Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2016, 20:09   #74
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
CAŁKIEM NIEDALEKO

Pili od popołudnia. Najpierw we trójkę, a potem to jeszcze parę osób doszło, ale kto by liczył? Jakoś tak bliżej północy jeden z trzech to już miał wyraźnie dość zataczając się jakby coś go opętała, a potem usiadł niemrawo, wypuścił peta z ust i tak jakby spał. Potem do kogoś zadzwonił wykrzykując kurwy i żądając właściwie, dla postronnego, niewiadomo czego. Pozostali jednak wiedzieli. Brakowało jednej osoby - właśnie tego, z którym nastąpiło połączenie telefoniczne. Nie przyszedł, bo bał się, że zostanie zamordowany. To się zdarza. Strach też.

Po zakończeniu rozmowy ten co to miał dość ponownie osowiał i trzeba było go odprowadzić do domu, bo było podejrzenie, że sam nie dojdzie. Po zwymiotowaniu to już w ogóle źle wyglądał przybierając odcienie szarości i zieleni. Jedna osoba zgodziła się go odprowadzić. Daleko nie było - a ze pół kilometra jakby kto mnie pytał - zresztą ten co to miał dość to mu się znacznie polepszyło. Czasem dość nie oznacza dość alkoholu, a dość towarzystwa.

Tym czasem reszta piła dalej, a i ten odprowadzacz zaraz wrócił. Tym razem na odprowadzacza przeszła ta przypadłość, że się wymiotuje. Nonsensem jednak jest, że wymiotowanie oznacza koniec picia - po przepłukania gardła sokiem pomarańczowym można pić spokojnie dalej. Przecież bakcyl wyleciał, nie?

Później była podróż, a noc była na tyle dojrzała, że bliżej było do ranka, niż wieczora. Byli spotkani różni ludzie. Z nikim przez całą noc nie było problemów. Później całe towarzystwo rozeszło się błąkać się dalej po mieście w samotności.

Jeden z nich pomyślał, że to dobry pomysł, żeby sobie pobiegać. Przewrócił się i złamał sobie rękę, choć o tym dowiedział się dopiero trzy dni później. Bolało, ale twardym trza być nie mientkim, nie?

Inny został pchnięty nożem w zewnętrzną część uda po czym ktoś pociągnął ostrze w górę na jakieś piętnaście centymetrów. Po wysokości i sile uderzenia można było wywnioskować, że był to albo karzeł albo dziecko. Zaatakowany nie widział niczego - był pijany, a poza tym przeciwnik mógł kryć się w pobliskim, całkowitym mroku. Upadł na asfalt i tak leżał, aż pozostali błąkający się go nie znaleźli. Nie został okradziony. Nie miał przeciętej żadnej arterii. Trafił na OIOM i przeżył.

WEWNĄTRZ DOMU JOJO
CZĘŚĆ 2

Ryszard i Jadwiga przyjrzeli się wszystkim rzeczom, które znajdowy się w sklepie po czym Bimbromanta zagadał do czarnego sprzedawcy jojowych rzeczy.
- Dzień dobry. Poszukuję narzędzi i składników do uporania się ze szkodnikiem, który zagraża mojej familii. Wydaje mi się, że ma pan parę rzeczy, które w sam raz by się nadawały do takich celów. - wymiana zdań jaka później nastąpiła była całkiem szybka, a poruszała tak bardzo ezoteryczne tematy jak różnice między dobrem, a złem, pedofilią, a zoofilią i czystymi zębami, a krwawym językiem. Ostatecznie mężczyzna obiecał zorientować się w sytuacji i poprosił o powrót za dwa dni w celu dopięcia negocjacji. Co prawda Bimbromanta szukał raczej narzędzi i składników, ale aktualnie stawka toczyła się o ewentualne wsparcie czarnych sił w grobowej nocy.
- Ach i za dwa dni będę miał na sprzedaż wywar z pyty langusty. Do czegokolwiek się to doleje to da nieziemskiego kopa.

LAS PEŁEN CIENI

Andrzej i Antoni nie bardzo przejęli się grozą sytuacji. No dobra, to może trochę za dużo powiedziane, bo Antoni nawet nie kiwnął palcem, gdy coś odciągało młodzieńca. Andrzej jednak nie opierdalał się tylko natychmiast rzucił się na przeciwnika starając się go docisnąć do gruntu. Kilka metrów dalej ściskał kogoś nieprzytomnego - szybko jednak wymacał, że to ten młodzieniec. Mroczna postać wciąż kryła się gdzieś wśród zarośli. Nagle odezwał się głos - jej źródło znajdowało się pomiędzy Ajejem, a Banzajem:
- Dobry wieczór. Kupuję "używane" samochody. Oferuje wasze nędzne życie za Fordia Sierrę, którego pozostawiliście w lesie w częściach. Co wy na to? - zaśmiał się kaszlem gruźlika - No dobra, samochód to już sobie wziąłem, więc możecie wypierdalać. Jakieś pytania?
 
Anonim jest offline