Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2016, 22:09   #41
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Walka
Obserwując dzieci… Nie, utopce, usta Zofii układały się w słowa bezgłośnej modlitwy. Stała zrezygnowana, z opuszczonym łukiem w dłoniach, i czekała aż ktoś da sygnał.
Zach zaatakował pierwszy. Chwile potem reszta wampirów.

Nie było na co czekać. Nie mogła od tego uciekać. Taką wybrała drogę.
Mechanicznie, tak jak robiła to setki raz, naciągnęła łuk, wymierzyła w… „cel”, i… Strzeliła.

Nic się nie stało.
Nadal stała z opuszczonym łukiem, i strzałą w ręce, sparaliżowana obserwując rozpoczynającą się rzeź.

Jaksa obserwował otoczenie. Gdy kolejne stworzenia przechodziło obok niego mówił jedynie:
Ave Maria gratia plena, dominus tecum…
Mijały go kolejne utopce, jednak nie chciał atakować nie mając pewności, że cała dwunastka jest w kręgu. Wtedy usłyszał szczęk ostrza Zacha. Musiał odwrócić głowę, żeby zobaczyć szarżującego Ventrue. Samemu wyjął szablę i skupił się na zwiększeniu swojej siły przez krew. Rzucił jeszcze okiem na Francuza, po czym ruszył do ataku.

Szpic włóczni zgrzytał o ubitą ziemię, gdy rozbójniczka nakreśliła przed sobą linię. Dalej na swoim kawałku żadnego nie puści. Dała potworzyskom wybór, mogły siedzieć w moczarze jak u pani matki za spódnicą, szpetnych pysków nade wodę zgniłą nie wystawiać. Wolały wyleźć, to teraz do kreski ziemia ich, a od kreski jej. Tyrolczyk niech sobie przepuszcza inne podle siebie, jak mu taka wola i taktyka. Niech się potem, by walczyć z tym, co przepuścił, odwraca plecami do moczaru. Niech sobie wierzy, że nic stamtąd nie wyskoczy znienacka... Ona na linii włócznią zakreślonej zaprze się i drogi wolnej nie da.

- Tavas...

Lekko dygotały jej nogi. Bała się, oczywiście, że się bała. Bała się przed każdą walką, w której nie dopuszczała, by Bestia tańcowała za nią. Tyle że strach nigdy nie pętał jej ruchów, nie przeszkadzał działać. Pchał do przodu, tak jak i jej przybocznego. W końcu z jednej ziemi byli, i z jednej zajadłej, walecznej krwi.
Nie na czołgającą się ku niej pokraczną sylwetkę spoglądała, ale na kępę rachitycznych brzóz bielejących w głębi moczaru. Ojciec patrzył. Ojciec widział ją przez drzewa, leśny czart. Nawet posoka jego – i jej także – tartymi w dłoniach liśćmi woniała i sokiem, co spod draśniętej wypływał kory. Przeciągnęła językiem po drewnie włóczni, własnej juchy krzepnącej w rytach kosztując. Paznokcie zaplecionych na drzewcu dłoni rosły i masywniały, krzywiły się na podobieństwo wilczych szponów.

- Tavas.

O siłę ani o błogosławieństwa nie prosiła. Będzie chciał, to da, jak zawsze. Wystarczyło jej zaprawdę, że był i będzie patrzył. Na nią. Na włócznię ze świętego dębu w jej ręku. Na tych, których sobie wybrała. Na składane ofiary, bo na krew i kości zawsze bardziej był łasy niż na słowa.

- Tavaaaaas! - wrzasnęła w moczar, aż echo odbiło się od ściany lasu za bagnami, rozłożyła szeroko ramiona, jakby z utopcem nie walczyć chciała, ale do piersi utulić. - Tavaaaas! Auka! Krauja ir kaulas!

Za jej plecami, przy ogniu, Bilecki wydarł się w ciemność wyzywająco, szablisko i czekan nad głową krzyżując. Diament zza Marty wypadł, na nisko ugiętych łapach na krawędź moczaru dobiegł, warczał z sierścią zjeżoną jak szczota na karku. Uskoczył, gdy tylko jeden z topców, długoręka i długonoga mara, zaciekawiony za nim ruszył. Prosto na Martę go prowadził, która czekała już o swą kreskę na ziemi stopami zaparta, z włócznią szpicem nastawioną i uśmiechem szczęśliwym, jakim świeżo poślubione panny zwykły witać swych oblubieńców, gdy ci na uczcie spici drogę do łożnicy zdecydowali się wreszcie odnaleźć.
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."
Aisu jest offline