Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2016, 21:22   #12
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Visena
1 Tarsakh, Śródzimie, Roku Orczej Wiosny

Rzeczowa dyskusja przy stole w miarę szybko ustaliła priorytety drużyny. Szczury, zioła, a reszta w międzyczasie. Viseńczycy wiedzieli z doświadczenia, że życie rzadko idzie zgodnie z planem toteż pomyśleli też o alternatywach. Póki co jednak zapłacili za napitki i wyszli na słońce, mrużąc oczy. Od ‘Gnijącej macki’ do zachodniej bramy było dosłownie kilkadziesiąt metrów, które pokonali raźnym krokiem. Dwóch młodzików stróżujących przy bramie powitało ich wesoło, choć jeden z nich skrzywił się na widok Panria. Zaklinacz udał, że tego nie widzi; po wybuchu tu i ówdzie słyszał pomruki, że jego wężowe oczy to z pewnością znak demonicznego paktu. Skoro Kelvin Łowca mógł zostać zwilkołaczony to czemu Panril nie mógł zostać zdemoniony? Na szczęście mówiły tak tylko najgorsze wiejskie plotkary; niemniej jednak zaklinacz wiedział, że takie gadanie może roznieść się jak ogień jeśli tylko czymś większym podpadnie. Należało się wykazać, a pomoc rodzinie Warsa - Viseńczykom z urodzenia - była dobrym początkiem.

Przystań nie była daleko. Długi pomost, pięć łodzi (i jedna na jeziorze) i duży drewniany budynek, do którego ściągano na zimę łodzie, rybacki sprzęt. W nim znajdował się także warsztat, w którym Warsowie naprawiali łodzie. W murowanej piwnicy trzymano świeże, marynowane i suszone ryby, a w lecie również nadwyżki mięsiwa - choć to ostatnie zdarzało się ostatnio rzadko. Całość odgrodzona była od pól wysokim płotem - nie była to palisada, ale mogła wytrzymać pierwsze natarcie wrogów. Bliżej palisady stała niewielka chata i to tam drużyna skierowała swe kroki.

Przed domem siedziało kilka kobiet i dziewcząt - wnuczek i prawnuczek Warsa - naprawiających sieci. Inga zapadła w bujany fotel, wystawiając twarz do słońca, a Wars siedział obok, strugając jakąś zabawkę. Nikt nie wiedział ile małżeństwo ma lat; byli w Visenie “od zawsze”. Staruszka od kilku wiosen nie domagała na umyśle. Pogrążona we wspomnieniach była niewyczerpanym źródłem opowieści o przeszłości Viseny i Osady, lecz z teraźniejszością miała już niewiele wspólnego. Czasem zdarzało jej się wędrować pozornie bez celu po okolicy, lecz miała tak liczną rodzinę (Warsowie byli spokrewnieni chyba z każdą rodziną we wsi), że zawsze jej ktoś pilnował. Gdy zobaczyła nadchodzącą grupę uśmiechnęła się, ale nie wyglądało by kogokolwiek rozpoznała. Za to Wars wstał, otrzepał się z trocin i ruszył w ich kierunku. Gdy Tiva wyjaśniła mu po co przybyli zaklął szpetnie.
- Od wybuchu te cholerne gryzonie rozpanoszyły się nie do pojęcia. Kotów tom ani jednego nie widział w okolicy od paru dni, sieci poniszczyły, beczki z rybami przegryzły; nawet mi zięcia… pra-zięcia… - zawahał się, chyba licząc stopień skoligacenia. - Mniejsza z tym; w każdym razie jak go użarły to do tej pory nie doszedł do siebie. Nawet na zewnątrz o zmierzchu wyłażą, bezczelne! Strach się do szopy zbliżać, a do piwnicy wejść to już zupełnie nie idzie! Pułapki? Trochę drobnicy się nałapało i tyle. Trucizna? Że niby co, tojadu miałem szukać, czy muchomora? Eee gdzie! Szczur nie kura, mądre toto i zaraz świństwo wyczuje. Wykurzyć chłopaki próbowali, też nic - widać inne wyjścia mają. Zresztą rzucały się na ludzi jak wilki, dopiero przed ogniem się cofały. Ech… Jak się zeźlę to spalę cały magazyn i tyle! - zacietrzewił się, po czym oklapł. Wiadomo, nie mógł spalić źródła utrzymania siebie i całej licznej rodziny. - Zapłacę po srebrniku za każdego ubitego szczura, a jak już nie wrócą to dorzucę jeszcze beczkę ryb. Jak ułowimy.

Wnuk, zięć czy inny pociotek Warsa zaprowadził drużynę do magazynu i pokazał wejście do piwnicy. Sam wyraźnie nie miał ochoty wchodzić do środka. Budynek - jak większość tego typu - był dość zagracony i szczury miały setki miejsc, w których mogły się schować. Psy poniuchały, powarczały, lecz spod starych beczek i desek nie wyszedł żaden gryzoń. Te najwyraźniej rezydowały w piwnicy, do której prowadziła klapa w podłodze i dość szerokie kamienne schody. Pod warstwą ziemi i śmiech podłoga również była kamienna i Schnapelowi przypomniały się opowieści o zagubionych twierdzach. Zresztą Wilczy Las sam miał takich kilka. Wojownik nie mógł się już doczekać, by ruszyć do Lochu pokonać Potwory!

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-04-2016 o 21:26.
Sayane jest offline