Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2016, 00:30   #149
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Po usłyszeniu dźwięku, bez jakiegokolwiek namysłu, wstała na równe nogi i ruszyła się. Wprawdzie już wstając zrobiła pierwszy krok. Własną kamerkę odebrała z rąk chłopaka montując z powrotem na kasku. Obejrzała się w celu doprecyzowania kierunku, w którym "to coś" nadchodziło. Obrała przeciwległy. Wybebeszone rzeczy upchnęła w komorze plecaka byleby tylko go zamknąć i założyć na plecy.

Frank został całkowicie olany, jakby nie istniał. Jakby współpraca nie była w jakikolwiek sposób zawiązania. Jakby fakt przekazanej małej apteczki był tylko akcją "przy okazji". Jakby to on sam miał zadbać o własny zad.

O jakie sowy, do jasnej cholery, chodziło Calageremu? Zwierze, które ot tak siedzi sobie na zawieszonym łapaczu? Raz, że za duże, dwa, że żadnego wcześniej nie było. Zauważyła by. Wzór, który został pleciony do sznurka, kości i patyków? Zauważyła by, choć nie mogła przyznać, że widziała wszystkie. Nie mniej, takie łapacze snów według Calagarego wyznaczały jakąś ścieżkę. Wyśniła mu się. Jako, że było wiadome iż łapacze snów spełniały swoją rolę... Można było przypuszczać, że na drugim końcu ścieżki nie kryło się nic, co nie chciało zamordować na miejscu. Cóż z tego, gdy na każdym metrze tej ścieżki można było krwawo wybuchnąć... Takiego tropu niestety, lub stety, nie dało się zignorować. Każda chwila wiązała się z ryzykiem a "zapisanie stanu rozgrywki" odwlekane było już wystarczająco długo.

Materiał Calagarego nie wpłynął w żaden sposób na samopoczucie Arisy. W dalszym ciągu była pokryta krwią i zesztywniała. Resztki racjonalnego skupienia, które mogła wyskubać, były oddelegowane do zadania. W końcu mogła wszystko przygotować. Zamieniła karty pamięci GoPro z telefonem kontynuując nagrywanie. W ten sposób jedno lokalizowalne urządzenie posiadało pełen zestaw nagrań: Calagarego w pamięci telefonu i własny w pamięci karty. Wyklikując uchlastała wszystkie funkcjonalności pozostawiając jedynie GPSa i internet. Całkowicie nieme i nieruchome pancerniejsze urządzenie zapakowała do woreczka strunowego. Hasło, które musiałyby przejść osoby tylko z odpowiednimi umiejętnościami lub zapleczem, utajni informacje przed tuszującymi sprawę je*anymi Indianami z łukami.

Kierunek, jaki należało obrać, musiał doprowadzić do bardzo niefortunnego miejsca, jakim było ognisko. Zjawisko "zapętlenia", poprzez wyjście poza obszar, zapewne by tam doprowadziło. Jednak byłoby to skorzystanie z metod autorstwa morderczych demonów. Calagary nie wyszedł na tym za dobrze. Arisa uznała, że drogą powrotną będzie szeroka krzywa. Pozwoliłoby to na pozostawienie metek z silvertapa, oznaczonych jak poprzednie z numerem i inicjałami. Oczywiście jeden z tych numerów zamiast na taśmie znalazł się na woreczku strunowym z telefonem. Schowany w terenie telefon miały znaleźć odpowiednie służby. Nawet, w celu jebitnego zaznaczenia, potrzeby jego odnalezienia, na metkach dodała part number urządzenia. Nic nie znaczący bohomaz dla dzikusów, wrzucony do googla wypluwałby model telefonu Arisy, czego NIE DAŁO się przeoczyć.

Wykonanie głównego zadania powodowało przejście priorytetu na kolejne: analiza informacji o łapaczach snów, na których są sowy.
 
Proxy jest offline