Atomówka z powagą przyglądała się łysemu chłopcu i jego wyimaginowanemu przyjacielowi. Już ona dobrze wiedziała, co te dwa łobuzy wykminiły nocą, a czy się przyzna czy też nie; to tylko kwestia czasu.
- Panie kolego, my już się domyślamy,coś Pan tam nabroił - zaczęła spokojnie, a jej dziewczęcy głos, mimo usilnych prób, nie brzmiał na tyle stanowczo, na ile by chciała.
- Usiądę sobie na kamieniu i poczekam. Wiem wystarczająco wiele by zrobić dokładną analizę każdego z was, a jak nic nie powiecie... - w tym momencie Atomówka przyłożyła zaciśniętą w pięść dłonią, w drugą swoją dłoń, acz otwartą. Był to znak rychłego wpierdolu.
- Deska coś umalowana jak na grzeczną dziewczynkę, te usta w dzióbek wydęte, a kusy strój odkrywa drzazgi. Nieładnie - skarciła Johnnego, który prawdopodobnie był jej lovelasem. Patologia.