Na widok pląsów Lucyny, uniósł badawczo brew. Wziął znaleziony fragment drewna w jedną rękę, drugą wyjął Bogdana. Zęby pancernego zwierzaka błyskawicznie wystrugały tabliczkę z liczbą 10. Patridge potrząsnął nią, jeszcze kiedy kompanka wciąż odstawiała dzikie harce.
- Po krótkiej obserwacji*, daję ci tyle… na sto. Obserwuj jak to się robi!
Stanął na palcach, wywinął piruet i skoczył wysoko do góry niczym rącza łania. Przebiegł na palcach parę metrów i efektownie wpakował się do rowu. Otrzepując kamizelkę, wygramolił z powrotem wątłe ciało.
- Tak miało być.
* Ktoś bardziej uważny mógłby zapytać jakimi kryteriami posługiwał się elf, żeby ocenić coś czego nie widział. To trochę jak z tą długonogą brunetką która mija cię, kiedy jesteś z dziewczyną na zakupach. Teoretycznie jej wcale nie widziałeś, ale... no właśnie.