Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 01:20   #6
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Również uśmiechnął się do Amarie nadal trzymając ją w ramionach. Postąpił kilka kroków na płyciznę, gdzie usiadł z demonicą.

Ona zaś uwolniła go z objęcia swoich nóg i zanim usiedli przełożyła je tak by usadowić się bokiem. Przytuliła się na chwilę, obejmując go rękami, szybko jednak wycofała się, spoglądając na dłonie, które w blasku księżyca lśniły czymś znacznie ciemniejszym niż woda.

- Zajmę się tym - oświadczyła, wstając zwinnie. W jej spojrzeniu był pewien niepokój jednak szybko znikł z oczu Tariela, gdy Amarie odwróciła się by podejść do ich rzeczy i wszystko mieszczącej torby. Z niej to, po szybkich i nader pewnych poszukiwaniach wyjęła skrzynkę i zwinięty, biały rulon, z którymi to udała się z powrotem w stronę demona, burząc fale ruchem swych nóg.

- Nie zostaną ślady - oświadczyła, a w jej głosie zabrzmiała wiedza nadająca tym słowom wydźwięku prawdy. - Nie ruszaj się, dobrze?
Upewniwszy się, że demon jej posłucha, zabrała się za delikatne obmywania, a następnie smarowanie zarówno nasady skrzydeł jak i pleców powyżej i poniżej tego wrażliwego punktu. Maść nieco piekła, jednak nie na tyle by wrażenie to było wysoce nieprzyjemnym. Zaraz po nim nadszedł chłód, który w dodatkowym stopniu zmniejszył niekomfortowe uczucie.

Mężczyzna odchrząknął.
- Czasem się zapędzam - odparł wzruszając ramionami, lecz jego twarz wykrzywiała się czując pieczenie pleców, gdy Amarie zajmowała się opatrywaniem jego ran. Po zakończeniu spojrzał na nią i skinął głową.

- Ile to zajmie?

- To specjalna mieszanka - wyjaśniła, ponownie odchodząc by odłożyć pojemnik z owym tworem do torby. - Zwykle zajmuje do dwóch dni by pozbyć się wszelkich śladów. Trochę ciężej radzi sobie ze śladami po szponach Aki’ego - dodała, przysiadając w wodzie, obok demona. Odchyliła głowę i spojrzała w księżyc z radosnym wyrazem twarzy. - Piękna noc, prawda? - zwróciła zarówno pytanie, jak i twarz w stronę Tariela.

- Piękna - odparł spoglądając najpierw na gwiazdy, a następnie na Amarie.

Ta skinęła głową, po czym skupiła się na zabawie wodnymi kręgami, tworzonymi przez jej palce. Zabawa ta nie trwała długo, przerwana cichym śmiechem i nagłym odchyleniem się demonicy do tyłu, co zaowocowało wzbudzeniem fontanny wody, która zahaczyła także Tariela. Winowajczyni wyłoniła się w krótką chwile później, przecierając twarz i przekładając włosy do przodu. Zwinne dłonie zajęły się ich rozczesywaniem, a następnie splataniem. Za wstążkę posłużyła roślina, która miała to nieszczęście, że miejsce jej wodnego życia współgrało z tym, które demon wybrał na odpoczynek. Ogon Amarie leniwie sunął tuż nad powierzchnią wody, rysując esy i floresy. Dziewczyna bez wątpienia wyglądała na zadowoloną, a nawet cicho nuciła. Tym jednak razem nie dało się wyczuć w tych dźwiękach magii. Ot, zwykła zachcianka i wyraz dobrego nastroju właścicielki.

Odsunął się kawałek w kierunku brzegu, na płyciźnie, gdzie rozłożył skrzydła na trawie i przymknął oczy. Wzory rysowane przez ogon Amarie zalśniły światłem identycznym do tego pochodzącego ze światła księżyca. Woda wokół niej zalśniła podobną barwą, która wirowała i zmieniała kierunek, unosiła się i opadała w świetlnym pokazie.

Demon uśmiechnął się lekko, zaś strugi światła owinęły Amarie przemykając przez włosy, opływały szyję i przesuwały się zatotnie po krągłości piersi.
Demonica przyglądała się temu pokazowi z wyraźną fascynacją, nie mogąc oderwać oczu od lśniącego srebrem widowiska. Gdy zaś przeniosło się ono na nią, odrzuciła warkocz i podążyła za owymi strugami palcem, sunąc wraz z nimi po swoim ciele. Skupiła przy tym spojrzenie na Tarielu, spoglądając na niego wzrokiem wyraźnie zdziwionym jednak także bez wątpienia rozweselonym. Owa zabawa musiała przypaść jej do gustu bowiem jej dłonie przesunęły się niżej. Wstała zgrabnie, pozwalając by stróżki wody spłynęły w dół, znacząc swą drogę migotliwym blaskiem odbitych świateł, zarówno tych magicznych, jak i tych które rozjaśniały niebo. Obleczona w taki jedynie strój podeszła do miejsca, w którym obecnie spoczywał Tariel i przyklękła u jego boku. Jej ogon natychmiast znalazł drogę do torsu demona przesuwając po nim lekko, acz wyczuwalnie.

- Nie powinniśmy wracać? - zapytała cicho, nie spuszczając z niego wzroku i przechylając lekko głowę.

Otworzył oczy i spojrzał na nią z uśmiechem.
- Nie - przysunął się nieco bliżej z drapieżnym błyskiem przemykającym po tęczówce. Szybkim ruchem opadł na nią. Przygwoździł jej nadgarstki do trawy wysoko nad głową. Złączył je przytrzymując jedną ręką. Przełożył nogę przez jej brzuch i usiadł na własnych nogach wspierając się o brzuch Amarie znajdującej się w połowie na lądzie, a w połowie w wodzie.

Przesunął opuszkami dłoni po napiętej skórze wewnętrznej części przedramienia.
Krzyknęła zaskoczona, a w jej oczach pojawił się błysk strachu, który jednak został zastąpiony nieco innym uczuciem wraz z chwilą w której place demona dotknęły delikatnej skóry. Zamarła przestając się wiercić i z nagłą uwagą zaczęła obserwować jego poczynania, oddychając przy tym bez wątpienia szybciej i nie dało się ukryć, że było to efektem nie tylko samego ataku ale i działań dłoni Tariela.

Musnął palcami zgięcie łokcia, zaś po chwili dołączyły do nich również usta delikatnie przesuwające się po skórze. na moment dołączył do nich koniuszek języka. Wargi przesuwały się coraz niżej i zwinnie przeskoczyły na podbródek, z którego linią przesunęły się na wysokość ucha. Kiedy do niego dotarł przygryzł płatek i pociągnął. Z jego gardła wydobył się warkot. Język wsunął się do niego błądząc w labiryncie małżowiny. Usta na moment przeniosły się za ucho, lecz szybko wróciły do dręczenia płatka ssaniem i kąsaniem. Silnym, lecz nie raniącym.

Z gardła demonicy wyrwał się jęk, wraz z chwilą w której język demona zawędrował w czułe miejsce. Przechyliła głowę bliżej jego ust dopominając się więcej. Jednocześnie jego uda zostały zaatakowane ruchami jej ciała, które usilnie próbowało wyrwać się na wolność, ocierając i drażniąc wrażliwe miejsca. Także ręce podzielały owe pragnienie, napinając się mocno, wystawiając siłę dłoni demona na próbę, kierowane pragnieniem swobody. Kolejne jęki i odgłos szybkiego oddechu wypełniały jego uszy wraz z nasileniem poczynać skupionych na niewielkiej części jej głowy, która okazała się być nad wyraz wrażliwa.

Tariel korzystając z niewielkich rozmiarów Amarie własnym ciężarem przygniótł nogi demonicy, by jeszcze bardziej ją unieruchomić. Wyeliminował również jej możliwość ocierania się. Warknął nie przestając drażnić jej ucha. Szybko przeniósł język wędrując nim po wargach kobiety, które również przygryzł. Zjechał niżej na szyję, by ukąsić ją kilkukrotnie naprzemiennie z łagodzącym ból lizaniem. Wolna dłoń tymczasem błądziła w okolicach żeber muskając je opuszkami. Zwilżył językiem jej obojczyki sprowadzając na nie chłód zmieniony w ciepło oddechem z ust. Przeniósł dłoń z żeber na jedną z piersi zataczając wokół niej kręgi schodzące się koncentrycznie do centralnego punktu. Usta tymczasem zajęły się drugą muskając ledwie skórę i drażniąc oddechem. Chłód wilgoci spłynął również na nią, a usta ogrzały, by ponownie ochłodzić. Palce dotarły do sutka, który oparł się u nasady paliczków zaciśnięty mocno między nimi. W tym czasie również usta skoncentrowały się na stwardniałej części piersi pieszcząc językiem podczas ssania. Przygryzł go i pociągnął z cichym warknięciem.

Napięte mięśnie Amarie drżały w sposób widoczny wraz z kolejnymi pieszczotami zwiększając natężenie tego drżenia, za którym podążył oddech, raz po raz unoszący jej piersi w próbach łapczywego wtłaczania powietrza. Jeki płynnie przeszły w ciche okrzyki by kilkakrotnie zerwać się z więzi i rozbrzmieć pełnią swej mocy, niszcząc ciszę nocnej pory. Ogon owinął się wokół ręki Tariela, starając się odciągnąć ją od nadgarstków demonicy, jednak próby te z każdą chwilą stawały się słabsze, wraz z zanikiem kontroli, jaki następował pod wpływem działań demona. Wciąż jednak nie ustępowały próby wyrwania się z owej słodkiej niewoli, wznawiane wraz z każdym mocniejszym bodźcem dostarczanym przez język, wargi i zęby demona.

- Dość - jęknęła cicho, jednak dźwięk ten utonął w gwałtownym wciągnięciu powietrza, za którym podążył głośny jęk, płynnie przechodzący w okrzyk, gdy demon obdarzył wrażliwą część piersi brutalną pieszczotą. Jej ciało wbrew minimalnej możliwości ruchu i tak zdołało uzyskać nieco wolności, która jednak zmarnowana została nie na wyrwanie się, a na wygięcie, dodatkowo przybliżając się do ust Tariela. Głowę odchyliła do tyłu, a na wpół otwarte usta oswabadzały wyrywające się z nich raz po raz jęki, jedyne dźwięki do wydania których zdawała się być w danej chwili zdolna.
Demon ani myślał poprzestać na tym. Ręce unieruchomił na wysokości jej bioder. Usta zsuwały się niżej ledwie dotykając jej ciała, zaś język ponownie wysunął się z ust wprost do pępka. I niżej przez biodra oraz miednicę.

Złączył jej dłonie na brzuchu. Niżej. Wargi musnęły podbrzusze, zaś palce zsunęły się pod kolano na ścięgna skąd wyruszyły w górę po wewnętrznej stronie uda. Ciepłym oddechem zaanonsował pocałunek na kwiecie jej kobiecości, lecz go nie złożył drocząc się z nią. W tym czasie dotarł opuszkami między nogi, na skórę poniżej intymnego miejsca. Dotarł pod ogon pocierając i drapiąc miejsce, do którego dotarł. W chwilę później drapał i ciągnął ogon przy jego nasadzie z kciukiem pozostającym tam, gdzie przed chwilą były pozostałe palce.

Spragnione wargi Tariela pieściły pachwiny raz po raz dołączając język.
Kolana demonicy uniosły się rozsuwając na boki by ułatwić mu dostęp do każdego z miejsc jakie jego usta i palce zapragnęły odwiedzić. Uda powędrowały nieco wyżej, domagając się zwiększenia intensywności pieszczot, tym samym ułatwiając pracę dłoni skupionej przy nasadzie ogona i jej okolicy. On sam zaś owinął się wokół ręki Tariela i zaczął przesuwać w górę i dół, stopniowo zwiększając swój nacisk w miarę postępów w pieszczotach, których demon obdarzał Amarie. Ona sama z kolei uznać musiała iż pieszczot tych wciąż nie jest dość, lub też zadziałała instynktownie podciągając dłoń, która trzymała jej nadgarstki w górę, ku piersiom, skupiając się na prawej, którą objęła swymi palcami, przesuwając opuszkami po samym jej szczycie. Ruch ten w połączeniu z trwającymi w najlepsze działaniami Tariela, przybliżył ją do granicy, co demon bez wątpienia był w stanie dostrzec będąc tak blisko delikatnego punktu.

Bezpardonowo wbił kciuk pod ogon, jego usta musnęły lekko intymne miejsce, zaś językiem ledwie dotknął magicznego punktu. Kolejny gwałtowny okrzyk wyrwał się z jej gardła. Tariel nie zaprzestając pieszczoty ściskania piersi, drapania oraz drażnienia jej skóry, pocierania sutka i ciągnięcia go ustami okrążył delikatnie klejnot nadal nie dotykając go podczas gdy kciuk ręki drażniącej i tarmoszącej ogon poruszał się miarowo. W końcu ponownie musnął wargami zewnętrzną stronę wzgórka przechodząc powoli do centrum. Jego język wysunął się przesuwając w górę i dół coraz mocniej naciskając. Odjął dłoń od piersi, by położyć ją tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się język. Dwoma palcami poruszył w górę i dół kilkukrotnie również tym razem płynnie zmieniając nacisk. Druga dłoń nie zaprzestawała działania, zaś wargi i język zajęły się jednym z najwrażliwszych punktów na ciele Amarie.

Odzyskawszy swobodę ruchów rąk, demonica zsunęła je niżej, przez piersi do brzucha, a następnie wplotła palce we włosy Tariela, zanurzając je w nich i chwytając kosmyki by gwałtownym ruchem przysunąć jego głowę bliżej owego czułego miejsca, którego pieszczotą zajmowały się jego wargi i język. Z jej ust wyrwał się kolejny, głośny jęk, który wdarł się w ciszę spowodowaną bezdechem z jakim powitała kolejną, napływającą falę spełnienia. Wciąż z dłońmi w jego włosach przesunęła stopy wyżej, zahaczając przy tym o skórę na bokach torsu Tariela, który miał okazję poczuć dotyk jej paznokci, powoli podążających ku górze. Gdy znalazły się na wysokości łopatek, zostały zastąpione wnętrzem stóp, które przesunęły się w stronę kręgosłupa. Powróciły jednak szybko, prześlizgując się po ścięgnach tuż nad nasadą skrzydeł.

Demon zamruczał i westchnął pod wpływem niespodziewanej pieszczoty. Rozłożył skrzydła, by jej stopy zyskały dostęp do każdego kawałka jego ciała, do którego zapragnęła się dostać. Nieświadomie zintensyfikował doznania, jakimi obdarzał Amarie. Pociągnął za ogon, by podciągnąć go bliżej przodu jej ciała, dzięki czemu zmienił kciuk na dwa palce. Język zaatakował bardziej zdecydowanie, zaś palce drugiej dłoni wcisnęły się aż do głębi.

Stopy demonicy, podobnie jak i jej nogi, okazały się być tworem zwinnym i ciekawskim, sunąc wpierw wzdłuż grzbietu skrzydeł po to jedynie by z powrotem się obniżyć i nieco mocniej podrażnić miejsce, od którego zaczęły badanie skrzydeł Tariela. Naprzemiennie zsuwały się niżej i na boki by badać dokładniej napiętą skórę okrywającą żebra demona i nieco niżej, u nasady pleców przesuwając dużymi palcami po niej, a następnie wracając ku górze, sunąc szlakiem wytyczonym przez kręgi kręgosłupa. Jej dłonie raz po raz rozwierały palce to znowu zaciskały je na włosach jego głowy, drażniąc przy tym skórę okazjonalnymi spotkaniami z ostrymi paznokciami. Prawa zsunęła się dalej, znajdując swe nowe miejsce tuż nad karkiem, jednocześnie zmuszając resztę ciała by korzystając z tej podpory przysunęła się bliżej zarówno do palców demona jak i jego języka. Ogon opuścił rękę Tariela, przenosząc ośrodek swego zainteresowania na szyję demona, wokół której owinął się, wślizgując czubkiem na jego pierś i przesuwając nim po linii obojczyka i zagłębiając się nieco niżej, na tyle na ile długość mu pozwalała. To czy ruchy te były kontrolowane przez demonicę było rzeczą wątpliwą biorąc pod uwagę to, że od chwili, w której demon przepuścił atak na jej wnętrze, zdawała się być pogrążona w naprzemiennie narastającej i delikatnie malejącej fazie doznań całkowicie odbierającej jej władzę zarówno nad dźwiękami, które opuszczały jej usta jak i nad świadomością własnego istnienia.

Oddech mężczyzny urywał się, zaś on sam zachłannie łapał powietrze. Rosnące pożądanie wzmacniane przez zadziwiająco sprawne stopy tancerki, dłonie we własnych włosach oraz ogon zaczęło rozsadzać mu lędźwie. Nagle, nim demonica osiągnęła szczyt przyjemności przerwał działania. Gwałtownym ruchem wyswobodził się od jej kończyn i bezceremonialnie obrócił ją na brzuch. Jedną rękę wsunął we włosy nad karkiem, u nasady czaszki i pociągnął zdecydowanie zmuszając by wygięła się. To samo uczynił drugą ręką z ogonem. Ten podciągnął pod włosy, dzięki czemu chwycił wszystko jedną dłonią. Wolną wymierzył klapsa w pośladek i wszedł od węższej strony. Tuż pod ogonem.

Który to ruch okazał się nad wyraz błędnym, w tej nader przyjemnej chwili. Okrzyk, który wyrwał się z gardła Amarie był daleki od bycia wyrazem przyjemności. Demonica zareagowała natychmiast, co mogło wzbudzić podejrzenie iż nie jest to pierwszy raz gdy musiała walczyć o swoje w takiej sytuacji. Ostra końcówka ogona wywinęła się wbijając w dłoń, która więziła pozostałą jego cześć oraz włosy dziewczyny. Prawa dłoń z kolei wykręcając się, w bez wątpienia bolesny sposób, obdarzyła bok demona czterema, szybko nabierającymi krwi, cięciami szponów. Jednocześnie ciało Amarie szarpnęło się w dół i na bok, w gwałtownej próbie wyrwania się na wolność. Krew spływająca z dłoni Tariela nie była pomocna w utrzymaniu demonicy w miejscu, przez co sztuka ta się jej udała, aczkolwiek między palcami pozostało mu kilka kosmyków jej złotych włosów. Nie czekając na jego reakcję, oturlała się, a następnie przyjęła bojową pozycję z ogonem i szponami gotowymi do ponownego użycia. Oddychała szybko i delikatnie drżała, a w jej oczach wyraźnie był widoczny strach połączony z bólem, jednak nie wyglądała na chętną by bez wyraźnego powodu opuścić gardę.

Tariel szybko machnął skrzydłami. Nad strumieniem wisiało pięcioro nagich mężczyzn spoglądających na krew ściekającą z ręki. Ich twarz była absolutnie kamienna. Żaden z demonów przez dłuższą chwilę nie spojrzał na Amarie, a kiedy tak się stało spoczęło na niej pięć par oczu.

- Powinniśmy wracać - odezwał się chórkiem. Ostrożnie podlecieli do kupki z ubraniami. Jednakże prawdziwych ubrań i prawdziwego demona już nie było w pobliżu. Wszystkie iluzję ubierały się bardzo pospiesznie, choć twarze nie wyrażały zupełnie nic.

Amarie przyglądała się temu z uwagą, powoli, bardzo powoli odzyskując panowanie nad oddechem. Nie ruszyła się od razu, gdy mnoga iluzja zaczęła się ubierać. Wyraźnie widać było po niej brak zaufania do poczynań rozmnożonego Tariela. W końcu jednak wstała ostrożnie, krzywiąc się nieco, a następnie nie spuszczając iluzji z oczu, podeszła by pochylić się i podnieść własne ubranie, które następnie szybko na siebie założyła. Na koniec przewiesiła torbę przez ramię. Nie zaproponowała, że zajmie się ranami, chociaż jej wzrok spoczął parę razy na krwawiących śladach, będących pozostałością jej działań.

Nagle iluzje rozpłynęły się zostawiając Amarie samą nad strumieniem. Tariel tymczasem leciał już w dół strumienia. Dopiero po dłuższym czasie zdjął z siebie niewidzialność i wylądował na brzegu, by obmyć świeże rany. Musiał spróbować je opatrzyć i wrócić tam, skąd wylecieli. Stajnia rzeczywiście była dobrym miejscem na nocleg.

Nim noc skończyła się ponownie wyleciał przez to samo okno stajni, ponownie okrywając się płaszczem niewidzialności i ponownie zjawiając się na polanie. Nie pokazał się jednak Amarie. Siedział pod drzewem i obserwował czując ból w boku oraz dłoni. Czuł również, że opatrunki należało zmienić.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-04-2016 o 02:17.
Alaron Elessedil jest offline