Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2016, 02:02   #150
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.



Film oglądany na małej nahełmowej kamerce szału nie robił. Zupełnie jak z jakiegoś horroru co to sie reżyser upiera, że musi się trzęść i być na wpółzamazany by robić odpowiednie wrażenie, klimat, tajemniczość i takie tam filmowe bzdety. Sam też tak umiał "podkręcić" nawet dość zwykły filmik by tak wyglądał. A jeszcze by się dorobiło i popracowało w studio to w ogóle by wyszedł nawet sf jeśli trzeba. Przynajmniej jeśli Frank by się do tego zabrał.

Mimo to film mu wyjaśnił całkiem sporo. Z zaintersowaniem śledził losy kajakarzy odkąd się odłączył. Oglądał jak się zgubili i rozdzielili po jego rozstaniu. Jak się odnaleźli. To coś co się stało z chyba Aaronem jak dobrze pamiętał jego imię. Z zaciekawieniem oglądał ten kawałek jak wracają do obozu. Nawet cofnął i przewinął i zastopował i znów cofnął. Ale nie znalazł. Nie znalazł siebie ani tego faceta ze strzelbą którego widział jak właśnie gdzieś w tym momencie celował do reszty wracajacych do spustoszonego obozowiska kajakarzy.

No aż tak dziwne nie było. W końcu kamera na kasku Japonki nie koncentrowała się na patrzeniu w czerń lasu i to jeszcze w fartownym momencie i właściwym kierunku. No można było liczyć, że fartem może coś i złapie ale jak nie no to żaden dowód to nie był, że nie. Akurat to też leżało w gestii jego profesji no i hobby właściwie też.

- O kurwa... - mruknął mimo woli jak zobaczył jaki koniec spotkał Bruce'a. No w jednej chwili stał przed namiotem a potem... No jakby go jakis mikser przekręcił. Tylko bez miksera. No i się potem... Złożył? Ułożył? Posklejał? Znaczy jego ciało... W... No jakiś twór... Rzeźbę? Maszynę? Co to kurwa miało być?! Pokręcił z niedowierzaniem i obawą głową. Nie chciał wierzyć. Ale musiał. Miał dowód na filmie przed oczami. Nawet policja by pewnie musiała uznać to za dowód. Znaczy gdyby takie rzeczy choć czasem trafiały na policję a potem do sądu.

Potem widział końcówkę filmu. Jak uciekają chaotycznie bo coś tam nadciąga. Uciekają! Czyli żyją! A przynajmniej jeszcze przed paroma minutami żyli. ~ Co za kłamliwa szmata! ~ pomyślał ze złościa o stojącej obok Japonce gdy okazało się, że słusznie jej niedowierzał. Spodziewał się właśnie czegoś takiego. Że coś się stało i się rozbiegli albo ona tylko spanikowała i dała dyla. Ale nie, że coś pozarzynało wszystkich. Na supersrinterkę nie wyglądała i z lasek to coś kojarzył, że chyba Angie była niezła w te klocki a nie panna jej brata. Zresztą jakoś po tej skośnej żalu, przejęcia czy płaczu też nie widział po tak strasznej śmierci niby w końcu faceta. Choć cholera go wie, może się tylko ruchali od dwóch tygodni. W końcu XXI w no nie? Za to na histeryczkę i panikarę to chyba miała niezłe skille. Ledwo się pojawiły jakieś kopoty, jeszcze nic nie było pewne i wiadome i wtedy nagle tego Bruce'a kochała i się szykowała już na romantyczną śmierć. Może to Bruce spierdolił i to ona miała zginąć pierwsza albo razem i się kawał chuja z niego okazał dlatego jej zwisało czy padł czy nie? Tak na pewno to była jego wina. Jak tak zepsuł plana no to dobrze mu tak, że zginął. Nawet jak tu prawie wpadła na Frank'a ten się spytał to nawet ten co naprawdę zginął nie zasługiwał nawet na słowo wzmianki. Reszta zresztą też widocznie nie a prawdopodobnie nadal żyli. Przynajmniej większość. Nie liczyła się Arisa i jej cholerne aparaty!

Drugi film Calgarego obejrzał jednak z zaciekawieniem. Jakoś nie kojarzył wcześniej tego miejsca i zdarzenia z zaginięciem tego surwiwalowca. Widać spotkało go to samo co ich. Musiał być kumaty skoro w pojedynkę coś zdołał rozkminić. Przynajmniej bardziej kumaty od Frank'a. Medaliony z sowami. Ciekawe. Dotąd nawet nie zwrócił uwagi, że na tych krązkach i sznurkach są jakieś wizerunki. A właściwie, że jakiś konkretny może mieć jakieś znaczenie. I czemu sowy? Jak ten Calgary na to wpadł? Też widział czy słyszał tamtego starego z jaskini? Użądliło go coś jak Frank'a? Ciekawe jak skończył. Skoro nie wrócił do domu i cywilizacji to pewnie niezbyt dobrze. Ale z urwanego filmu nie szło sie więcej dowiedzieć. Ale teraz miał inne zmartwienia. Coś nadciągało! Normalnie widział prawie powtókę z ostatnich kadrów filmu Calgary'ego. A u niego to był koniec filmu.

Oczywiście Arisa zareagowała jak się można było spodziewać po tak zimnokrwistej suce. Wyrwała mu właściwie swoją kamerę i zaczęła zwiewać. Frank kalkulował błyskawicznie. Chciała go zostawić. To było oczywiste. Z powodu utraty krwi i rany na nodze był wolniejszy od niej. Z dójki celów oczywiste było, że stwór zabierze się za pierwsze które dopadnie. Czyli za te wolniejsze. Czyli Franka. Sprowadziła mu to coś na łeb bo przylazło za nią z obozu z tej samej strony co ona a teraz ona miała zwiać by choć na chwilę pooddychać dłużej a Jackson miał sobą skarmić kły i azury bestii. ~ O niedoczekanie twoje cholerna zdradliwa suko! ~ syknął w myślach widząc plecy Japonki.

- A dokąd to laleczko? - szarpnął ją za ramię stopując momentalnie.

- Zobacz, twój kolega się za toba tęsknił... - syknął złośliwie odwracajac ją do siebie gwałtownym ruchem. Zobaczył w ciemnościach jaśniejszy owal jej twarzy i chmurę czarnych włosów wokół.

- Zobacz, przyszedł za tobą... - pięść Franka zagębiła się w brzuchu Arisy. Duż, łatwy, cel ładnie stopujący trafionego. Albo trafioną.

- Po ciebie... - wysyczał dalej wściekłym tonem trafiajac skuloną po pierwszym ciosie dziewczynę w twarz. Z satysfakcją zanotował jak po pięści rozbryzgło się i spłynęło coś gorącego.

- Nie każ mu czekać, zdradliwa szmato! - złapał ją za zmierzwioną czuprynę i szarpnął bezlitośnie na dół przewalajac ją na ziemię. Czuł jak strach i adrenalina mieszają się ze sobą. Nie miał żadnej gwarancji, że to zadziała. Tylko nadzieję.

Odwrócił się i zaczął odbiegać. Tak prędko jak zdołał. Zostawił Azjatkę za sobą, powaloną i krwawiącą. Bestia była już blisko. Frank nie miał pojęcia co zrobi. Nie miał w końcu pojecia co to w ogóle jest. Ale na pewno było gorźne. Czy Arisa ma szanse? Znaczy czy wyda się stworzeniu na tyle ciekawa by dać czas Frank'owi uciec. Należało jej się. Dokłądnie ten sam los chciała właśnie sprezentować jemu. Teraz by kuśtykał a ona pędziła przed siebie. Nie miał szans wygrać takiego wyścigu. A jeśli to na darmo? Jeśli zabicie jej zajmie stworowi krócej niż splunięcie? No to chuj. Pewnie dopadnie i jego. Można te coś w ogóle zgubić czy oszukać? Nie miał pojęcia. Zostawała nadzieja. Ale ciekawe w sumie. Jeśli stwór przylazł z obozu gdzie była reszta grupy to albo ich już pozażynał albo mu zwiali. Jakby to drugie to faktycznie była nadzieja, że jakoś da się to zrobić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline