Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2016, 09:33   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bazylia odsunęła się od ściany, zostawiając to coś, co wgniotła w kamień. Odwróciła się w stronę ludzi, niemal od razu unosząc ręce do góry.
- Jesteśmy po waszej stronie - powiedziała niepewnie. Zaczęła się wycofywać w stronę celi.
Ki diabeł, pomyślał Shade, widząc rogi na głowie kobiety, która przed chwilą zatłukła jedno z oczu.
Kiedy jego rany zasklepiły się na wskutek mocy mikstury leczniczej, Roland uważnie przyjrzał się dwójce. Z jednej strony pomogli im uporać się z latającymi oczami, z drugiej jednak oboje nie wyglądali na godnych zaufania. Wygląd kobiety od razu przywrócił wspomnienie ze spotkania z “kapłanką” piętro wyżej; bynajmniej nie te dobre. Może nieco się różniły, jednak diabeł to diabeł. Natomiast mężczyzna wyglądał jakby mógł rozłupać komuś czaszkę gołą ręką… i wynosić z tej czynności dużo frajdy.
Wspierając się na wielkim katowskim toporze, Roland nagle przypomniał sobie wczorajsze słowa barmanki. Spojrzał na Rognira, a później na Bazylię.
- To ty jesteś katem, a ty jego niewolnicą? - zapytał wprost i wyciągnął rękojeść topora w stronę dobrze zbudowanego półorka. - Myślę, że lepiej będziesz się tym posługiwał. Wczoraj wieczorem usłyszałem o was od barmanki w karczmie. Nie ma jej tutaj z wami?
Bazylia rzuciła spojrzeniem na półorka dalej powoli się przesuwając w jego stronę.
- Em… tak i nie - odpowiedziała oszczędnie.
Shade spode łba spojrzał na nieludzia.
- Kat? Olśniewająca rekomendacja - powiedział do Rolanda. - Nie widziałeś niedawno jednego takiego w akcji? Na szafocie?
- Cholera, skoro to są lochy, to tutaj powinni ją zabrać… Kurwa… - mruczał pod nosem Roland. Następnie zaś spojrzał na Shade'a. - Barmanka mówiła, że będziemy w stanie się dogadać. Gdyby chcieli nas zabić, to rzuciliby się od razu na nas, a nie na te latające paskudztwa. Jak dla mnie to wystarczy, by nie brać ich za zagrożenie.
Słowa Rolanda jakoś nie przekonały Shade'a, który spojrzał pytająco na rogatą kobietę.
- A ty co powiesz?
- Ja? - zdziwiła się kobieta. - Ym, nie braliśmy udziału w ścinaniu głów. W zasadzie to głównie tutaj siedzimy pozamykani w celach. Tak. Może nas z raz czy dwa wypuścili do karczmy - wyrzuciła słowa nerwowo nieco opuszczając już ręce na dół. - Chcemy się stąd wyrwać tak samo jak wy… bo jesteście normalnymi przebudzonymi nie?
- To raczej wy nie wyglądacie zbyt normalnie - stwierdził Shade. Kobieta mająca rogi i kopyta, facet, który na człowieka nie wyglądał... Kto tu był normalny lub nie?.
- Poza chęcią wyrwania się stąd… wiecie jak to zrobić? - spytał Rictor po prowizorycznym zabandażowaniu swojej nogi własnym fartuchem.- Jeśli wiecie to macie okazję powiedzieć. Jeśli nie to, kto chce iść to niech się zbiera. Kto nie… ląduje w celi i czeka na powrót kolejnego strażnika. Zmarnowaliśmy już dość czasu na walkę, nie ma co czekać w jednym miejscu aż zjawi się kolejny strażnik, być może z towarzystwem. Miecz i topór z przodu.. reszta za nimi - zadecydował obojętnym tonem mężczyzna. Nie mieli bowiem luksusu czasu na dziwienie się i dociekanie. - Pogadamy w drodze.
- To rozsądne, ale którędy? - zgodziło się diabelstwo uspokajając się. - Mamy klucze po strażniku, od niego się już niczego nie dowiemy.
Bazylia skrzywiła się rzucając ostatnie spojrzenie na martwego idiotę. Wycofała się do celi pospiesznie zbierając manatki w postaci pomniejszych bambetli danych jej i półorkowi. Wszystko wylądowało w prowizorycznie stworzonej torbie z szaty jaką nosiła wcześniej.
- Na górę wpadniemy na innych strażników, a na dole trzymają innych przebudzonych. Proszę powiedzcie mi, że wpadając tutaj mieliście jakiś plan.
- Podobno jest tu gdzieś tunel, którym wynoszą i wyrzucają zwłoki - powiedział Shade. - Jeśli nie w tym miejscu, to pewnie niżej. Inni przebudzeni raczej nie powinni być groźni. Pewnie też zechcą uciec z tego przeklętego miejsca.
- Długo jeszcze będziecie tak gadać, czy może po prostu stąd się ruszymy? - rzuciła pospiesznie młoda kobieta, której imienia jeszcze nikt nie znał. Stała przy schodach zniecierpliwiona, z prowizorycznym workiem na rzeczy zrobionym z prześcieradła
- Przejście jest pod schodami.
- Plan polegał na wyjściu przez klasztor… nie było zbyt wiele czasu na planowanie. Nie w tym mieście - wzruszył Rictor rozwiewając wszelkie złudzenia co do dobrze zaplanowanej akcji. - Czy my wyglądamy na takich co mają jakiś solidny plan?
Po tych słowach ruszył za młodą dziewczyną, która się nie przedstawiła. Gdyż miała rację. Po co gadać po próżnicy.

W tunelu:


Drzwi, prowadzące do tunelu, uległy przeważającej sile wroga... tudzież kluczom, które miał
Rognir szedł korytarzem tuż obok Bazylii, nie zwracając zbytnio uwagi na resztę towarzyszy. Po pewnym czasie dotarli do rozwidlenia, gdzie jedna z dróg mogła prowadzić do wyjścia, a druga zapewne do więzienia. Wizja ratowania skazańców nie spodobała się za bardzo półorkowi.
- Jeśli ratować skazańców to tylko po to, aby w nadarzającej się okazji wykorzystać ich za mięso armatnie - odezwał się po chwili, zastanawiając się nad właściwą drogą. - Więcej bezużytecznych darmozjadów nam nie trzeba. Po co w ogóle ratować kolejną kurwę? Wystarczy nam jedna pocieszycielka - dodał, rzucając wymowne spojrzenie w stronę Johanny, która skuliła się pod jego wzrokiem.
- Urocze - stwierdził ironicznym tonem Rictor i podsumował sytuację beznamiętnym tonem.- Jeśli jest okazja i możliwość… można by przynajmniej ich wypuścić. Może któryś wie coś użytecznego, a nawet jeśli nie, to zrobią chaos w tym miejscu. Niemniej… bądźmy rozsądni. Jeśli cel pilnuje coś potężniejszego niż strażnik z mieczykiem, to lepiej odpuścić sobie bohaterskie zagrywki. Nie jesteśmy herosami.
- A w ogóle wiemy czy to nie będzie ta sama droga? - zauważyła rogata przemilczając słowa półorka.
- To też… prawda - zgodził się z nią Rictor.
- Skoro nie potraficie podjąć decyzji to pozwólcie komuś z jajami to zrobić - odezwał się Rognir i bez słowa wyjaśnienia ruszył korytarzem na wprost. Coś mu mówiło, że droga prowadząca na prawo zaprowadzi ich do cel więziennych, a wtedy pewnie zostałby przekonany przez resztę towarzyszy do uwolnienia kolejnych skazańców. Zważywszy, że mieli zamiar uciec z tego przeklętego miasta, zapasy żywności mogły okazać się kluczowe w przetrwaniu poza jego murami, więc dzielenie ich na więcej niż kilka osób zwyczajnie nie wchodziło w grę.
Speszona Bazylia bez słowa ruszyła za Rognirem. Zaczęła żałować, że w pośpiechu ostatecznie nie wzięła czegokolwiek z torturowani jako broni.
Shade'owi było obojętne, czy więźniowie zostaną uwolnieni, czy nie, jednak doszedł do wniosku, że im większy tłum będzie uciekać, tym łatwiej będzie ową ucieczkę zauważyć.
Ale równocześnie im więcej osób ucieknie, tym trudniejszy będzie pościg za uciekinierami. Były więc i plusy, i minusy podjęcia próby uwolnienia innych Przebudzonych.
Zatrzymał się na moment przy rozwidleniu i spojrzał na Rictora.
- Spróbujemy kogoś uwolnić? - spytał.
Roland nie czekając na odpowiedź Rictora ruszył korytarzem prowadzącym w prawo. Biorąc pod uwagę kształt całego miasta i położenia klasztoru, droga na wprost musiała prowadzić do upragnionej wolności, zaś ta druga...
- Jesteśmy winni to tej dziewczynie - rzucił nieco oschle Roland, zatrzymując się na kilka sekund, by zmierzyć towarzyszy niedoli wzrokiem. Widać po nim było, że reakcja dwójki nieludzi mocno go rozdrażniła. - Jeżeli nie chcecie ze mną iść to proszę bardzo, nie będę was ze sobą ciągnąć na siłę. Czekać również na mnie nie musicie.
Jako że Rictor absolutnie nie ufał i nie wierzył Rognirowi, oraz miał jaja i odzywki półorka tam, gdzie słońce nie dochodzi, to wzruszył ramionami i ruszył za Rolandem. Co jednak nie znaczyło, że traktuje go jako przywódcę… Po prostu… szli akurat w tą samą stronę.
- Zobaczymy… czy się uda kogoś uwolnić - stwierdził w odpowiedzi na słowa Shade’a. - Jeśli to będzie możliwe.
- A nuż się uda - potwierdził Shade, również skręcając w prawy korytarz.
 
Kerm jest offline