Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 23:05   #11
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Obwodnica Warszawy, trasa S2, południe.
Detektywowi zostało czekać w kwestii Wojtka. Czekał też w kwestii sprzętu, który mieli mu dostarczyć ludzie Karola. Jednak było kilka kwestii, w których czekał już zbyt długo. Założył słuchawkę bezprzewodową i wybrał numer do byłej żony. Chciał z nią porozmawiać. Sytuacja komplikowała się z każdą minutą. Ich córka potrzebowała pomocy. A jeżeli będzie to nadal odkładać, to może się okazać, że zamiast jej pomóc to skończy na dnie Wisły.
Gdy tylko wydawało mu się, że sygnał zniknął i odebrała rzucił:
- Asia? Możemy się spotkać?
- Coś się stało? - spytała ostrożnie. Ale nie powiedziała od razu “nie”. To było już coś.
- Martwię się o Teresę. Odkąd was spotkałem pod szpitalem. Męczy mnie to. Nie chcę wam się narzucać, ale pamiętaj, że to jest też moja córka. Może mogę jakoś pomóc? - Detektyw nie chciał przyznać, że wie o LSD i marihuanie, na tym etapie to mogłoby raczej zdenerwować byłą żonę.
Joanna milczała przez jakiś czas, aż Wojciech odruchowo zerknął czy połączenie wciąż trwa, czy też ex-żona je zerwała. Trwało.
- Jest pewien problem Wojtek z Teresą, nie na telefon. Koło 16:00 jesteś wolny?
- Jestem wolny cały czas. Możemy się spotkać na jakiejś kawie, czy cokolwiek. Daj znać, mogę po ciebie podjechać.
- Nie trzeba, o 16:00 w Złotych Tarasach.
- Ok, to się zdzwonimy.
Po skończonej rozmowie Sykurski zerknął jeszcze raz na tableta. Zbliżał się do zjazdu przy za którym migała czerwona kropka na mapie. Widocznie jeden z ochroniarzy Progresji wybrał się w niedzielę na obiad.

Detektyw zaparkował samochód. Zapalił i obserwował okolicę. Wiedział już, że sledzenie typa było ślepym zaukiem, ale trzeba jeszcze dyskretnie odzyskać nadajnik GPS. Zaczekał aż ulica opustoszeje i puścił się powolnym spacerem. Koło Lanosa zauważył, że ma rozwiązany but i przy okazji w czasie schylania się odczepił nadajnik od nadkola. Później ruszył jak gdyby nigdy nic dalej spacerem, obchodząc okoliczne ulicę i wracając inną drogą do swojego Fokusa. Dochodziła piętnasta, więc nie było sensu zwlekać. Ruszył do złotych tarasów.

Złote Tarasy, Centrum, ul. Złota, popołudnie.
Detektyw zostawił większość elektroniki w samochodzie. Zabrał tylko telefon komórkowy. Może od razu powinien porozmawiać z Asią zamiast rzucać się na szukać bezcelowo w internecie podejrzanych znajomych córki. Usiadł na jednej z ławek w galerii i czekał do 16:00. Jak tylko telefon wskazał wyczekiwaną godzinę zadzwonił do byłej żony.
- Jestem w Coffe Bean - powiedziała po odebraniu połączenia. - Drugi poziom.
- Już idę. - Natychmiast się rozłączył i ruszył we wskazane miejsce. Odruchowo poprawił jedynie przepaskę, żeby zasłaniała opatrunek. Nie wyglądało to tak jakby chciał, ale przynajmniej nie raził innych po oczach przesiąkniętnym bandarzem. Szybko dotarł na miejsce i rozejrzał się w poszukiwaniu byłej żony. Gdy tylko ją ujrzał podszedł do stolika, który zajmowała.
- Cześć - ta chwila niepewności co dalej była przerażająca. Straszne jest gdy okazuje się, że budowane wspólne życie się rozleciało i pewnego dnia nie do końca wie się jak zachować się przy tej drugiej osobie. Tyle razy ich ciała splatały się w miłosnym uścisku, a teraz były żołnierz stał i gapił się jakby nie wiedzieć czy wypada mu pocałować ją w policzek na powitanie, czy może jest to absolutne przekroczenie pewnych granic. W końcu wyciągnął dłoń do uścisku po czym usiadł na przeciw Joanny. Zdjął jeszcze kurtkę, którą położył na wolnym krześle.
- Miło cię znowu widzieć. Szkoda, że w związku z - urwał, bo nie wiedział jak mówić o córce bliskiej przedawkowaniu. - Zamówiłaś coś?
- Jeszcze nie. Co się stało? - wskazała na swoje oko patrząc przy tym wymownie na opaskę detektywa.
- Wypadek przy pracy. Nic poważnego, ale przez jakiś czas nie mogę otwierać oka. Zamówmy jakąś kawę i ciasto. Co się stało że Teresa wylądowała w szpitalu? - Sykurski pomachał w stronę kelnera.
- Tylko najpierw obiecaj, że Teresa nie dowie się, że Ci powiedziałam. I że nie zrobisz nic głupiego.
- Ja głupiego? Oczywiście że nie. Znasz mnie przecież - mrugnał zdrowym okiem - Nic nie powiem młodej. O co chodzi?
Zanim jednak doczekał się odpowiedzi podszedł kelner.
- Dla mnie poproszę szarlotkę z lodami i espresso, a dla żon.. - Sykurski zaciał się na chwilę i dodał - Cappucino i sernik. Nadal lubisz sernik prawda?
- Tak - uśmiechnęła się lekko - Pewne rzeczy się nie zmieniają.
- Szkoda, że inne się zmieniają nie po naszej myśli. Wróćmy do młodej. Co się dzieje?
- Zabujała się w jednym chłopaku. Trzy-cztery lata starszym. Łobuz, chuligan, ale jej imponuje. Chce chodzić na imprezy ze starszymi, zaczynają się walki o godzinę powrotu do domu. Nie zwykłe marudzenie, awantury. Bo Jarek przecież wieczorami, to ona też. To że popalała trawkę i wyczułam to jeszcze przełknęłam. Dostała za swoje, ale wiesz, ze tego się nie upilnuje. Przegadałam z nią długo. Sama przecież popalałam w liceum. Zrozumiała, obiecała się w to nie bawić. Niedawno wyciągnęła koleżankę z klasy na wagary. Do znajomego tego chłopaka, gdzie młodzież robiła sobie afterparty po nocnym chlaniu. Podobno chłopak chciał ją naćpac by… - zawiesiła głos. - Teresa strasznie źle zareagowała na LSD. Przestraszyli się, wezwano karetke...
- Co to za jeden? Zabiję gnoja. - Powiedział identycznym tonem jak wcześniej zamawiał espresso.
- Obiecałeś - fuknęła i skrzywiła się. - Z pewnością pomoże to Teresie jak ojciec trafi do więzienia.
W detektywie się kotłowało. Tam gdzieś jakiś smarkacz chciał zrobić krzywdę jego córeczce. Jego skarbowi. A on nie mógł nic na to poradzić.
- Dobrze, obiecałem. Nic mu nie zrobię. Jak ona się czuje po tym wszystkim? Mam nadzieję, że teraz patrzy na niego nieco inaczej.
- Obwinia siebie. Ze zepsuła im imprezę - odpowiedziała grobowym tonem dziękując kelnerowi jaki przyniósł właśnie zamówienie.
- Rozmawiałaś o tym z kimś z policji? Przecież za posiadanie LSD grożą normalnie kratki. - Detektyw osunął się lekko na krześle. Nie spodziewał się, że sytuacja jest aż tak kiepska.
- To był pierwszy raz gdy brała kwas, tak?
- Tak, przyrzekała. Wojtek ona nawet nie wiedziała co to jest. Trawka, amfa, wiadomo. Słyszała choćby z filmów o heroinie, kokainie. Dziewczęta ostrzega się przed pigułkami. Nie wiedziała nawet, że bierze narkotyk. - wyjaśniła. - A o policji myślałam. Tylko się boję. Raz, że to ją zamiesza, niby jako ofiarę, ale zawsze. Dwa… nie wiem jak zareagują koledzy tego sukinsyna, jak ona będzie zeznawać. W jej wieku, w szkole… wiesz jak młodzież potrafi się niszczyć. Nastolatki czasem kończą na sznurze przez szczucie na facebook. Na razie działam by ją przenieść do innej szkoły.
Sykurski jednym sprawnym ruchem opróżnił filiżankę espresso.
- Rzeczywiście, masz rację. Może mógłbym się im przyjrzeć bliżej? Zwłaszcza temu chłopakowi?
- Mógłbyś. Wiesz jakby ich powsadzać za coś nie związanego z Teresa… by ona miała spokój, a on i jego koledzy problemy - spięła się lekko mówiąc to. Spojrzała czujnie na byłego męża.
Na twarzy Wojtka pojawił się uśmiech.
- Tym właśnie zajmuję się w pracy detektywa. Daj mi wszystko co o nim wiesz. Imię, nazwisko, nicki z forów. Numer telefonu. Ja zobaczę co można jeszcze znaleźć. Jeżeli mają dostęp do LSD to raczej nie będzie trudno go wsadzić. Zrobię co w mojej mocy - wyciągnął rękę na stoliku, jakby szukając dotyku byłej żony, jednak zrobił to dość niepewnie. Nie widząc reakcji ze strony Joanny W końcu sięgnął po szarlotkę.
- A co z Zuzką? Jak jej idzie w szkole?
- Z Zuzią na szczęście w porządku. Piątkowa uczennica. Radosna, żywa. Naciąga mnie na nauki jazdy konnej, praca w stajni daje jej dużo frajdy. Trochę się boję… wiesz, one zawsze były ze sobą blisko… - nie konczyła czemu. - Nie chciałabym, aby Zuzia zapatrzyła się w to co robi starsza siostra.
Wojtek pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Zobaczę co da się zrobić. Podaj te namiary na tych chłopaków. A gdzie teraz są dziewczyny?
- W stajni. Zuzia jeździ tam co niedziela. Wysłałam z nią Teresę by nie siedziała w domu rozmyślając o głupotach. Zaraz po nie jadę. Wyślę ci mailem wszystko co mam na tego chłopaka.
- Dziękuję. Usuń później maila, bo jak któraś z młodych się dowie, to stracą do ciebie zaufanie. Wystarczy im już wyrodny ojciec. A jak ty się czujesz w tym wszystkim?
- Tak jak zawsze. Sama - ton nie zmienił się na chłodny.
Wojtka ścisnęło w gardle. Nie wiedział czy go prowokuje. Chce wyprowadzić z równowagi, czy raczej dać drugą szansę? Miał mętlik w głowie. I do tego wszystkiego miał w głowie świadomość, że ludzie którzy pozbawili go oka wiedzą o Joannie i dziewczynkach. Właśnie perspektywa niebezpieczeństwa jakie może na nie sprowadzić w tym momencie go paraliżowała.
- Przepraszam - powiedział z trudem i opuścił wzrok.
- Musi Ci być bardzo ciężko, zwłaszcza po tym wszystkim z Teresą - wziął głęboki oddech. - Dziękuję, że zechciałaś się spotkać. Brakuje mi was.
- Nie jest łatwo. - Otarła usta chusteczką. Po serniku. Dokończyła kawę. - A co do Twojego ‘braku’, każdy ponosi konsekwencje swoich czynów i decyzji. - Wzruszyła ramionami. - Może gdyby Ci brakowało wcześniej jak wolałeś tłuc się po Bliskim Wschodzie to coś byś z tym zrobił. Teresa ma do Ciebie żal. Możesz coś dla niej zrobić, by naprawić choć troszkę to co spieprzyłeś Wojtek. - Nie bawiła się w ceregiele, delikatność czy ostrożne ubieranie myśli w słowa. Ale to ‘prosto z mostu’ nie było przepełnione gniewem, pretensjami czy lodową wyniosłością. A to już było coś.
Wojtek przywołał kelnerkę z rachunkiem.
- Tak, to prawda. Wszystko co robimy niesie za sobą pewne konsekwencje - podsumował detektyw zostawiając pieniądze kelnerce.
- Będę czekał na kontakt od ciebie.
Zawahał się. Nie wiedział jak jej dać do zrozumienia, że chciałby ją objąć na pożegnanie. Jak jej powiedzieć, że mogą się już nie zobaczyć? Jej strata, choć miała miejsce lata temu bolała bardziej niż strata oka. W końcu wykrzesał na pożegnanie uśmiech, którym obdarzył byłą żonę i ruszył w stronę parkingu.

Nie marnował czasu. W samochodzie natychmiast odpalił papierosa. Jeszcze nie wiedział co zrobi z tymi dzieciakami, choć już pewne kwestie zaczynał planować. Gdy kończył pierwszego papierosa podawał numer swojej karty kredytowej na stronie sklepu znalezionego dzięki sąsiadce. Przy kolejnym papierosie rwący ból w lewym oczodole przypomniał o kolejnej dawce tabletek. Wziął dwie, ale i tak musiał siedzieć i czekać aż zaczną działać. Ból pulsował na całą głowę. Nie mógł się skupić. Nie mógł myśleć, a co dopiero prowadzić. Po około trzydziestu minutach ból ustał na tyle, że detektyw wyjechał z parkingu. Jechał do domu. Miał w końcu się z nim skontaktować Buła. A ktoś od Karola miał mu oddać laptopa
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline