Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2016, 19:35   #113
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Tiliar R’azd oraz Jepth Nottle

Sam Drzazga nie wiedział już ile siedzi w tej ciasnej klatce z drewna, ale czas mu się diabelnie dłużył. Przy użyciu gadzich kłów i pazurów próbował co jakiś naruszyć konstrukcję więzienia, ale drewno było mocne i trzymało, ale uginało się od czasu do czasu pod kłami. Nie żałował ich, cenniejsza mu była wolność od pełnego uzębienia. Ale Tiliar miał czas i kiedy tylko strażnicy oddalali się pilnować dalszych pudeł, piłował. Twój współwięzień przypatrywał się temu z typowym dla marlów wyrachowaniem. Jaszczuroczłek go kojarzył, on też był z koczowiska, trafił tu zaledwie dwa dni temu. Zapewne i on miał plany rozpracować to co się działo z zaginionymi, teraz niestety obaj siedzieli naprzeciwko siebie. Bystre gadzie oczy obserwowały otoczenie, odbijające światło okulary maski marla nie zdradzały niczego.

Strażnicy byli zwierzoludźmi, a wiele bardziej rozłożyste poroże niż u demonów zdradzało ich przynależność rasową, ale nie tylko. Również futro, ohydne mordy, racice… Fauny zwane też zwierzoludźmi nie byli często spotykaną rasą, zazwyczaj trzymali się lasów. Ci którzy żyli wśród innych ras zazwyczaj bywali wypędzeni ze swoich domów przez innych członków plemienia za karę. Potrafili też rozmawiać ze zwierzętami, a przynajmniej z nimi się komunikować. Co ważne, żyli też cholernie długo i byli naprawdę wytrzymali jeśli idzie o wysiłek fizyczny. Mieli prawdopodobnie takie same zasady jak driady, lecz byli o wiele mniej ustępliwi i mniej łagodni. Jeden z nich akurat otworzył sąsiednią klatkę i wyciągnął za nogę jakiegoś szamocącego się człowieka. Próbował się wyrwać, ale na nic mu się to zdawało. Przygnieciony kopytem został prawie unieruchomiony, tylko ręce się szamotały jak w mechanicznej kukle jakie widywał Jept na rodzinnej wyspie. Wtedy też spadł na jego szyję topór, a oddzielona od tułowia głowa została uniesiona wysoko, na wysokość twarzy fauna. Resztę zabrano. Fauny rozmawiały w swoim własnym języku, więc trudno było zrozumieć przeznaczenie ciała. Z pomocą przyszedł wam drugi faun z rzeźnickimi narzędziami w dłoniach, który podążył za tymi którzy ponieśli ciało. Strażnicy nadal was nie odstępowali.


W tym samym momencie zauważyliście że do jednej z klatek wrzucana jest dwójka dzieci, człowieka i elfa, jak mogliście spostrzec. Strażnicy zarechotali ohydnie, ten dźwięk akurat w każdym języku prawie brzmiał tak samo. Z drugiej strony zamknięta była driada, co było dość niezwykłe. O ile wam było wiadomo, driady miały swego rodzaju przymierze z faunami. Kiedy odeszli, a Tiliar wrócił do piłowania jedna z desek poluźniła się. W oczach marla i sáurio pojawił się błysk nadziei.

Azriel oraz Tehanu

Demon oraz kotołak kierowali się brzegiem jeziora, tak samo jak zaginione dzieci nie wiedząc na co liczyć. Śladów nie było lub też zostały dobrze zatarte, lecz nic na to nie wskazywało. Ślady dziecięcych stópek nagle się urwały, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Nie chcąc wracać od razu do obozu bez żadnych informacji, poszliście dalej. Arin oraz Tahal szli za wami mając szczerą nadzieję na rozwiązanie tej zagwozdki i złapania posiadającego fragment klucza maga, lecz ów ten mógł być wszędzie i mógł też np. teraz was obserwować spod postaci drozda lub konika polnego.

Gdyby nie Tehanu i jego kocie zmysły, bylibyście kompletnie zaskoczeni. Kotołak rzucił w stronę jednego z demonów by ten uważał, ale było zbyt późno. Bełt kuszy wbił się między rogi demona, a ten jak ścięty z nóg upadł wam pod nogi. Azriel przybrał pozycję bojową dobywając miecza, ale już wiedział iż walka jest przegrana. Z lasu wylał się niewielki oddział faunów, lecz nie zaatakowali.
- Poddajcie się. Rzućcie broń, jeżeli władacie magią tak samo jak ten tutaj – wskazał na ciało Tahal – Wtedy lepiej jej nie używajcie.

Ten faun wyróżniał się na tle innych, nie miał przy sobie broni, a jedynie kostur. W dodatku był odziany w długi, ciemno zielony płaszcz. Rogi rozchodziły się we wszystkie strony. To nie mógł być nie kto inny jak poszukiwany przez was mag. Niestety, Tehanu tak samo jak Azriel wiedzieli kiedy śmierć jest pewna. A walka oznaczała jedno – śmierć. Nie wiadomo było jakimi sztuczkami dysponuje mag, nie wiadomo też było ilu faunów czeka w lesie na wszelki wypadek jakbyście się nie poddali. Rzuciliście broń, choć nie bez oporów. Wasza trójka została skrępowana, a na głowy zarzucono wam worki na głowę. Widzieliście tylko jak podnoszone jest ciało Tahala.

* * *

Worki zostały wam ściągnięte dopiero przed drewnianymi klatkami. Wcześniej odebrano wam cały dobytek. Gdzieś brakowało Arin. Zostaliście wpakowani do jednej klatki. Mieliście sąsiedztwo – marla i sáurio. Klatka szybko została zamknięte na kłódkę, po czym strażnicy ruszyli do swych strażniczych czynności.
Analizowanie swojego położenia przerwał coraz głośniejszy krzyk niosący się po drzewach, a następnie głos.
- NIE! ZOSTAWCIE!
Spojrzeliście tylko na siebie. Głos z pewnością należał do Arin. Krzyk oraz głos szybko ucichły.

Reeva oraz Set

Tunel jakim podążaliście raz prowadził w dół, aby to z kolei znowu prowadzić w dół. Po kierunku marszu mogliście wspólnie stwierdzić że kierujecie się nie w stronę klifów, a w stronę wybrzeża. Nic nie zdradzało tego aby w coś zamieszkiwało korytarz, aż do pewnego momentu kiedy to korytarz przeistoczył się w okrągłą komorę z jeziorem na środku, zapewne słonym.


Na ścianach wisiały wygaszone pochodnie, a pod nimi stoły. Głównie były puste, lecz na jednym z nich wisiały alchemiczne światełka, rzecz dość przydatna bowiem po wstrząśnięciu dawało blade, aczkolwiek przydatne światło. Cztery sztuki, w tym jedno nie działało, zapewne zostało już wykorzystane.

Na pozostałych stołach leżały znajome skrzynki oraz puste worki na składniki alchemiczne. Słabe światło lampy rzucało swój blask na coś pod wodą, co wypatrzyły bystre oczy Seta. Z pewnością coś tam było. Alchemiczne światło mogło pomóc w nurkowaniu, co być może i robił sam Ragnar.

Zaczęło wam też świtać, iż Ragnar nie był z pewnością tylko rybakiem, a kimś w rodzaju handlarza lub może nawet przemytnika zabronionych lub rzadko spotykanych składników. Tylko komu mógł je sprzedawać?

Tiria oraz Gonael

Naprawa dachu szła błyskawicznie, na tyle że nie zwróciliście uwagi na pałętającą się to tu, to tam elfkę która nie mogła usiedzieć na miejscu. Ivyet najpierw kręciła się wokół domu, obserwując jak naprawiacie dach przygrywając wam na lutni to, na co mieliście życzenie o ile jakieś mieliście. W przeciwnym wypadku po prostu grała to co akurat chciała sama. Ale i rzępolenie na lutni nie mogło trwać wiecznie, więc zakomunikowała iż uda się do lasu i poszuka jakiś jagód lub grzybów – w końcu była leśnym elfem. Okolica wydawał się czysta co potwierdzała obecność hobbita.

Kiedy nie wróciła po godzinie, zaczęliście się niepokoić. Tak samo nie wracała Reeva oraz Set, którzy przepadli w jaskini. Wiedzieliście natomiast że tamta dwójka, cokolwiek siedziało w jaskini, nie jest im straszne i dadzą sobie radę. Elfka choć miała do obrony sztylet i zawsze mogła też kogoś zanudzić grą na lutni, nie popisała się w czasie ataku ślepaków przez co naprawdę się zaniepokoiliście. Choć okolica wydawała się spokojna, zawsze mógł zawitać tu jakiś pomiot z Rozdarcia, mogli ją zaatakować Ci którzy niepokoili hobbita lub nawet inni ludzie. Wstrzymywaliście się jeszcze z wszczęciem alarmu i rozpoczęciem poszukiwań, ale wiedzieliście że znajomość elfiego języka jest przydatna i może się wam jeszcze przydać nie raz.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 11-04-2016 o 20:10.
SWAT jest offline