Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2016, 19:58   #227
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Wypowiedziane dość obojętnym tonem słowa Ovelisa sprawiły, że Theodor podświadomie spiął się jak do walki. Odruchowo siegnął po rękojeść bojowego rapiera, opanował się z wysiłkiem.

-Połowę? Widzisz...Ovelis...większosć tutejszych to frajerzy. Ty jesteś inny. Czemu nigdy wcześniej o tobie nie słyszałem? Dopiero przyjechałeś do miasta?

- Dość niedawno zawitałem do Waterdeep i postanowiłem sprawdzić czy bogactwa Miasta Wspaniałości faktycznie są takie wspaniałe. - powiedział z uśmiechem przeciwnik Theodora - Ty zapewne jesteś starym wyjadaczem tutejszych kasyn.

-Można tak powiedzieć - Theo starannie ułożył monety w słupku - Planujesz zostać na dłużej?

- Raczej nie na szczególnie długo… ale to nie oznacza, że dam spokój tutejszym hazardzistom amatorom ze zbyt wielką sakwą tatusiów i zbyt wielkim mniemaniem o sobie. - oparł się wygodniej.

Moneta niemal się uśmiechnął.

-Masz mnie za amatora, Ovelis?

Ovelis upił trochę piwa z kufla, które zakupił przed rozpoczęciem partii z Theodorem.

- Tego nie powiedziałem. Nawet dla mnie jest jasne, że ktoś go ograbia kasyno amatorem nie jest… co oczywiście nie oznacza, że nie mogę i jego - przesunął monetę w palcach - pozbawić ciężaru pieniądza.

-Tośmy się dobrali - Greycliff spróbował wina - Dwóch szczęściarzy na tropie złota. Miałbyś ochotę połączyć siły? Tutejsze dojne mućki lubia brydża. Chcesz być moim partnerem? Chyba, że wolisz inne gry? Tarbiss? Kości?

- Jeżeli chodzi o gry to lubię wszystkie, w których wygrana zapełni moją sakwę. - zaśmiał się cicho - Mogę być twoim partnerem, nie mam przeciwwskazań… chociaż żałuję, że nie ograbiłem cię z całego złota!

-Może jeszcze dam ci szansę - odparł Theodor niemal poważnie - Pół na pół?

- Brzmi dobrze. Ufasz w swoje szczęście, czy mu dopomagasz?

-Nie kantuję jeśli chodzi o hazard. W życiu to co innego, ale hazard to sprawa poważna, a kasyno miejsce święte - Moneta zachichotał - Chodźmy. Tam pod ścianą widzę kilka kurek do oskubania.


Ovelis skinął głową, zabrał niedopite jeszcze piwo, które odstawił nonszalancko na tacę przechodzącej kelnerki, jednocześnie zamawiając dość kosztowne wino, i ruszył z Theodorem na "łowy". Faktycznie, ludzie zgromadzeni pod ścianą łatwo chwycili przynętę i dali się wciągnąć w grę z dwoma zaprawionymi hazardzistami.


Gra w brydża rozpoczęła się niepozornie, jednak dość szybko przeszła na poważne stawki. Zachęceni początkowym sukcesem przeciwnicy postanowili zwiększyć obstawiane fundusze, co jednak okazało się być ich trumną. Ovelis grał dość agresywnie i nawet można było mieć wrażenie, że bezmyślnie, jednak jego taktyka wyraźnie dawała do zrozumienia, iż ten gracz wie co robi. Z Theodorem tworzyli wręcz, można by powiedzieć, idealny duet. Ovelis zdawał się tak kierować rozgrywką, aby w odpowiednich momentach obaj wychodzili na swoje. Theo jednak musiał też przyznać, że najsilniejszy z przeciwników musiał mieć potwornego pecha w kartach, który sprawiał, że jego wymarzone ruchy spełzały na niczym. Pierwsza gra zakończyła się sukcesem.


Następne gry również przebiegały w podobnej atmosferze sukcesu, a Theodor, chociaż starał się dojrzeć, nie zauważył żadnych kantów swego "towarzysza na drodze do bogactwa". Wręcz czasem wydawało mu się, iż ten woli trochę spasować ze swoimi zagraniami, aby nie było to zbyt podejrzane. Tak czy inaczej po którejś partii z kolei, w tym jednej przegranej acz niezbyt stratnej, majątek ich obu powiększył się przyjemnym ciężarem złotych monet.

-Wygląda na to, że opłaciło się dzisiaj wpaść do kasyna - Theo potasował karty - Gramy dalej, panowie?

Przeciwnicy w grze spojrzeli to po sobie, to po swoich dwóch zmorach finansowych, po czym jeden z nich burknął coś, co miało wydźwięk słów: "Może innym razem", czemu reszta szybko przytaknęła uradowana, że to nie oni pierwsi się poddali oraz nie stracą więcej pieniędzy grając przeciw tym dwóm.

Theodor z lubością pogładził stos monet. Starannie przeliczył urobek i uczciwie podzielił pieniążki na dwa równe depozyty.

-Dobry z ciebie wspólnik. Nie dość, że ci z którymi grasz nie mają szczęścia to jeszcze dobrze się uzupełniamy jeśli chodzi o styl. Napijesz się jeszcze ze mną? Chyba mam dość hazardu na dzisiaj, a chciałbym jeszcze pogadać - Theodor zawiesił pytająco głos.

- Chcesz opić zwycięstwo? Chętnie. Rzadko spotykam w tych jaskiniach hazardu takich, których mogę nazwać prawdziwymi graczami! - zaśmiał się Ovelis.

Theodor skinął z uśmiechem głową. Razem znaleźli wolny stolik, po czym Moneta zamówił butelkę najlepszego czerwonego wina z Calimshanu.

-Salhud! - Theo wzniósł toast - Za Tymorę! Niech zawsze sie do nas uśmiecha!

Gdy wypili toast Theo ponownie napełnił kubki. Falując winem w swoim kubku z namysłem przyjrzał się Ovelisowi.

-Wiesz, właściwie chciałem cię o to zapytać wcześniej, ale jakoś nie było okazji. Zapytam teraz - Theo pociagnął łyk - To co powiedziałeś wcześniej - “Nie o to chodzi by mieć szczęście lecz by inni go nie mieli”. Skąd znasz to przysłowie?

- To przysłowie? To była dewiza osoby, od której uczyłem się tych wszystkich gier, nazwij go moim mistrzem, a teraz służy mnie jako dewiza. Czemu pytasz? - Ovelis upił solidny łyk wina.

-Po raz pierwszy usłyszałem to przysłowie niedawno w dość szczególnych okolicznościach - Moneta zamyślił się na chwilę - Bardzo szczególnych. Kto jest twoim mistrzem jeśli to nie tajemnica? To musi być wielki gracz.

- Nie znajdziesz go w Waterdeep. - odparł Ovelis - Pochodzi z moich rodzinnych stron w Amn i prawdę mówiąc jest raczej graczem z minionych czasów. Już kiedy mnie uczył nie zajmował się hazardem już za bardzo. Nazywa się Kirvan Ranis. W sumie to chyba nigdy nie dbał o to, żeby być znany w tym pieniężnych światku, a w ostatnich, jakiś kilkunastu latach, a może dłużej, usunął się w cień w Athkatli.

-Tak się składa, że moi pracodawcy też operują w Amn. Dopiero niedawno zjawili się w mieście. - Greycliff pociągnął wina - Jesteś pierwszy raz tutaj? W mieście znaczy się.

- Taak. Wcześniej jakoś ominęła mnie podróż do Waterdeep choć zwiedziłem już trochę miast. Mówisz - twoi pracodawcy - czym się zajmujesz, Moneto?

-Na razie hazardem - uśmiechnął się Greycliff - Ale czasem oprowadzam wycieczki z Amn i pomagam zaklimatyzować się nowoprzybyłym. Chciałbyś zwiedzić miasto? O tej porze roku jest tu urokliwie - Moneta zawiesił na chwilę głos.

Ovelis przez chwilę przyglądał się Theodorowi zanim uśmiechnął się ponownie i odparł:

- Czemu nie. Zrobisz to z dobroci serca, czy chcesz ze mnie jeszcze jakiś grosz wyciągnąć?

-Usługa za darmo, ale mam nadzieję, że popartnerujes mi jeszcze w hazardzie. Może dla odmiany w innym kasynie bo tu już nas chyba znają - Theo uśmiechnął się szczerze - Masz czas pojutrze? Tak się składa, że jutro wieczorem mam spotkanie w interesach, ale pojutrze jestem wolny.

- Dobrze, dobrze… Spotkajmy się więc pojutrze w tym miejscu, tylko o jakiej porze?

-Powiedzmy o godzinie lisa, to chyba pasuje do naszych planów. I udamy się do jakiegoś porządnego kasyna, powiedzmy na ulicę Srebrną do Kości Czerwonego Ksieżyca. - Theodor dopił wino i wstał - Wybacz teraz, ale niedługo mam spotkanie w interesach i muszę być gotowy. Widzimy się niedługo. Niech ci szczęście sprzyja - Theodor skinął glową w pożegnaniu po czym opuścił kasyno.
 
Jaśmin jest offline