Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 01:18   #5
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Rzadko pokazuje się ludziom w mojej prawdziwej... formie. To wygodne. Szukają jasnowłosego elfa? Niech sobie szukają - wzruszył ramionami, a następnie zbadał rekami własną twarz i włosy. Następnie zamachał skrzydłami wywołując lekki podmuch.

Dziewczyna schowała twarz, a gdy podmuch ustał odwróciła ją z powrotem, odgarniając włosy z twarzy. Najwyraźniej doszła już do siebie po tej niespodziance. Co prawda obawa wciąż tliła się w jej spojrzeniu, jednak postąpiła nieco bliżej, wyciągając dłoń w jego stronę.

- Mogę ich dotknąć? - Zapytała, przygryzając wargę i odczepiając ogon, który zaczął miarowo przesuwać się z jednej strony belki na której stała, na drugą.
Nie był zachwycony jej pomysłem. Musiałby wtedy nałożyć jeszcze iluzje dotyku piór. W końcu jednak pokiwał niepewnie głowa i okrył klatkę piersiowa lewym skrzydłem, by ułatwić Amarie zadanie.
W nagrodę otrzymał jej radosny uśmiech. Resztki obawy znikły, zastąpione zachwytem, a następnie konsternacją gdy jej palce musnęły pióra. Także druga dłoń spoczęła obok pierwszej, uważnie badając zjawisko, które miała przed sobą.

- To nie są anielskie skrzydła - stwierdziła, biorąc uprzednio głęboki wdech. Ogon zaczął jej drgać nerwowo. - Nie będę dopytywać, tylko… - Przeniosła spojrzenie ze skrzydła na jego twarz. - Tylko powiedz, że nie jesteś z tamtymi.

Pokręcił głowa.
- Nie jestem z nimi. Jeżdżę po świecie i prezentuję iluzję sceniczną, o ile mi się zachce. Czasem przy braku pieniędzy... - wyciągnął pełny mieszek, który nagle zniknął.

- ... nieco naciągam prawdę, ale zawsze tylko na tyle, żeby coś zjeść i się napić - wyjaśnił.

Skinęła głową, nieco się rozluźniając.
- To niemal tak jak ja - stwierdziła w miarę pogodnie. - Może poza tą ostatnią częścią.

Powróciła do dokładnego badania skrzydła, delikatnie przesuwając po nim placami. Wyraźnie ów dotyk się jej spodobał. Wyraźnie także chciała zadać nieco więcej pytań, jednak musiała przygryźć język, bowiem żadne nie padło.
- Aki, przynieś torbę - nakazała zwierzakowi, przechylając się nieco by spojrzeć na niego, korzystając przy tym z podpory jaką był Tariel.

- Słucham - powiedział przestając się trudzić z nakładaniem iluzji piór pod palcami demonicy.

- Chcesz o coś zapytać - stwierdził fakt.

- To może poczekać, naprawdę. Poza tym obiecałam, że nie będę dociekać - odparła, ponownie przenosząc na niego wzrok. - Dziękuję, że mi je pokazałeś. Są piękne - dodała, niechętnie cofając dłonie i zakładając je za plecy.

- Wiele osób by się z tobą nie zgodziło - odparł bez wahania.

- W takim razie czas na nas. Wyjdziemy przez okno. Tak na wypadek, gdyby sobie jednak nie poszli, ale nas nie słyszeli.

Skinęła głową, odbierając od Aki’ego swoją torbę i dziękując zwierzakowi całusem w czubek głowy.
Ubranie się nie zajęło jej wiele czasu bo i niewiele tego do ubierania miała. Także zwinięcie niepotrzebnego już hamaku nie zajęło jej długo, nawet biorąc pod uwagę wykręcenie haków. Torba pomieściła zarówno jedno jak i drugie, nie zmieniając zbytnio swego wyglądu.

- Nie potrzebujesz już liny, prawda? - Zapytała kontrolnie, przerzucając pasek torby przez ramię.

- Nie - odparł spokojnie, spoglądając na demonicę. Nie ruszył się przyglądając jej.

- Jak będziesz gotowa, to powiedz.

- Gotowa - skinęła głową, rozglądając się jeszcze dookoła by upewnić się czy niczego nie zapomniała. Aki podfrunął i ulokował się na jej ramieniu, ogonem oplatając szyję demonicy. Amarie najwyraźniej była przyzwyczajona do tego sposobu podróżowania stworzenia bowiem nie powiedziała słowa. Zamiast tego skupiła wzrok na sianie pod nimi, wyraźnie wybierając miejsce, w którym chciała wylądować. Bo to, że przymierzała się do skoku widać było gołym okiem.

- Chodź - wyciągnął do niej ręce.

- Hmm? - mruknęła, przenosząc zdziwione spojrzenie na niego. Chwilkę zajęło jej zrozumienie propozycji demona i zaowocowało wyraźnym szokiem. - Chcesz żebym… - Wzrok skupił się na skrzydłach, a mina zdradziła niepewność jak i pewną tęsknotę, która zalśniła w oczach Amarie. Zachęcające pisknięcie Aki’ego wyrwało ją z tego stanu, a na ustach pojawił się radosny uśmiech. Bez dalszego zwlekania podeszła do demona i ostrożnie się do niego przytuliła.

- Tylko mnie nie wypuść - mruknęła.

- Może tym razem się uda - zażartował obejmując Amarie i uderzył skrzydłami wznosząc się w powietrze. Kolejny raz otulił ich iluzją niewidzialności, po czym wylądował przy oknie, na które wspiął się i wyskoczył kolejny raz wzbijając się w powietrze. Wylądował na wypatrzonej leśnej polanie.

Amarie pisnęła cicho przy pierwszym wzniesieniu się, mocniej przywierając do demona. Tariel mógł poczuć jak ogon dziewczyny owija się wokół jego pasa, dodatkowo zabezpieczając ją przed ewentualnym upadkiem. Aki z kolei wydawał się być zachwyconym, a przynajmniej sądzić tak można było po wesołych chrząknięciach, które wydostały się z jego paszczy.


Polana, na której wylądowali skąpana była w blasku księżyca, którego niemal pełna tarcza lśniła na bezchmurnym niebie. Miejscu temu bez wątpienia brakowało urokliwego strumienia, jednak poza tym miało wszystko to, co zwykle mile było widziane w takich właśnie, odosobnionych miejscach. Było gdzie rozbić namiot, było na czym usiąść, a przede wszystkim było na tyle daleko od traktu by móc przypuszczać iż odpoczynek nie zostanie przerwany.
Aki od razu skorzystał z okazji by wzlecieć i ulokować się na niskim konarze starego drzewa, które pyszniło się na samym środku polany. Amarie była nieco mniej chętna by opuszczać ramiona demona. Przyspieszony oddech zdradzał efekty tej krótkiej podróży, które sądząc po radosnym błysku w oczach, gdy uniosła twarz by spojrzeć na Tariela, oraz w pełnym uśmiechu w jaki układały się jej usta, bez wątpienia nie należały do nieprzyjemnych.

- Podobało się? - zapytał niepotrzebnie, spoglądając na swoją towarzyszkę w bezruchu.

Skinęła głową potwierdzając oczywisty fakt.
- Było wspaniale - stwierdziła z entuzjazmem, uwalniając go z uścisku ogona, który leniwie zsunął się by zająć swoją pozycję za plecami demonicy.

- Przynajmniej tutaj można będzie odpocząć. Ładne widoki bez iluzji, mało ludzi, żadnych przeszkadzających ludzi i demonów - rozejrzał się.

- To chyba dobre miejsce, by zostać. Przynajmniej na tą noc.
Na wspomnienie o demonie radosna mina nieco przygasła. Dziewczyna cofnęła się nieco, zwiększając dzielący ich dystans.

- Mam ze sobą namiot - poinformowała go, przenosząc dłoń na pasek torby. - Możemy też rozpalić małe ognisko.

Tariel westchnął lekko, szybko pozbywając się zdziwionej miny wywołanej własną reakcją.
- Możemy - odparł również spoglądając na jej torbę. Poruszył lekko skrzydłami.
- Masz sporo rzeczy w tej torbie.

Uśmiechnęła się, na powrót pogodnie.
- Kosztowała majątek - wyjaśniła, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu. - Jednak się opłacało. Wpleciono w nie wyższe zaklęcie pojemności i parę dodatkowych działających głównie na wagę i rozmiary pakowanych przedmiotów. Nie wyobrażam sobie podróżowania bez niej.

Zakończywszy owe wyjaśnianie odwróciła się w stronę drzewa i konaru, na którym Aki wyraźnie szykował się do spania.
- Drewno - zwróciła się do stworzenia, nadając głosowi stanowcze brzmienie. - Leniwiec… Pozbieraj drewna.

Zwierzak bynajmniej na szczęśliwego nie wyglądał, jednak niechętnie bo niechętnie, machnął skrzydłami by wznieść się w powietrze i skierować w stronę linii drzew, za którą zaraz też zniknął. Amarie w międzyczasie wsunęła dłoń do torby i zaczęła w niej grzebać z miną wyrażającą pełne skupienie.
- Gdzieś tutaj… Noe przecież go pakowałam - mruczała pod nosem, marszcząc brwi. - Jest!

To czego szukała okazało się wspomnianym namiotem, którego materiał niemal tak samo niechętnie jak Aki chwilę wcześniej, zaczął opuszczać otchłań torby demonicy. Szybko także stało się jasne iż jest to namiot zdecydowanie jednoosobowy.

Tariel przyjrzał się torbie uważnie i w milczeniu. W istocie musiała kosztować małą fortunę. Kojarzył pewnego starszego jegomościa ze śnieżnych krain, który miał podobny przedmiot, lecz bodajże w jego wypadku był to worek. Nie komentował rozmiarów namiotu.
- Jak Aki przyniesie drewno, to możemy zająć się ogniem. Chyba, że wolisz zrobić to w tradycyjny sposób.

Amarie, która od razu zajęła się rozkładaniem namiotu, które to zajęcie szło jej dość sprawnie, zdradzając pewną wprawę w owej czynności, przerwała na chwilę by spojrzeć na demona.
- Zobaczysz - odpowiedziała tajemniczo, z równie tajemniczym uśmieszkiem na twarzy. - Nie masz ze sobą żadnego bagażu? - Zdziwiła się, jednak nie czekając na odpowiedź powróciła do przerwanego zajęcia.

- A co więcej jest mi potrzebne prócz moich umiejętności? - odpowiedział pytaniem na pytanie przechadzając się po miejscu, w którym się znaleźli.

- O jedzenie martwić się nie muszę, o schronienie właściwie też, z dzikimi zwierzętami też potrafię sobie poradzić... Tylko tym razem warunki są... Nietypowe - dokończył.

Nie odpowiedziała, całą uwagę zdając się poświęcać swojej pracy. Polana nie była duża, a po bliższym zapoznaniu się z jej terenem Tariel zdołał odnaleźć dość wyraźną ścieżkę prowadzącą w głąb lasu, zapewne wydeptaną przez jakieś zwierze. Tropicielem nie był, więc rozpoznać dokładnie z czyimi śladami miał do czynienia, nie mógł. Domyślenie się tego gdzie ów szlak prowadzi nie wymagało jednak bycia specjalnie uzdolnionym w sztuce odkrywania sekretów leśnego życia. Bez wątpienia gdzieś w pobliżu znajdować się musiał ów strumień, którego do perfekcji brakowało polanie.

- Tak to już jest gdy się zadaje z nieznajomymi - odpowiedziała w końcu demonica, przyglądając się z zadowoleniem swojemu dziełu. - Mam jeszcze trochę owoców, szynkę i ser gdybyś zgłodniał - zaoferowała, rozkładając koc przy wystającym konarze, który w sam raz nadawał się na to by oprzeć o niego plecy i rozkoszować się nocnymi widokami.

- A tam jest strumień - wskazał głową.
- Gdyby zachciało ci się pić - dodał i podszedł siadając na rogu koca. Przez chwilę zastanawiał się nad iluzją, którą mógłby nałożyć na rzeczywistość, ale szybko się rozmyślił. To nie miało sensu. Poprzestał zatem na zabawach iluzją świetlistego pyłu opadającego z dłoni i układającego się we wzory w powietrzu zgodnie z ruchami dłoni.

- Strumień powiadasz - mruknęła po chwili, którą zajęło jej oglądaniem jego zabawy z lśniącym pyłem. Nagle klasnęła w dłonie, wyraźnie wpadając na jakiś, najwyraźniej wspaniały pomysł.

- Od picia jest wino - stwierdziła wesoło, ponownie zabierając się za przeszukiwanie zawartości torby. - Strumienie są od kąpieli - oświadczyła, wyciągając coś, co bez wątpienia wyglądało na ręcznik. - Idziesz?

Demon zastanawiał się tylko przez chwilę.
- Idę - skinął głową z lekkim uśmiechem ukradkiem zaglądając z góry w dekolt Amarie. Wyciągnął do niej rękę.
Którą podała mu bez wahania. Kolejna okazja do lotu wyraźnie demonicy odpowiadała, toteż bez chwili zwłoki przysunęła się do Tariela i objęła go w pasie. Ogon wylądował tam gdzie poprzednio, aczkolwiek tym razem jego uścisk był nieco lżejszy. Widać Amarie ufała mu w sprawie swego bezpieczeństwa nieco bardziej niż przy pierwszym wspólnym wzbiciu się w powietrze.

Szukanie strumienia z lotu ptaka, czy też jak w tym wypadku demona, nie zajęło dużo czasu. Niezbyt szeroka wstęga wody znajdowała się dość blisko samej polany, rozlewając nieco dalej w coś, co od biedy można było nazwać jeziorkiem. Królujący na niebo księżyc sprawiał, że było widno niemal jak za dnia, a tafla wody lśniła niczym żywe srebro.


Sfrunął na ziemię tuż przy strumieniu i tam postawił Amarie. Nie narzekał na okazje do objęcia jej takie, jak w przypadku lotu.
Nie bardzo wiedział jednak co ma zrobić w obecnej chwili. Przyglądać się jak będzie się kąpała czy stworzyć jej iluzję osłaniającą newralgiczne części jej ciała? Postanowił poczekać na to co zrobi.

Czekać zaś nie musiał długo bowiem Amarie bez wątpienia miała na ową kąpiel ochotę. Korzystając z kamieni, które bogowie usłużnie postawili przy brzegu, rozłożyła ręcznik, a następnie zabrała się za zdejmowanie swojego odzienia. Nie wyglądało na to by obecność Tariela w jakikolwiek sposób jej przeszkadzała czy sprawiała, że zachowanie dziewczyny będzie chociaż trochę skromniejsze niż do tej pory. Kolejne elementy garderoby lądowały obok ręcznika, by w końcu pozostawić jedynie to co natura stworzyła sama. Demonica ostrożnie sprawdziła temperaturę wody, dotykając tafli stopą.

- Trochę chłodna - stwierdziła, spoglądając na swojego towarzysza, w którym to spojrzeniu zaraz odmalowało się wyraźne zdziwienie. - Masz zamiar kąpać się w ubraniu? - zapytała ze śmiechem. - Nie jest tak źle - zachęciła, wchodząc głębiej do strumienia i kierując się ku jego rozlewisku, gdzie woda zdawała się być nieco głębsza.

Nie ruszał się dłuższy czas niż początkowo miał to w zamiarze. Z ogromną przyjemnością podziwiał nagą demonicę wraz z każdym kawałkiem jej ciała. Każdym. Również zdjął ubranie, choć nieco wolniej i podążył w ślad za kobietą. Szybko przeszedł na głębokość sięgającą linii bioder. Postąpił jeszcze kilka kroków do przodu, zaś dno opadło jeszcze trochę sprawiając, iż woda wspięła się w okolice splotu słonecznego. W przypadku Amarie, niestety, zasłaniała ona więcej opierając się na linii piersi. Choć widok nadal był przyjemny.

Demonica przywitała go z uśmiechem, obracając się wokół własnej osi i wyraźnie czerpiąc przyjemność z każdej chwili spędzonej w wodzie. Jej ogon tworzył za jej plecami wesołe fale, które burzyły obraz księżyca przeglądającego się w tafli jeziorka.

- Widzisz… Nie jest tak źle - oświadczyła ze śmiechem, podchodząc bliżej. - Umyć ci plecy? - zapytała, unosząc dłonie i zaplatając włosy wokół rogów.

- Bardzo chętnie - odparł, po czym zanurzył się w całości i wynurzył szybko czując ukłucia chłodu na skórze. Zamachał kilkukrotnie skrzydłami rozpylając krople wszędzie wokół. Odwrócił się do niej tyłem składając je na plecach.

Amarie ze śmiechem zasłoniła się dłońmi przed kroplami, jednak gdy tylko demon odwrócił się do niej plecami, dłonie te wylądowały tuż przy nasadzie skrzydeł. Reszta ciała demonicy także bez wątpienia zmniejszyła odległość jaka dzieliła ją od Tariela, co mógł poczuć chociażby po znacznie bliższych mu kręgach wody, które wzbudzała, jak i wyraźnym cieple bijącym od dziewczyny gdy jej skóra zetknęła się z jego. Dłonie zaś zajmowały się wykonywaniem powolnych, metodycznych ruchów odchodzących od miejsca, w którym po raz pierwszy spoczęły, ku barkom, a następnie powracając, schodziły niżej, do linii wody i nieco dalej by wspiąć się na powrót ku skrzydłom. Amarie nuciła przy tym cicho coś, co sprawiało że woda przestawała być nieprzyjemnie chłodna, mięśnie rozluźniły się, a myśli wypełniły same przyjemne, relaksujące obrazy.

Demon jęknął cicho i przeciągle pod wpływem dotyku ciała i pracy dłoni Amarie. Jego głowa opadła lekko, zaś nogi ugięły się. Całkowicie poddał się jej zabiegom. Bardzo powoli, by przypadkiem jej nie przerwać, rozłożył skrzydła, które oparły się o taflę wody unosząc leniwie.

Nie przerywając nucenia, przeniosła dłonie na skrzydła, także je obdarzając uwagą, każdy ich mięsień i ścięgno, które wprawiały je w ruch, a następnie samą nasadę, tam gdzie tkwiła ich siła. Delikatnie zahaczyła paznokciami wrażliwe miejsce dokładnie pośrodku, budząc kolejne fale przyjemności. Prawa dłoń pozostała by zajmować się nasadą skrzydeł, podczas gdy lewa zawędrowała wysoko, aż do karku i nawet nieco wyżej, wplatając palce we włosy demona i obdarzając dotykiem także skórę głowy. Każdy ruch demonicy nastawiony był bardziej na sprawianie przyjemności niż faktyczne oczyszczenie ciała, które było zaliczane jakby przy okazyjnie, tracąc niemal całkowicie swój priorytet.

Na wszystko jednak przychodziła pora i tak też było z myciem pleców, którym Amarie obdarzyła Tariela. Nucenie osłabło, przechodząc w cichy pomruk, który także w końcu ucichł, przywracając demona do rzeczywistości, która niestety była nieco chłodniejsza. Nie ustał jednak dotyk dłoni demonicy, która skupiła się na gładzeniu błon skrzydeł, oddając się temu zajęciu z widoczną fascynacją.

Skóra i mięśnie z ochotą podawały się magii i palcom. Zadrżał kilkukrotnie, gdy Amarie zajmowała się jego plecami i coraz mocniej czuł, że byłby całkiem zadowolony, gdyby to nie one były obiektem jej zainteresowania. Niemniej nie ruszył się pozwalając sobie wyłącznie na okazjonalne dźwięki świadczące o przyjemności, jakiej doznawał.

Kiedy skończyła rozniecony żar utrzymywał się jeszcze przez pewien czas.
Zastygł w bezruchu. To nie była już ta zmysłowość, którą odczuwał jeszcze przed chwilą, ale i tak nie chciał, by jej dotyk ustał.

- To było wspaniałe - odezwał się rozkładając skrzydła nieco bardziej, by ułatwić jej zadanie.

- One są wspaniałe - odparła cicho, unosząc zachwycone spojrzenie na demona. - Takie silne i delikatne zarazem - na powrót pochyliła się nad skrzydłami, poświęcając im całą uwagę. - Gdzieś tu… - mruczała pod nosem, badając ścięgna i chrząstki stanowiące ramy dla błon. Szukanie to skupiło się na prawym skrzydle, powoli odchodząc ku końcówkom by wreszcie zatrzymać się na rogowej oprawie szczytu. Palce zamarły tuż u jej nasady, na miękkim punkcie, który posłusznie ugiął się pod naporem dotyku posyłając wzdłuż całego skrzydła falę przyjemnego mrowienia, które dotarło do nasady i rozpłynęło się po całym ciele.

Amarie westchnęła zadowolona, zupełnie jakby sama doświadczyła tego samego, a następnie wycofała dłonie i zniknęła pod taflą wody, po to tylko by w chwilkę później wyłonić się przy drugim skrzydle, gdzie powtórzyła cały proces z takim samym skutkiem.

Zadrżał pod wpływem nacisku i odgiął głowę na bok. To samo przydarzyło się drugi raz przy drugim skrzydle, lecz tym razem doszedł to tego cichy pomruk.
- To tylko ja - uprzedził spod na wpół przymkniętych oczu chcąc odwzajemnić się Amarie, ale jednocześnie bardzo nie chciał się ruszać. Bardzo nie chciał przerywać tego, co robiła.

Iluzja mogła pomóc kolejny raz. Najpierw skorzystał z magii zamierzając wywołać iluzję dłoni masującej jej plecy stopniowo dokładając po jednej, by ostatecznie zająć się całą tą partią ciała.

Dziewczyna roześmiała się czując dotyk dłoni, których nie było. Nie przerywała jednak zajmowania się jego skrzydłem, powoli przechodząc z powrotem ku nasadzie, aczkolwiek tym razem podążając wzdłuż grzbietu, tak iż w efekcie zatrzymała się nie za plecami demona, a z boku. Tam też zamarła, opierając czoło o ramię Tariela, wyraźnie czerpiąc przyjemność z dotyku nieistniejących dłoni. Jej własne powróciły do wykonywania delikatnych, leniwych okręgów skupionych na łopatce demona i jego torsie. Nucenie powróciło, aczkolwiek jego brzmienie było nieco inne niż za pierwszym razem. Nuty tworzone przez Amarie były wesołe, radosne i żywe. Nie nazbyt, jednak wystarczająco by pobudzić krew do szybszego krążenia, a powietrze wypełnić zapachem rozgrzanego słońcem kamienia i trawy, który to wyjątkowo nie pasował zarówno do pory jak i miejsca, a jednak w dziwny sposób zdawał się być właściwym w tym momencie i czasie.

Demon uśmiechnął się czując niespieszny napływ emocji. Wreszcie po długim rozleniwieniu poruszył skrzydłami wlokąc po powierzchni strumienia. Do iluzorycznych dłoni dołączył własne miarowo poruszające się okrężnymi ruchami w okolicach barków i łopatek. Kolejne iluzoryczne ręce skupiły się na badaniu jej rogów.

Nucenie umilkło na chwilę, gdy dotyk skupił się na rogach demonicy. Dziewczyna zamarła, wstrzymując oddech. Także jej dłonie wstrzymały się z dalszym sunięciem po ciele Tariela. Głowa uniosła się nieco, na tyle tylko by spojrzenie wyrażające zarówno niepewność jak i zdziwienie, mogło wbić się w jego oczy. Zaraz jednak z jej gardła wydobył się pełen zadowolenia pomruk, gdy magiczne palce znalazły się u nasady rogów. Dźwięk ów narastał i rezonował w ciele demonicy przemieniając się w pierwsze nuty kolejnej melodii, która wniknęła w Tariela dzieląc się z nim odczuwaną przez Amarie przyjemnością. Niepewność i zdziwienie zniknęły z jej oczu zastąpione przez radość, która zdecydowanie bardziej do niej pasowała. Ogon, do tej pory leniwie tworzący kręgi za plecami demonicy przeniósł się w pobliże jej dłoni, która wciąż nieruchomo spoczywała na torsie Tariela. Dotyk był delikatny, nieco podobny do przytknięcia ostrza sztyletu, jednak wyraźnie pozbawiony odczucia zagrożenia, jakie zwykle szło w parze z tą bronią. Sunąc powędrował niżej, badając uważnie drugi bok demona, pozwalając na to by torsem i plecami zajęły się palce, które wznowiły swoją wędrówkę.
Kolejne pary dłoni zajęły się rękami od ramion do czubków palców. Prawdziwe dłonie przesunęły się w górę przez szyję na włosy sunąc powoli do rogów. Delikatnie opuszkami pomasował ich nasady. Następne iluzoryczne pojawiły się również na jej bokach. Odetchnął i przymknął powieki czując na sobie wpływ niezwykłej magii Amarie. Powstrzymał rodzący się w gardle pomruk.
Ona z kolei wzmocniła dźwięki, które rodziły się w jej gardle, sprawiając że świat wokół nich zaczął się zmieniać. Nad wodą pojawiła się para, otulając oboje swymi lekkimi, szarymi pasmami, w których blask księżyca tworzył lśniące wzory. Dotyk ów był idealnie na granicy odczuwania. Podrażniał zmysły, nie dając jednak satysfakcji. Sama woda stała się cieplejsza, obmywając ich skórę delikatnymi falami, które zdawały się wspinać na ich ciała, wędrując w górę, niczym żywe twory.

Amarie przymknęła oczy przechylając nieco głowę i zbliżając się do Tariela likwidując przy tym tą niewielką odległość, która jeszcze ich dzieliła. Obie dłonie demonicy powędrowały na plecy demona, skupiając się na newralgicznym punkcie, którym bez wątpienia była nasada skrzydeł. Lekkie drapnięcia pobudzały, zaraz jednak na ich miejsce pojawiały się delikatne przesunięcia opuszek palców, które łagodziły te wrażenie, po to jedynie by kolejne przesunięcia paznokci pobudzały je na nowo.
Demon czuł rosnącą ochotę przylgnięcia do jej ciała. Pod wpływem oparu zsunął ręce niżej, wzdłuż pleców. Zatrzymały się przy ogonie pozostawiając po sobie niegasnące odczucie głaskania pleców. Lekko przesunął po nim palcami w kierunku końcówki, lecz nie dotarł do celu. Zawrócił, by skupić się na masażu miejsca, w którym łączył się z kręgosłupem. Paznokcie Amarie wzbudzały kolejne dreszcze o różnej intensywności. Jej palce delikatnie niwelowały ten efekt raz po raz, ale też wyraźnie podsycały żar. Wygląd Tariela zmienił się kolejny raz.


Nasada ogona okazała się być równie wrażliwym miejscem co nasada skrzydeł dla Tariela. Nucenie urwało się zastąpione przeciągłym westchnięciem, które opuściło usta demonicy. Jej dłonie opuściły wcześniej zajmowane miejsce, przesuwając się do przodu, na ramiona, a następnie ku górze, wprost na spotkanie nowego dla niej elementu wyglądu demona. Otwarte na nowo oczy lśniły blaskiem, niczym gwiazdy na nocnym niebie, których blask migotał w srebrzystej wodzie, która wraz z oparami mgły wciąż otulała ich ciała. Ogon demonicy owinął się wokół ręki Tariela, ocierając się o nią w poszukiwaniu nowych doznań, podczas gdy palce gładziły nasadę rogów, wspinając się wraz z Amarie, która stając na palcach stóp wyciągnęła się by sięgnąć jak najdalej, jednocześnie opierając ciężar ciała na piersi demona.

Szybko i głośno wypuścił wstrzymywane nieświadomie powietrze i pochylił się nieco, by móc poczuć jej dotyk w każdej części, jaką zapragnie się zainteresować. Przez chwilę poruszył niespokojnie głową.
Serce przyspieszyło, zaś z gardła wyrwał ciche mruknięcie połączone z wydechem, gdy jej piersi wraz ze stwardniałymi sutkami najpierw otarły się, a następnie przycisnęły do niego.

Palcami nacisnął nieco mocniej dotykając wyżej położony fragment kręgosłupa, po czym odpuścił. Drapnął skórę na łączeniu i ponownie nacisnął obejmując ten sam fragment jej ciała okrężnymi ruchami w górę i dół.
Amarie zamarła na chwilę, wyciągnięta niczym struna, przylegając do ciała demona. Jej usta rozchyliły się wypuszczając na wolność kolejne westchnienie, zakończone jękiem, gdy dłoń Tariela rozpoczęła swoją wędrówkę. Jej własne, niemalże nieświadomie, podjęły się badania rogów na jego głowie, nieco więcej uwagi poświęcając samej nasadzie, jednak dotarły także do końca. Fascynacja połączona z przyjemnością były doskonale widoczne na twarzy demonicy. Jej spojrzenie utknęło na wargach Tariela. Pragnienie by ich skosztować pojawiło się na krótką chwilę przed tym jak skorzystała z tego, że pochylił głowę i przesunęła językiem po jego ustach.
Iluzoryczny dotyk pokrywał już niemal całe jej ciało. Uczucie masowanych i gładzonych pleców, karku, szyi, skórze głowy, rąk, rogów ze szczególnym uwzględnieniem ich nasady nie było już jedynym. Dotyk wężowo piął się od stóp do bioder. Nie zapomniał o ogonie pieszczonym na całej długości. Do newralgicznych miejsc przy rogach oraz plecach doszło uczucie drapania. Wrażliwa część ogona poddawana była uczuciu całowania, lizania i kąsania.
Demon wzniósł oczy ku górze w wyrazie odczuwanej przyjemności, gdy palce Amarie znajdowały się w najbardziej wrażliwym miejscu jego rogów.
Jedna z dłoni zintensyfikowła działania przy ogonie, zaś druga ścisnęła pośladek demonicy przesuwając po nim paznokciami. Odetchnął głośno, gdy język dotarł do jego warg. Objął go nimi z wolna przesuwając się ku koniuszkowi i z powrotem. Przygryzł go delikatnie.

Demonica nie pozostała dłużna, nasilając pieszczoty u nasady rogów, obdarzając je okazjonalnymi drapnięciami o różnym nasileniu w zależności od reakcji Tariela. Jednocześnie wargi zbliżyły się do jego ust, umożliwiając mu nieco większy dostęp do języka. Ogon zwiększył moc swego nacisku poprzedzając tym chwilę, w której dłonie opuściły rogi by wesprzeć się na barkach, a stopy zrezygnowały z oparcia jakie dawało dno jeziorka po to by połączyć się za plecami demona. Nogi oplotły jego talię, znajdując w niej oparcie dla dolnej części ciała, podczas gdy palce powędrowały z powrotem ku górze, by powrócić do zajmowania się rogami.

Woda wniknęła w niewielką, wolną przestrzeń jaka powstała gdy ciało demonicy nieco odsunęło się od niego, zaraz jednak została wyparta gdy skóra ponownie przywarła do skóry, a połączenie obu ciał nabrało nowego wymiaru.

W odpowiedzi na zabiegi Amarie zaczął drżeć z pragnienia, na całym ciele. Rozciągnął iluzoryczny dotyk na całe ciało ze szczególnym uwzględnieniem piersi i ich najwrażliwszych części. Nie wypuszczając języka demonicy rozpoczął z nim taniec własnego.
Kiedy demonica powierzyła mu cały swój ciężar i połączyła się z nim sapnął krótko i urywanie, zaś dłonie zacisnęły się nieco mocniej na ogonie i pośladku. Przygryzł jej język i na chwilę odchylił się do tyłu. Palce zabłądziły mu, od tyłu, od strony ogona, między jej nogi, gdzie drażniły najczulsze dostępne miejsca. Skrzydła podniosły się i otuliły plecy kobiety ocierając się o nie chaotycznymi ruchami. Iluzoryczny dotyk dotarł tam, gdzie palce Tariela dotrzeć nie mogły. Wślizgnął się tam, gdzie miejsca nie było, z przodu i do głębi rozlewając wszędzie, gdzie było to możliwe. Delikatnymi sugestiami magii skierował dłonie demonicy nieco niżej - tam, gdzie były na samym początku. Kierował ją do nasady skrzydeł.

Gdzie też spoczęły, sprawiając że ciało Amarie ponownie ciasno przyległo do jego skóry. Tym razem jednak jej paznokcie nieco mocniej zaznaczyły swą obecność na wrażliwej części pleców demona. Pociągnięcia były pewniejsze i jakby naglące, wywołując rozchodzące się raz po raz fale przyjemności. Mimo iż usta demonicy były zajęte, to i tak melodia, którą wzbudziły jej struny głosowe, była dla Tariela słyszalną. Dźwięki zdawały się wydobywać z samego ciała dziewczyny, przenikając przez skórę do niego i wzbudzając drżenie, które powoli rozchodziło się po całym ciele demona. Dźwięki te wzrastały i opadały w zmiennym, aczkolwiek stale rosnącym tempie, odpowiadając na doznania obojga. Zarówno księżyc jak i gwiazdy, a nawet cały otaczający ich las zniknęły, pozostawiając jedynie dwójkę demonów skupionych na sobie i otoczonych przez mleczne welony mgły.

Paznokcie demonicy wyrwały z jego gardła stłumiony, przez dodatkowy język, jęk rozpływającej się po ciele przyjemności.
- Mocniej... - westchnął nie mogąc zapanować nad rosnącym pragnieniem. Sam również bardziej zdecydowanie naparł na Amarie niemal przestając przejmować się jej niewielkimi rozmiarami. Pociągnął lekko za owinięty wokół przedramienia ogon.

Amarie nie miała najwyraźniej nic przeciwko spełnieniu jego życzenia, co mógł odczuć w następnej chwili gdy jej paznokcie przesunęły się po nasadzie skrzydeł bez śladu wcześniejszej delikatności. Zaraz jednak powróciła ona w postaci łagodniejszego dotyku opuszek palców, który jednak był tylko zabawą mającą za zadanie złagodzić wrażenia, które przyniosły paznokcie nim kolejna fala napłynąć miała po kolejnym ich przesunięciu się przez wrażliwe miejsce. Z ust demonicy wydobył się głośniejszy jęk w odpowiedzi na pociągnięcie za ogon, jednak jej wargi zaraz zajęły się czymś innym, skupiając uwagę na wrażliwej skórze szyi demona, która znalazła się akurat w ich zasięgu.

Przycisnął przynaglająco jej głowę zdecydowanie chwytając za róg przy samej czaszce. Drugą dłonią chwycił ogon przy łączeniu z kręgosłupem. Pociągnął mocniej przejeżdżając przez niewielki odcinek paznokciami. Kolejne drapnięcie przyniosło kolejny, silny dreszcz, od którego wygiął głowę i przygryzł rękę demonicy. Zdecydowanie klepnął ją w pośladek.

Ponaglenie otrzymało swoją odpowiedź w postaci dotyku zębów, które zacisnęły się lekko na skórze, po to jedynie by wycofać się dając pole do popisu łagodzącemu wrażenia językowi, który przemknął po podrażnionej skórze zgrywając się z dłońmi na nasadzie skrzydeł. I tak jak język, tak i zęby ponowiły swój atak w tym samym czasie co paznokcie. Nogi, które otaczały pas Tariela zacisnęły się mocniej odpowiadając na zwiększoną aktywność bioder demonicy, która to z kolei przyszła w odpowiedzi na działania demona skupione na ogonie.

Woda wokół nich zdawała się wrzeć, aczkolwiek bez wątpienia wrażenie to było jedynie wizualne. Nie znaczyło to iż żar nie był odczuwalny, był on jednak innego rodzaju. Naprężone ciało Amarie zdawało się niemalże w pełni zlewać z ciałem demona, a skóra która przesuwała się po jego skórze, nie dawała żadnej szansy na to by chociażby delikatna stróżka wody zdołała się między nich wedrzeć. Melodia która ich otaczała nabrała mocy i tempa, współgrając z oddechem demonicy i całkowicie przejmując władanie nad tym niewielkim fragmentem świata.
Kąsanie zębów połączone z pracą miękkiego języka i zgrywające się drapnięcia przerywane głaskaniem wydarły głośny jęk rozkoszy z gardła demona. Ręka z głowy przeniosła się na plecy, przez które przejechała pozostawiając czerwone ślady po palcach.

- Mo... iej... - rzucił z zapartym tchem. Skupił magię na całkowitym zwiększeniu doznań płynących z kobiecości chcąc doprowadzić ją do spełnienia szybciej niż siebie.

Pocierające się ciała podsycały żar. Druga dłoń bezceremonialnie obchodziła się z zaciśniętym wokół ręki ogonem. Jeszcze mocniej przycisnął jej biodra do swoich wspomagając starania wzmożoną pracą własnych.

Gdy paznokcie demona przesunęły się po plecach Amarie, z jej ust wyrwał się krzyk, stłumiony jednak przez skórę szyi, którą zarówno wargi jak i język demonicy wciąż się zajmowały. Jej pieszczoty nabrały mocy, zgodnie z tym czego pragnął Tariel. Kolejne przesunięcie dłoni po jego plecach zaowocowało zarówno przyjemnością jak i bólem gdy szpony zastąpiły paznokcie. Zaraz jednak został on złagodzony przez dodającą kolejnych wrażeń falę wody, która najwyraźniej w owym tańcu zastąpić miała opuszki palców bowiem zaraz po niej szpony powróciły do dręczenia owej części pleców demona, która dostarczała mu największych przyjemności. Druga dłoń przesunęła się nieco sięgając do rogowej nasady skrzydła, którą przyciągnęła nieco bliżej tak, by dostać się do kolejnego czułego punktu. Nacisk palców wywołał nieco silniejsze niż wcześniej wrażenie, łącząc się z pozostałymi w wir doznań, którymi Amarie szczodrze obdarowywała Tariela.

Te jednak zamarły po chwili, gdy starania demona zaowocowały sukcesem, do którego bez wątpienia przyczyniło się wzmocnienie zabiegów skupionych na ogonie. Woda uniosła się łącząc z mgłą i niemal odbierając możliwość zaczerpnięcia powietrza, po to tylko by leniwie obmywając ich ciała opaść z powrotem. Jej delikatny dotyk zastąpiły powoli powracające z powrotem do życia dłonie demonicy, której starania wzmogły się skupiając w pełni na dostarczeniu Tarielowi kolejnych, wzrastających w swej intensywności, doznań.

I jego gardło zrodziło krzyk pod wpływem drapiących do bólu szponów kochanki, mocnego nacisku na nasadę skrzydła oraz ust wraz z językiem. Kiedy wszystkie jej działania na chwilę zanikły najwyższym wysiłkiem woli zwolnił na moment skupiając się w głównej mierze na jednym ze źródeł jej przyjemności - ogonie, zaś druga dłoń powróciła do nasady rogów. Jednak jak tylko powróciła do sprawiania mu przyjemności krzyknął ponownie. Krótko. Przycisnął jej głowę do własnej szyi zachęcając do mocniejszych ugryzień. Wił się jeszcze przez chwilę, a kiedy wydawało się, że przyciśnie ją do siebie jeszcze silniej podczas osiągnięcia pełni rozkoszy, zdecydowanym ruchem podciągnął Amarie do góry samemu kierując biodra w dół i do tyłu nim dotarł do celu. Oddychał szybko.

Pisnęła zaskoczona nagłą zmianą pozycji i mocniej objęła szyję demona, przerywając dręczenie jego pleców. Nieco mocniej przylgnęła do niego, jednocześnie luzując nacisk ogona, który zostawił na ręce Tariela wyraźny, nabiegły krwią ślad. Woda wokół nich uspokajała się powoli, a mgła odpływała zanikając. Blask księżyca na powrót zdominował otoczenie, przyglądając się ciekawie parze w jeziorze. Powrócił także chłód, aczkolwiek bez wątpienia nie był on tak dotkliwy jak na samym początku. Amarie przesunęła jeszcze językiem po szyi demona, nim cofnęła głowę by na niego spojrzeć. Nic nie powiedziała, a tylko uśmiechnęła się lekko, wesoło.

Westchnął błogo czując na skórze ruch jej języka. Jego magia również zniknęła. Nie lubił tego typu zakończeń, ale nie miał innego wyjścia.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline