Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 00:48   #4
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Uciekłaś - stwierdził fakt siadając pod oknem, patrząc na ruszający się ogon Amarie. I nie tylko ogon.
Westchnęła przenosząc na niego wzrok, w którym kryła się odrobina skruchy, jednak zdecydowanie mniejsza od winy.

- Nie lubię tłoku - stwierdziła, wyciągając się i kładąc głowę na złożonych rękach, które posłużyły za poduszkę. - Nie gniewasz się, prawda?

- Nie. Raczej nie - odpowiedział krótko.

- Mhm - mruknęła w odpowiedzi nie do końca wydając się przekonaną co do prawdziwości tych słów. Na stryszku zapanowała cisza. Amarie przyglądała się Tarielowi spod przymrużonych powiek. Aki z kolei nie interesował się żadnym z nich, w najlepsze drzemiąc sobie na sianie.

- Jutro ruszam dalej - poinformowała go demonica uśmiechając się przy tym nawet wesoło. - Zostajesz tutaj?

Iluzjonista pokręcił głową.
- Nie, to miejsce jest tylko przejazdowe. Nie zostaję w jednym miejscu na dłużej. Jeszcze by mnie miejscowe kobiety za bardzo rozpuściły - wzruszył ramionami kończąc półżartem.

Amarie przewróciła oczami i prychnęła.
- Jeszcze uwierzę, że by ci się to nie spodobało - wyraziła swoją wyjątkowo wyraźnie brzmiącą wątpliwość co do owej wiary. - Dokąd teraz?

Po owym pytaniu nastąpiła zmiana pozycji. Pająk bez wątpienia powinien podziękować mężczyźnie bowiem zapowiadało się na to, że tym razem dane mu będzie dokończyć w spokoju swoją pracę. Demonica usiadła, zapewne by mieć lepszy widok na rozmówcę. Ogon wyglądał ciekawie zza jej ramion, lawirując pomiędzy prawym i lewym.
Zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami.

- W zasadzie... Gdziekolwiek. Może do jakiegoś większego miasta. Może zarobię trochę i ponownie przez jakiś czas będę miał spokój? - zapytał nie oczekując odpowiedzi.
- A ty dokąd zmierzasz?

- Przed siebie - odpowiedziała, ozdabiając słowa wzruszeniem ramion. - Kolejna karczma, miasto lub wieś. A może żadne z nich? Nie robię planów, one jakoś tak same zwykle się tworzą - dodała, rozkładając dłonie. - Jeżeli jednak to na zarobku ci zależy to Tys powinno być twoim kolejnym celem. Konkurencja jednak będzie znaczna. - Przestrzegła, dzieląc się swoją wiedzą o okolicy i pochylając nieco do przodu. - No, chyba że chcesz poszukać Luksa - dodała konspiracyjnym szeptem.

- A coś więcej? - zapytał spoglądając na demonicę.

Ponownie wzruszyła ramionami, prostując się.
- Nic więcej - oświadczyła, przechylając nieco głowę. Ogon przesunął się na bok i otoczywszy jej talię wsunął w dłoń dziewczyny. - Planuję go odnaleźć. Tylko… - Jej wzrok wbił się w Tariela z nowym błyskiem wyrażającym czujność. - Wiesz… To nie do końca bezpieczna zabawa.

- Po co ci on? - zapytał krótko ze ściągniętymi brwiami.

- Musi być jakiś powód? - Wydawała się zdziwiona tym pytaniem. - Może lubię wyzwania? Może jestem ciekawa demona, który jest nieuchwytny? Ty nie jesteś?

- Zazwyczaj pojawia się powód w działaniach tego typu. Zwykle nie ryzykuje się dla samego zaspokojenia. Ciekawości - dodał szybko.

- Może i jestem, ale dla samej ciekawości? - powiedział z wątpliwością w głosie.

- I przygody - dorzuciła z nową dozą entuzjazmu. - Ale to tylko taki pomysł na przy okazji. Ostatnio i tak niewiele o nim słychać. Może się nawet okazać, że już go ktoś dopadł, chociaż pewnie by o tym głośno było.

Zamyśliła się na chwilę, jednak dość szybko zbyła owe myśli pokręceniem głową.
- Niedługo zacznie tu być trochę tłoczno - ostrzegła. - I głośno. Pora się ewakuować na górę - wskazała na belki sufitowe.

Tariel spojrzał na demonicę nieco zdezorientowany zmianą tematu.
- Myślałem, że będziemy tu mieli spokój do rana. Za mną nikt nie szedł.

- Nie za tobą tu przyjdą - roześmiała się wesoło. - Za mną też raczej nie - tu nie było aż tyle pewności. - Przyjdą jednak jak co noc by się zabawić. Szczególnie teraz gdy taki tłok.

Co mówiąc wstała i przeciągnęła się, a następnie zabrała za zwijanie koca. Gdy czynność ta została zakończona, szturchnięciem obudziła Aki’ego, który szczególnie zachwycony tym sposobem pobudki nie był.

- No rusz się i zaczep linę - nakazała, sięgając do torby i wyjmując z niej wspomniany przedmiot, zakończony kotwiczką. Zwierzak niechętnie ruszył by spełnić jej życzenie.

- Potrafisz się wspinać? - Amarie ponownie skierowała swoją uwagę na Tariela.

- Poradzę sobie - odparł chwytając linę.
Nie był jednak taki przekonany czy rzeczywiście pójdzie tak łatwo. Owinął nogę liną i zaczął kawałek po kawałku piąć się w górę. W końcu złapał się belki, a po chwili siedział już na poziomie Amarie.
Nie było tak ciężko jak się obawiał, lecz lekko też za szczególnie nie było. Oparł się o pionową podporę.

- Zawsze można się do nich przyłączyć - zaproponował z poważną miną.
W spojrzeniu, którym go obrzuciła była głównie niechęć, podbita delikatnie zaskoczeniem.

- Masz dość dziwne pomysły jak na elfa - stwierdziła, zabierając się przy tym do montowania haków w pionowych belkach. Najwyraźniej torba, która zdawała się być jedynym bagażem dziewczyny musiała być w magiczny sposób przysposobiona do przenoszenia większej ilości rzeczy bowiem po chwili do haków dołączył szeroki hamak. Tu z kolei pojawił się problem.

- Mam tylko jeden - rzuciła tonem usprawiedliwienia i lekkiej konsternacji. Zupełnie jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że brakuje jej dodatkowego posłania dla towarzysza. - Zmieścimy się. - Zdecydowała, zanim zdążył zasugerować inne wyjście. Co oznajmiwszy zaczęła wspomniany hamak rozwieszać, sprawnie utrzymując się na belce, zupełnie jakby od podłogi nie dzieliła jej znaczna wysokość.

Początkowo roześmiał się pod nosem, jak zobaczył minę demonicy jednoznacznie zdradzając, zamiar żartu.
Jednak słysząc rozwiązanie dla jednego miejsca do snu śmiech urwał się jak cięty nożem. Spojrzał z zaskoczeniem na demonicę.

- To nie jest najlepszy pomysł - pokręcił głową.
Może jego skrzydeł i rogów nie było widać, ale to nie znaczy, iż nie istniały.

- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona, przystając w połowie drogi do drugiego haka. - Zwykle zostaje mi dużo miejsca więc nie powinno być problemu. No i wytrzymać dodatkowy ciężar też raczej wytrzyma - przy tych słowach obrzuciła trzymany materiał spojrzeniem, które jasno mówiło, że lepiej by było gdyby nie zawiódł jej oczekiwań.

- Zwykle się nie wiercę i nie chrapię - poinformowała, wykazując kolejne powody, dla których, przynajmniej wedle niej, obiekcje Tariela nie miały podstaw.

- Ale ja miewam niespokojny sen - podchwycił natychmiast Tariel.
- Nie chciałbym cię zrzucić na głowy zabawiających się ludzi. Poza tym Aki nie byłby zadowolony - uśmiechnął się słabo.

- Tym bardziej więc powinieneś spać przy mnie - stwierdziła na jego pierwszą próbę. - Aki śpi na belce - zdruzgotała drugą. - Przestań wymyślać problemy gdzie ich nie ma. Przecież nie gryzę - pokręciła głową w wyraźnym potępieniu dla jego pomysłów. - Nie rozumiem dlaczego szukasz wymówek.

Iluzjonista przez dłuższą chwilę patrzył na demonicę rozważając pozycje, w jakiej będzie mógł spać obok niej, by nie położyć na niej skrzydła, nie trącić rogiem i ewentualnie nie wylądować na niej. Choć to ostatnie nie było obowiązkowe.
Westchnął finalnie, jakby decydował się na wielkie poświęcenie.
- Niech będzie.

Odpowiedziało mu prychnięcie. Amarie wyraźnie nie doceniła owego poświęcenia, a wręcz sprawiała wrażenie, jakby ją nieco ubodło. Bez słowa zawiesiła drugi koniec hamaka, starając się ominąć swego niechętnego towarzysza. Pod nosem zaś wyrzucała dość nieprzystojne młodej damie określenia opisujące barwnie upartych mężczyzn, którzy nie doceniają troski jakiej się im okazuje. Słowa płynęły w demonim i być może z tego to powodu były one dość ostre. O tak, Amarie bez wątpienia była zła na Tariela. Nie przeszkodziło jej to jednak w skrzętnym przygotowaniu ich legowiska. Nawet znalazł się dodatkowy koc, który miał służyć za poduszkę. Demonica zawiesiła torbę przy jednym z haków, co by nie spadła przypadkiem na podłogę, i zabrała się za pozbawianie się tych warstw odzienia, które nie były absolutnie konieczne by zachować jakiekolwiek pozory przyzwoitości. Aki w międzyczasie usadowił się w najlepsze na poprzecznej belce i przyglądał wszystkiemu z góry.

Uśmiechnął się z rozbawieniem maskując je iluzją. Poszedł w ślady Akiego również uważnie przyglądając się Amarie, lecz z nieco innego poziomu. Nie poruszył się.
Demonica zaś, gdy już zbędne fragmenty odzienia wylądowały bezpiecznie w torbie, przeciągnęła się wyginając ciało i cicho westchnęła. Jej wzrok powędrował w stronę mężczyzny.

- Będziesz spał w ubraniu? - Zapytała, wyraźnie owym faktem zaskoczona i bynajmniej nie speszona jego spojrzeniem. - Rozumiem, że wy, elfy macie dziwne pojęcie o przyzwoitości ale to już chyba przesada, nie sądzisz?

Wzruszył ramionami nie chcąc wyprowadzać jej z błędu. Ani przyznawać, że przyglądanie się jej stanowiło całkiem przyjemny widok.
Zdjął górną część odzienia, które ułożył na belce, a następnie to samo uczynił ze spodniami oraz butami. Kiedy został w samej bieliźnie dołączył do Amarie.
Dziewczyna w międzyczasie zdążyła ułożyć się wygodnie w hamaku, który bez wątpienia był nieco większy niż rozmiary jej drobnego ciała. Gdy Tariel zajął miejsce u jej boku, skorzystała z ogona by przyciągnąć koc i przykryć oboje. Następnie, wciąż korzystając z ogona, wprawiła ich “łóżko” w ruch. Dopiero wtedy obróciła się do niego tyłem i umościła wygodnie.

- Widzisz, ne jest tak tragicznie - zwróciła mu uwagę.

- Mhm - potwierdził leżąc na boku zwrócony przodem do pleców demonicy.

- Ale jednak czegoś tu brakuje - spojrzał na bezwyrazowy sufit. Po chwili patrzył już na rozgwieżdżone niebo przesłaniane gdzieniegdzie przez liście drzew.
Amarie, mimo iż wyraźnie powiedziała iż zwykle się nie wierci, tym razem musiała zapomnieć o tym drobnym fakcie, bowiem po raz kolejny zmieniła pozycję. Tym razem wylądowała na plecach, pobudzając przy tym hamak do nieco mocniejszego kołysania.

- Zdecydowanie lepiej - pochwaliła, unosząc rękę jakby chciała pochwycić jedną z gwiazd. - Czy tak wygląda niebo tam, skąd pochodzisz? Z elfiego królestwa? Zawsze chciałam je odwiedzić, jednak demony, nawet takie jak ja, nie są tam mile widziane. Słyszałam jednak opowieści o cudach, które kryją lasy Nemerii.

Do jej głosu wkradły się rozmarzone nuty. Cofnęła dłoń z cichym westchnieniem zawodu, a następnie odwróciła głowę w jego stronę.
- Może mógłbyś mnie tam zabrać? - Zapytała z nadzieją w głosie i spojrzeniu. - Na chwilę chociaż?

Tariel spojrzał na nią nie spodziewając się, że taki będzie efekt jego drobnej zachcianki.
- Mógłbym. I żaden elf nie spojrzy na ciebie krzywo, bo nawet się nie domyślą, że jesteś demonem. Iluzja bywa przydatna - powiedział, zaś z nieba zleciała pojedyncza gwiazdka, by zacząć latać koło Amarie. Dla odwrócenia uwagi od elfów i ich świata, którego nigdy w życiu nie widział.

- Co to znaczy, że demony takie jak ty? Jakie? - zmienił temat.

- Pozbawione skrzydeł - wyjaśniła, nieco niechętnie, jakby ów brak dawał się jej we znaki i nie chciała się zbytnio zagłębiać w ów temat. - Sługi, niskie demony. Nie żeby wysokie były mile widziane ale z zasady uważa się, że my jesteśmy przewrotniejszymi tworami, bardziej skłonnymi ulec złu i... takie tam.

Wzruszyła ramionami i przeniosła uwagę na wyczarowaną gwiazdę.
- Zawsze chciałam sięgnąć gwiazd - wyznała ze śmiechem, porzucając wcześniejszy, niekoniecznie radosny nastrój.

- Jak ktoś tu przyjdzie, to będę musiał zdjąć iluzję - uprzedził nie podejmując tematu, zaś z nieba zleciało jeszcze kilka gwiazdek pozostawiając po sobie pustkę na czarnym niebie.

Drobne obiekty kręciły się ciekawsko przy Amarie.
- Rozumiem - odpowiedziała, wyciągając obie dłonie w górę próbując złapać to, czego tam nie było. - Aczkolwiek wątpię by ten drobny element wystroju został zauważony. Ci, którzy tu przychodzą nie są zainteresowani widokami w górze.
I jakby jej słowa były magnesem zdolnym przywołać wspomnianych gości, rozległo się skrzypienie wrót stajni. Demonica odruchowo przylgnęła do Tariela, jednak nie wydawała się być owego ruchu świadoma. Jej uwaga była wyraźnie skupiona na słuchaniu odgłosów z dołu. Gdy rozległ się dźwięk skrzypiących stopni drabinki, zmarszczyła brwi i tym razem bardziej świadomie przycisnęła się do niego. Z jej ust wydobył się zaniepokojony szept.
- Brakuje śmiechów.

Zamarł czując na sobie jej skórę. Z dwóch powodów. O ile pierwszy był dość jasny, o tyle drugi skupiał się na zaistniałej obawie wykrycia jego tożsamości. Nieruchomo patrzył na drewno sufitu, a kiedy usłyszał szept Amarie natychmiast przytknął palec do swoich ust i rozciągnął iluzję niewidzialności ze skrzydeł i rogów na cały hamak.
Demonica skinęła głową, bardziej skupiając się na nasłuchiwaniu niż swoim towarzystwie. Na dole zaś rozległo się stłumione skrzypniecie deski i takież samo, karcące przekleństwo. Ktoś wyraźnie nie chciał być ani dostrzeżony, ani też usłyszany. Kroki, mimo iż ledwie słyszalne, to jednak bez wątpienia zbliżały się w stronę końca strychu. Gdy zaś dotarły do niego dało się słyszeć kolejne przekleństwo, tym razem głośniejsze.

- Gdzie oni się podziali? - Padło gniewne pytanie, któremu towarzyszył dźwięk ostrza zagłębiającego się w siano.

- Skąd wiesz, że ten typek jej towarzyszy. Może to przypadkowy obcy - Głos, który wypowiedział te słowa brzmiał nieco chrapliwie, jakby gardło, z którego się wydobył, miało za sobą długie lata ostrego zalewania trunkiem.

- Przypadkowemu by pozwoliła włączyć się do występu? Jaja se robisz? - Pierwszy głos wyraził swoją opinie o trafności gdybań towarzysza.

- Stulcie pyski i szukajcie - trzeci głos był już nieco inny. Poważniejszy i zdecydowanie podszyty autorytetem.

Amarie słysząc go drgnęła i odsunęła się od Tariela, wychylając gwałtownie głowę poza brzeg hamaka. Blask księżyca, który wpadał przez okno, które razem stworzyli, pozwalał na dostrzeżenie twarzy nocnych gości. Dwoje z nich bez wątpienia Tariel miał okazję dostrzec w karczmie. Należeli oni do owych “zazdrosnych kochanków”, których wzrok wyłapał po występie.
Demon powoli i po cichu przekręcił się na brzuch spoglądając na dół. Nie musiał nic robić, tylko przyglądał się poczynaniom trójki na dole. Przynajmniej dwóch innych musiało stać przy drzwiach.
Rozmowa na dole przybrała z kolei nieco żywszego obrotu.

- Gdzie mamy szukać? Ich tu nie ma - odpowiedział pierwszy głos, który należał do postawnego człowieka, z do połowy wygoloną głową i zaplecionym warkoczem spływającym mu na plecy.

- No właśnie. Sam się przyjrzyj. Jakby tu byli to byśmy ich już zdybali - poparł kompana drugi, krótkowłosy mężczyzna, wyraźnie wykazujący pewne podobieństwo do elfa, jednak z całą pewnością nie będącego pełnej krwi.

- Dostaliśmy rozkaz żeby sprowadzić małą. Wiecie co się dzieje z tymi, którzy nie spełniają jego wymagań. - Opanowany głos należał do demona.


- No ale kurwa, przecież jej z niczego nie stworzymy - prychnął ten z warkoczykiem. - Musiała cię wypatrzyć i zwiała, nie widzę innego powodu dla którego miałaby ruszać stąd dupę przed świtem.

Na twarzy demona pojawił się nieprzyjemny grymas.
- Przeszukajcie dokładnie strych i stajnię - rzucił, odwracając się i ruszając w kierunku drabinki.

- Pierdolę tą robotę - rzucił niby elf, wpychając miecz w siano, jakby było ono winne sytuacji, w której się znalazł.

- Zamknij mordę i szukaj - odparł jego towarzysz, z zapałem zabierając się za tą samą czynność co jego kompan.

Demonica jeszcze chwilę przyglądała się ich poczynaniom, po czym odsunęła się, siadając w hamaku. Ruch ten wywołał ciche skrzypienie, jednak biorąc pod uwagę hałas jaki robili mężczyźni na dole, nie było co się obawiać, że ów dodatkowy dźwięk zwróci ich uwagę.
Tariel spojrzał na nią i pokręcił głową. Ponownie przytknął palec do ust, choć nie wydawał się być szczególnie przejętym tym, co się działo.
Na dole, przy drzwiach prowadzących do stajni, dały się słyszeć podniesione głosy i odgłosy szamotaniny.

- Co oni tam wyprawiają - skrzywił się ten z warkoczem, przerywając rozdrabnianie siana.

- Tobie się wydaje, że mnie to obchodzi? - Odparł drugi, także przerywając swoje zajęcie. - Może jakiejś parce się zachciało. Idź sprawdź jak musisz.

- Obaj idziemy - zadecydował jego kompan, nie chowając miecza i ruszając w stronę drabinki. - Co za parszywe zadanie…

Drugi jedynie skinął głową podążając w ślady człowieka. Nim jednak zszedł rzucił krótkie, szybkie spojrzenie w stronę sufitu. Jego uśmieszek daleki był od przyjaznych.
Iluzjonista uśmiechnął się równie paskudnie. Postanowił zabawić się nieco ich kosztem. Iluzja biegunki nie była szczególnie skomplikowana. Zaczynało się od odgłosu i uczucia bulgotania w brzuchu. Potem wyjątkowo smrodliwe gazy. Ostatecznie dochodziło wyjątkowo silne parcie na wypróżnienie i wtedy objawy na chwilę ustępują.
Być może czar zadziałał, a może coś innego wpłynęło na to, że zamieszanie przy wrotach zamarło. Po chwili dały się słyszeć przekleństwa i poganianie. Dźwięki te na dobre rozbudziły Aki’ego, który sfrunął ze swojego miejsca wprost w objęcia Amarie, która wtuliła w stworka twarz, obejmując go rękami. Demonica w milczeniu czekała, aż nastanie cisza, przypieczętowana trzaskiem zamykanych wrót.

- Chyba… - Zaczęła, jednak rozmyśliła się najwyraźniej co do słów które chciała użyć, bo zamilkła. - Chyba sobie już poszli - stwierdziła w końcu.

- Czysta ciekawość i chęć przygody - mruknął złośliwie pod nosem Tariel zdejmując z nich iluzję niewidzialności. Obrócił się ponownie w jej stronę.
Ona z kolei zdawała się być niezwykle skupiona na głaskaniu ogona Aki’ego, który owijał się wokół jej dłoni za każdym razem gdy przesuwała po nim palcami. Jej wzrok był utkwiony w małych różkach stworzenia, zupełnie jakby widziała tam coś niezwykle interesującego.

- Pewnie powinnam się stąd wynieść zanim wrócą - stwierdziła cicho, mrucząc bardziej pod nosem niż faktycznie mówiąc.

- Przede wszystkim całkiem nieźle byłoby wiedzieć, że ktoś zacznie na mnie polować - mruknął ze ściągniętymi brwiami.

- Nie zacznie - zaprzeczyła podnosząc na niego wzrok, w którym wyraźnie malowała się skrucha. - Nie gniewaj się, nie pomyślałam o tym przed występem.
Wstała, odkładając ostrożnie Aki’ego, który zaprotestował cichym skrzekiem i przerzuciła nogę poza brzeg hamaka, stawiając ją pewnie na belce.

- Spróbuj po prostu przez kolejny dzień lub dwa unikać karczm. Tam najpewniej będą szukać.

- Gdzie chcesz iść? - zapytał.

- Tu już szukali i nie znaleźli, więc raczej szybko nie przyjdą - dodał nie zmianiając pozycji, zaś na suficie ponownie pojawiły się gwiazdy.

Amarie przeniosła wzrok na sufit, a na jej usta powrócił uśmiech.
- Lubię twoje iluzje - stwierdziła, powracając spojrzeniem na Tariela. - Nie wiem gdzie. Może na jakiś czas zaszyję się w lasach, a może ruszę od razu w góry, a może po prostu jak zwykle, przed siebie? I wiem, że tu już szukali, jednak w końcu wrócą. Nie chcę tu wtedy być.

- Mówiłaś przecież, że chcesz poszukać Luksa. Zmieniłaś zdanie? - zapytał przyglądając się jej.

Pokręciła głową.
- Oczywiście, że nie - stwierdziła, stawiając drugą stopę na belce. - Chcę i kto wie, może nawet znajdę - dodała, zwinnie przechodząc do torby. Jej ogon leniwie sunął za nią, gdy jednak stanęła na palcach by sięgnąć paska i zdjąć go z haka, owinął się wokół zwężenia materiału hamaka, by zapewnić jej stabilną pozycję.

- Nie chcę cię jednak narażać, skoro sam nie masz ochoty na takie poszukiwania. No i - dodała, odwracając się w jego stronę - wciąż nie do końca ci ufam.
Również zszedł z hamaka i zaczął się ubierać. Wyglądało na to, iż niewiele pozostało z jego dzisiejszego snu.
Westchnął cicho, zmieniając iluzję.


Zamachał skrzydłami, które pojawiły się na jego plecach. Przynajmniej tego nie musiał już udawać.

- Co ty… - Zaczęła, jednak reszta słów ulotniła się gdzieś wraz z pojawiającymi się skrzydłami. Amarie cofnęła się gwałtownie, tracąc przy tym równowagę. Na szczęście ogon wciąż tkwił owinięty wokół materiału hamaka. By jednak nie zlecieć musiała wypuścić torbę, która z hukiem uderzyła o podłogę pod nimi. Dłonie demonicy przywarły do pionowej belki, do której wkręcone zostały haki. Ostre szpony, w które przerodziły się jej paznokcie, zostawiły wyraźne ślady na drzewie i bynajmniej nie zniknęły gdy ponownie skupiła spojrzenie na Tarielu.

- Kim jesteś? - W pytaniu tym był zarówno strach jak i wyrzut. Nie brakło także nutki ciekawości, jednak ta była ledwie dosłyszalna, niemal całkiem zdominowana przez obawę.

Demon w anielskiej wersji wyraźnie podziwiał własne skrzydła. Popatrzył na Amarie i jej szpony.
- Teraz będą wiedzieli, ze tu byłaś - wskazał podbródkiem na ślady na belce.
- Jestem iluzjonistą - odparł spokojnie.

- I tak to wiedzieli - odparła. - Chcesz mi zatem powiedzieć, że nie są prawdziwe? Że to tylko sztuczka? - W jej głosie brzmiał zarówno zawód połączony z lekką nutką ulgi. - Ja… - Spojrzała na własne dłonie. - Wystraszyłeś mnie. - Rzuciła tonem wyjaśnienia, chowając szpony, które gładko przeobraziły się z powrotem w normalnych rozmiarów paznokcie.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-04-2016 o 00:57.
Alaron Elessedil jest offline