Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2016, 23:30   #228
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Wydał tylko ciche westchnienie kiedy zobaczył Melue. Czarodziejka była złotowłosa i piękna jak sama Hanali Celanil. Teraz, gdy zobaczył ją po tak długim czasie, dopiero zrozumiał jak silne stało się uczucie, które żywił od lat. Chwilę zajęło mu dojście do siebie, ze względu na gościa - Ocero, powstrzymał się od zbyt wylewnego powitania.

- Witaj, witaj! Cieszę się niezmiernie, że cię widzę! Miałem właśnie schodzić na dół by wreszcie przywitać się ze wszystkimi, ale musiałem zadbać o swojego gościa - wytłumaczył się mag. - Wejdź proszę. To Ocero - kapłan Selune i człowiek wielkiej wiary. - przedstawiał ich sobie. - Ocero, to Melue Inariell mistrzyni wielu sztuk, nade wszystko zaś najważniejszej Sztuki.
- Błogosławieństwa pani Księżyca dla ciebie, pani. - skłonił się Ocero i zerknął na Quelnathama - Potrzebujecie odrobinę prywatności? Mogę przejść się po domostwie, zaznajomić z innymi rezydentami.
- To nie będzie potrzebne - nagle z głosu elfa uciekła pogoda. - Nie chciałbym czynić zamieszania zanim spotkam się z radą. Czy Eslani jest w Semberholme? - zwrócił się do Melue. - Myślałem, że może chętnie spotkałaby się z moim gościem, gdy będę mówił ze starszymi.
- Jest i zakładam, że z miłą chęcią spotka się z Ocero. - uśmiechnęła się lekko elfka.
Ocero nie był pewny jak się czuje z podejściem elfów wobec jego osoby. Nie był zwierzakiem, czy dzieckiem, którym trzeba się opiekować, ale podejrzewał, że odpowiedź na jego zażalenia składałaby się z jednego słowa. Człowiek. Postanowił więc przemilczęć tą sprawę i wrócił do istotniejszych rzeczy.
- Eslani?
- To półelfia Harfiarka z Dolin. Przyjaciółka Semberholme. Ostatnimi czasy spędza tu wiele czasu. Zawsze chętnie słucha wieści ze świata… hmm… z ludzkich królestw. Zapewne też chętnie podzieli się z tobą wszystkim co wie o naszej osadzie. Jak już mówiłem muszę iść i przekazać różne pilne wieści, a nie chcę przecież żebyś się nudził. - zakończył mało grzecznie, ale zaraz dodał. - Chyba, że wolisz odpocząć po trudach podróży?
- Chętnie dowiem się czegoś o twoich rodzinnych stronach. Kto wie, może twoja znajoma podzieli się jakimiś wstydliwymi sekretami na twój temat.
- Doprawdy zastanawiam się co mogłoby cię zawstydzić - odparł mag. - Eslani przyjdzie niedługo, tymczasem wypocznij dobrze, bo gdy zacznie już mówić nieprędko skończy.
Ocero jeszcze się uśmiechnął.
- Zawstydzić mnie? Nic. Ciebie...?
Para czarodziei była już jednak w połowie drogi do wyjścia i Quelnatham nie usłyszał, albo raczej wolał nie odpowiadać.

***

Schodząc w dół drzewa Quelnatham kontynuował, już śmielej rozpoczętą wcześniej rozmowę.
- Nic mi nie jest moja droga. Na szczęście nic mi nie jest. Niestety inny elfi mag, z którym podróżowaliśmy z Waterdeep uległ wypadkowi. Mam nadzieję, że już opiekują się nim kapłani. - tłumaczył pokonując kolejne gałęzie. - Bardzo bałem się czy zastanę cię w zdrowiu. Po tej próbie magicznego kontaktu myślałem, że musiało się stać coś strasznego. Dopiero później, kiedy usłyszałem o Corellonie, mogłem się uspokoić. Co się działo przez ten czas? Kto odpowiada za tę magiczną osłonę nad Cormanthorem?
- Świat zdawał się stanąć na głowie. Początkowo nikt nie wiedział co tak naprawdę się stało. Naraz wszyscy zgromadzeni w lesie wyczuli coś… Nie umiem tego nawet nazwać. Obecność czegoś potężnego? To samo uczucie towarzyszy ci, gdy przyzwana zostanie potęga z planów, jednak to było silniejsze oraz… inne. W pierwszym odruchu przerażające swoją potęgą, żeby po chwili jakby niezdecydowane ze śmiertelnego wroga przerodzić się w coś, co samym swoim istnieniem nie czyha na nas. Nie umiem bardziej tego wytłumaczyć słowami. - westchnęła lekko - O Corellonie dowiedzieliśmy się dopiero po dniach, jako że dziwna wtedy aura zdawała się już nie docierać do każdego krańca Cormanthoru, a raczej skupiać się na jednym miejscu…
Słyszałeś kiedyś o Timarealu Erivanie? - zapytała nagle.

- Nie, kto to taki?
- Kiedy odkryliśmy obecność naszego Stwórcy pośród drzew Cormanthoru, kiedy stało się dla nas jasne, że oto sam bóg zstąpił wśród nas, a te informacje zostały przyniesione wraz z tymi, którzy wrócili z poszukiwań owej potęgi, którzy zostali wysłani dla zbadania, czy to jakiś wróg się nie obudził, okazało się, że Corellon Larethian nie znajduje się na Torilu w swej boskiej powłoce. - uśmiechnęła się, jednak jakoś niemrawo - Nie dziwne, że nie słyszałeś o Timarealu, choć teraz elfy tego lasu znają dobrze jego miano. Był on jednym ze strażników przemierzającym okolice Elfiego Dworu, a teraz… Teraz jest kimś więcej. Nazwałabym go wybranym przez naszego boskiego przodka na naczynie dla iskry boga. Corellon Larethian nosi teraz powłokę śmiertelnika, tego właśnie Timareala Erivana.
Quelnatham aż przystanął słysząc te rewelacje. Ponownie przypomniały mu się plotki, które słyszał w Waterdeep. O kobiecie, w którą wcieliła się Elistraee. Co jednak zmienia to wcielenie? Czy nawet sami bogowie nie mogą korzystać z własnych mocy?
- Jak? Skąd to wiesz? Albo raczej po czym to poznano? Na Północy kapłani oszaleli, nie wszyscy, - poprawił się - ale niektórzy. Ich modlitwy pozostawały niewysłuchane i nie mogli korzystać z boskiej mocy. Czy pod postacią śmiertelnika Corellon może korzystać z pełni swej potęgi?
- Jeżeli zapytasz kapłanów Corellona z Semberholme czy otrzymują iskierki boskiej mocy, czy czują jego obecność - odpowiedź będzie negatywna. Jeżeli jednak tych samych kapłanów powiedziesz chociażby w pobliże Elfiego Dworu - odzyskają pełnię swych mocy, a zerwana więź zostanie na nowo ustanowiona… na tak długo, jak długo będą przebywać w pewnym zasięgu osoby naszego boga. Czy sam Corellon może korzystać… Na to ci nie umiem odpowiedzieć, jednak z tego co wiem, raczej nie było jakiś wielkich problemów, chociaż… Zawsze mi się wydawało, że bogowie, jako i zsyłani przez nich awatarowie, a nawet bardziej, powinni przytłaczać śmiertelnika aurą, która w tym wypadku jest potężna, jednak nie na tyle, na ile jest nasze wyobrażenie takowej… Ale co my w sumie możemy o tym wiedzieć?
- To prawda… W znanej historii Corellon wysyłał awatarów tylko kilka razy. Zawsze w wielkich i ważnych momentach.

Zbliżali się już do najniższych konarów, na których siedziała świątynia Labelasa i tym samym jedna z bibliotek Semberholme. Quelnatham dał Melue znak, że wstąpi na chwilę. Eslani, która poszukiwała w księgach wiadomości na temat początków harfiarskiego stowarzyszenia zwykle przebywała właśnie tam.
Mag przywitał się prędko z wszystkimi obecnymi w świątyni, a nie było ich wielu, i odnalazł półelfkę. Pośpiesznie, ale zachowując podstawowe zasady grzeczności wytłumaczył jej całą sytuację i uprzejmie zaprosił do swego domu, gdyby chciała poznać przybyłego aż z Waterdeep gościa. Wracając do Melue cisnęło mu się jeszcze jedno pytanie.
- A co z innymi z Seldarine? Czy coś o nich wiadomo?
- Dobrze, że zadajesz to pytanie, bo właśnie miałam to wyciągnąć na wierzch. - zaczęła elfka - Całe Seldarine nie objawiło się pośród nas… prócz dwóch z bogów. O jednym już wiesz, królu Seldarine, jednak choć aura drugiego wydała się przytłumiona przez Corellona, to w Elfim Dworze towarzyszy on swemu seniorowi, a mowa tutaj o nikim innym jak o Labelasie Enorethie.
Choć trudno w to uwierzyć serce Quelnathama jeszcze przyśpieszyło. Labelas Enoreth, jego opiekun, Mędrzec Zachodzącego Słońca! Tym bardziej musi udać się do Dworu!
- Kto został obdarowany takim zaszczytem? Z pewnością któryś z wielkich uczonych albo kapłanów?
- Tak by się wydawało prawda? - uśmiechnęła się lekko kobieta - Nie znam powodów wyboru takich osób jak Timareal, ale i tutaj sprawa nie ma się tak, jakby się wydawała. Oczywiście Timareal był... Jest… wiernym Corellona, ale to nie ma znaczenia. Esencja samego Labelasa Enoretha została wtłoczona w Farnerisa Idiluina… o którym zapewne jak i ja nigdy nie słyszałeś. To dość młody elf stąpający po ścieżce Sztuki, jednak bez konkretnych osiągnięć.

Wieszcz miał teraz nad czym rozmyślać. Melue odpowiedziała na większość pytań, które chciał zadać Ellindaenowi. Przez dłuższy czas szli w ciszy. W świątyni Corellona spotkali starego kapłana. Mag przywitał się z nim serdecznie i krótko opowiedział o tym co wydarzyło się w drodze powrotnej. Zdrowiu Lyesatha nic nie zagrażało, był już pod fachową opieką. Otrzymana mikstura poradziła sobie doskonale, choć kapłan był mile zaskoczony, że ktoś w okresie, gdy taka magia jest rzadkością zgodził się podzielić tym specyfikiem. Według niego było to bardzo poprawne zachowanie. Powiedział także, że Lyesath powinien się niedługo przebudzić i prócz uporczywego bólu głowy, który powinien szybko ustąpić, nie będzie odczuwał innych skutków tego uderzenia.
Żegnając się obaj zapewniali o wieczornym spotkaniu. Rada Drzew miała wysłuchać co Quelnatham miał do powiedzenia, chociaż w obecnej sytuacji jego wieści były warte niewiele więcej niż zeszłoroczny śnieg.

~~~


Wieczorem, gdy księżyc wstawał nad jeziorem Sember, zebrała się Rada Drzew, starszyzna i władza Semberholme. Po dopełnieniu zwyczajowych grzeczności i wygłoszeniu tradycyjnych zapowiedzi Quelnatham stanął w środku kręgu i długo opowiadał o tym czego dowiedział się na Północy. O radzie u Alustriel, o wieszczącym chłopcu-mieszańcu, o tym jak bogowie zamilkli. Mówił o swych towarzyszach, Ocero i Erilienie, o pełnej niebezpieczeństw drodze do Waterdeep, podkreślając skrytobójcze zamachy, darował jednak szczegóły i spory związane z obozowiskiem drowów. Zdawał relacje ze stanu w jakim zastał Waterdeep, oszalałych kapłanach, spalonych świątyniach, dziwnych, niewytłumaczalnych wydarzeniach, wreszcie o kulcie odrzucającym bogów i późniejszym śledztwie. Wreszcie krótko zreferował powrotną podróż i wypadek Lyesatha.
- To wszystko przekazuję wam prawdziwie według mojej najlepszej wiedzy. Teraz zaś zdaję się na waszą mądrość. - zakończył.

- Nadszedł czas, w którym poddaje się w wątpliwość poczytalność niektórych kapłanów, bogowie pojawiają się na Torilu w powłokach swych wiernych, a wszystko to okraszone jest, jak mówiłeś, szalonym kultem niewiary. To wszystko w tak krótkim czasie na nas spadło… - kiedy słowa Quelnatham przebrzmiały głos zabrał przewodniczący Rady Semberholme - Wizje, które sprowadziły cię, szanowny Quelnathamie, do Silverymoon miały swój sens, jednak najwyraźniej za późno zostały odczytane żeby stać się wskazówką i zapobiec temu, co się stało, chociaż… my i tak w boskie sprawy nie moglibyśmy ingerować. - zamyślił się na chwilę - Czy od czasu, odkąd zacząłeś swą podróż, miałeś jeszcze jakieś wizje?
- Tak. Jeszcze dwukrotnie doświadczałem podobnych widzeń, o podobnie katastroficznej tematyce. Nadto nie byłem osamotniony w tych doświadczeniach, jak okazało się na radzie u pani Alustriel. Mój zagubiony towarzysz, półelf Aeron jeszcze częściej doświadczał wizji.
- Wielka szkoda, że nie możemy wysłuchać tego pół elfa, skoro jak mówisz, on najczęściej doznawał wizji. Jednak wszystko to, co się wokół nas dzieje przyprawia tylko o więcej pytań niżeli odpowiedzi, a fakt, że Corellon Larethian i Labelas Enoreth dzielą z nami ziemie Cormanthoru nie sprawił, że wiemy więcej. Cokolwiek się tu dzieje umyka śmiertelnym, a nieśmiertelni także najwyraźniej mają swoje tajemnice. Teraz Elfi Dwór zdaje się odżyć ponownie. Stał się rezydencją naszych dwóch spośród Seldarine oraz tych elfów, które przybyły im służyć lub chcą zaznać ich obecności. To… szalone czasy jak i szaleni byli kapłani, o których mówiłeś. Pytanie jest jednak - co zamierzasz teraz, Quelnathamie? Z naszej strony powinieneś wiedzieć, że uznajemy za najwyższe dobro dla elfiej krwi, o ile nie dla każdej krwi dobrych istot, dowiedzieć się tyle, ile to będzie możliwe na temat tego, co tak naprawdę nam się przydarzyło.
- Zgadzam się z tobą w zupełności. Te zagadki nie są do rozwikłania dla śmiertelnych. Za pozwoleniem czcigodnych mam zamiar udać się jak najprędzej do Elfiego Dworu. Być może ci, którzy są blisko bogów będą w stanie udzielić mi jakichś wskazówek. Jeśli zaś nie powiedzą więcej niż inni, pozostaje mi zaufać mądrości Seldarine i oddać się w ich służbę.
- Prawdę mówiąc, Quelnathamie, możesz mieć rację, jednak z tego co wiem o dostąpieniu zaszczytu przebywania w boskiej obecności, ci którzy otrzymali takie zezwolenie mówili, że bogowie zdawali się na coś, lub kogoś, oczekiwać. Trwoży me serce takie oczekiwanie, bo może one oznaczać jak i oczekiwanie na dobro, ale także jak i oczekiwanie na zło. Chcielibyśmy, abyś był ostrożny, bo nie wiadomo co się stać może. Teraz pozostaje pytanie - co z twoim ludzkim towarzyszem?
- Pozostanę w Semberholme do czasu gdy mag Lyesath będzie w stanie podróżować. Wtedy wspólnie ruszymy do Elfiego Dworu. Mam nadzieję, że za naszym wspólnym wstawiennictwem któryś z Wysokich Magów albo kapłanów Corellona pomoże nam w docieczeniu dziwnych mocy i zdarzeń jakie miały miejsce w Waterdeep. Ocero zapewne rad będzie wrócić do domu z tak cennymi wiadomościami.
- Mam nadzieję, że twoja droga nie będzie ciernista, Quelnathamie, a twój ludzki towarzysz pozbędzie się klątwy. I mam nadzieję, że obawy nas wszystkich co do niepewnej przyszłości okażą się błędne.
 
Quelnatham jest offline