Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2016, 18:56   #30
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Nowy York, Mutazone, Prywatna Praktyka Psychologiczna

Helen pożegnała ostatniego pacjenta i powoli szykowała się do zamknięcia gabinetu, gdy do drzwi ktoś zapukał. Było już dobrze po ósmej wieczorem ale czasami zdarzało się, że pod sam koniec jej dnia pracy, pojawiały się osoby wysłane przez Adriana Lewisa. Temu politykowi nie odmawiała odkąd zgodziła się należeć do tajnej grupy, którą założył pół roku po śmierci Karen i Rose.

Dzień Krwawej Róży i wieczór kiedy złożył im swoją propozycję zostały głęboko wyryte w jej pamięci. Choć propozycja Lewisa była na swój sposób okrutna, to nikt ze zgromadzonej tamtego dnia szóstki nie zaprotestował. Najwyraźniej nie tylko ona uważała, że zrobiła zbyt mało, by nie dopuścić do tragedii. Później śmiała się w duchu, że w zasadzie wszystkim, łącznie z nią samą, przydałaby się porządna terapia. Zamiast terapii otrzymali jednak coś lepszego - trening, który przygotował ich do reagowania w kryzysowych sytuacjach. Nie było łatwo nawet dla niej, trenującej sztuki walki od ponad dziesięciu lat. Wymagano od nich przekraczania własnych granic i ciągłego pokonywania słabości. McDara zdając sobie sprawę jak trudno musi być pozostałym dwóch dziewczętom, starała się je wspierać nie narzucając się jednocześnie. Sama z początku miała ogromne problemy z zaakceptowaniem własnych ograniczeń. Zdolności pozostałych wydawały się jej o wiele bardziej przydatne niż jej uzdrawianie. Spędzała długie godziny w Kopule, by poszerzyć własne możliwości ale do dnia dzisiejszego nie zdołała cofnąć żadnej choroby. Dopiero dłuższa rozmowa i sparing z Olivierem wybiły jej z głowy tracenie czasu nad tym czego nie jest w stanie uczynić.

- Proszę - Odpowiedziała.
Do pokoju wszedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna w elgenckim, szarym garniturze.
- Dobry wieczór. Steven Randal. - Przedstawił się przyjemnym głosem.
- Dobry wieczór. Proszę siadać. - Pacjent wyglądał i przedstawił się zgodnie z opisem jaki dostała w ostatnim mailu od Lewisa. Wyciągnęła blok lisowy, długopis i usiadła na wprost mężczyzny w drugim fotelu. Zapowiadał się długi wieczór.

***

Do mieszkania dotarła dopiero po dwudziestej trzeciej. Mieściło się w jednym z apartamentowców z własnym ochroniarzem i było oddalone od domu Adriana Lewisa zaledwie o dziesięć minut biegu.
Nie dane jej było jednak wejść od razu do budynku, gdyż tuż przed drzwiami usłyszała znajomy głos.

- Helen! - Odwróciła się jego kierunku, by zobaczyć zbliżającego się do niej zatroskanego blondyna w zwykłych jeansach i skórzanej kurtce.
- Kev.. - Westchnęła w duchu, a potem spojrzała na mężczyznę z lekkim przestrachem. - Zapomniałam o spotkaniu? - Spytała.
- Zgadza się… Znowu. - Kevin stanął przed nią i jak to zwykle miał w zwyczaju chciał zburzyć jej z trudem ułożoną fryzurę ale złapała go szybko za rękę.
- Przepraszam… Miałam nadprogramowego pacjenta, a teraz jestem okropnie zmęczona… Wynagrodzę Ci to jakoś.
Kevin westchnął ciężko, w oczach czaił mu się smutek.
- Nie odbierałaś też komórki… - Nim zdążyła coś odpowiedzieć pokręcił lekko głową. - Sądzę, że jednak miałaś rację i powinienem dać sobie spokój. - Odezwał się po chwili. - Chciałem Ci to powiedzieć osobiście, dlatego przyszedłem.
- Przykro mi, Kev…
Blondyn pokręcił lekko głową.
- Ostrzegałaś mnie… Uważaj na siebie.
- Ty również… I przepraszam. - Spojrzała na mężczyznę ze smutkiem.

Ten uśmiechnął się lekko i odszedł szybkim krokiem. Nie próbowała go zatrzymywać, od początku wiedziała, że z tego nic będzie. Spędzili razem miłe chwile ale nie umiała się zaangażować. Nie pierwszy raz zresztą. Nie potrafiła być w związku, kiedy na jeden telefon musiała być gotowa wszystko rzucić i ruszyć tam gdzie Lewis wskaże. Przyzwyczaiła się więc do krótkich i mało znaczących znajomości, a z biegiem czasu było ich po prostu coraz mniej. Ten z Kevinem był prawdopodobnie ostatnim na dłuższy czas, o ile w ogóle nie zrezygnuje z tej namiastki prywatnego życia.
Wjechała windą na piąte piętro i weszła do swojego mieszkania. Była zmęczona ale po rozstaniu miała ochotę odreagować. Przebrała się więc w dres i zaczęła starannie okładać worek treningowy.
 

Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 11-04-2016 o 22:12. Powód: kosmetyczne zmiany
Blaithinn jest offline