W ogóle od pewnego czasu jakoś oswoił się z myślą, że może zginąć i starał się myśleć na tyle trzeźwo, na ile pozwalała sytuacja i jego nerwy. Bez zbędnych emocji. W końcu jeśli i tak jesteś w dupie, to co cię ogranicza? W jakiś sposób to mógł być nawet najlepszy spływ w jego życiu, jeśli oczywiście przeżyje. Przestał się bać, że zginie, po prostu robił to, co podpowiadał mu instynkt. Zupełnie jak w pracy. Tam też mógł się pożegnać z życiem. Wielokrotnie.

Nie było momentu na dalsze przemyślenia, gdy ujrzeli wykrzywioną twarz, próbującą coś wykrzyczeć. Niedługo później kolejna błyskawica spłynęła po figurze i ich dopadła. Connor padł, krzycząc, czując, jak jego ciało się rozpada. Doświadczając każdego wyładowania nieposkromionej energii. Chwilę mu zajęło, nim doszedł do wniosku, że wszystko jest dobrze. Że może się ruszać. Że nie stało się im nic poważnego. Zebrał się na nogi, zerkając przelotnie na Nicka, zbierającego się z ziemi. Connor chciał coś powiedzieć, ale widząc regenerujące się ciało mężczyzny zamkniętego w środku rzeźby, zaniemówił na moment. To było nieprawdopodobne. Kości oblekły ścięgna, potem skóra. Niedługo potem nie było najmniejszych śladów oparzeń. Mayfield spojrzał na Nicka.
- Wyciągamy go ze środka, a potem zapakuję mu ostrze noża prosto w serce - rzucił do Debskiego. - To nie jest normalne, że gość się regeneruje zamknięty w środku tego totemu. Możliwe, że zamknięto go tutaj nie przez przypadek.

Connor szarpał za żebra statuy i ciął nożem, próbując wydobyć ciało Indianina na zewnątrz. Miał nadzieję, że Nick mu pomoże.
Czyste serce, czysta dusza - przypomniał sobie swoją myśl, gdy niedawno obeszły go pajęczaki. Dobro i Zło. Jeżeli tak było, powinno udać im się coś zmienić i zmienić wir wydarzeń. Jeśli nie, cóż... żyjesz i umierasz tylko raz.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline