Konto usunięte | - Znasz Erou? Taki chłopiec… - JD zaczął niepewny, czy pytać starszego wampira. Jednak musiał spróbować. - Wampir? - zapytał Marcus. - Czyli nie znasz? - odparł Brujah. - Nie kojarzę, ale może mi przypomni się jak mi tego chłopaczka opiszesz.
“Nie jestem pewny, czy powinien o nim mówić”, pomyślał JD. “Oficjalnie jednak jako członek Camarilli powinienem słuchać Archonta. A ja jestem bardzo posłuszny i w ogóle.”
- Albinos. Dziecko. Mieszkał w klasztorze z wampirzymi mnichami, zdaje się Tremere. Jadł tylko organiczne posiłki - dodał, jak gdyby była to bardzo ważna informacja. Każde kolejne zdanie było mu coraz trudniej wypowiedzieć. - Fanchon kazała mi się nim opiekować, w zamian za co miała uwolnić Mary. Pod koniec mojej opieki jej ludzie zabili go. Pytam, gdyż dziecięca śmierć jeszcze mnie w jakiś sposób rusza - nie będąc pewny z jakiego powodu, użył sarkastycznego tonu. Nagle chciał znaleźć się gdzieś daleko, sam, bez towarzystwa Marcusa. Zaczął żałować, że zaczął ten temat. Marcus milczał. Wydawało się, że i to pytanie oleje, ale najwyraźniej coś ruszyło Gangrela. Może wspomnienie młodej wilkołaczki? - Graal.
- Słucham?
- Skoro mówisz, że to Fanchon za tym stała, to musi chodzić o coś poważnego. Potężny rytuał. Ostatnio Malkavianie sporo pierdolili o Świętym Graalu, aż zacząłem szukać podań na jego temat. Podobno Graal to nic innego jak naczynie na krew. Jezus zostawił w nim swoją vitaę, by dalej czynić cuda, ale... jest też inna wersja. Że krew z naczynia pomaga zlokalizować protoplastę rodu. Być może stara jędza chciała namierzyć jakiegoś przedwiecznego... Tylko dlaczego krew dziecka? I to człowieka... to mi się kupy nie trzyma. JD wpatrywał się w Marcusa, jak w obrazek. - Nie trzyma się? - zapytał. - Wszystko doskonale trzyma się kupy. No dobra, z grubsza. Gdybyśmy założyli, że Erou jest potomkiem Chrystusa. Miałby w sobie jego krew, byłby dla niej naczyniem. Byłby Świętym Graalem. Tylko w jaki sposób chłopiec mógłby namierzać protoplastów? Był ślepy, dosłownie ślepy. Jednak… miał jakiś swój własny zmysł… zupełnie bym nie zdziwił się, gdyby w jakiś sposób potrafił to zrobić.
„Trzeba było go napuścić na sadzawkę i powiedzieć, że ma przed sobą cement. Byłby Małym Jezusem na mur beton, gdyby okazało się, że potrafi po niej chodzić”, JD gorzko zaśmiał się w duchu. - Tam nie było żadnego rytuału. Oni go po prostu… sprzątnęli. Znaczy nie byłem przy tym osobiście. Być może coś wydarzyło się w międzyczasie, jednak nie mogło minąć wiele czasu. Bez godzin inkantacji, magicznych świeczek i takich tak - westchnął. - Ubój rytualny? Właściwie poświęcenie Świętego Graala na znalezieniu jednego przedwiecznego wydaje się bardzo dużą ceną, ale może chodzi o coś jeszcze większego.
„Świętego Graala”, pomyślał JD. „Już mówisz o nim, jak o pieprzonym przedmiocie. Jesteś prawdziwym najlepszym przyjacielem”.
- Poza tym obecność jego w żaden sposób na mnie źle nie wpływała. Jeżeli poświęcona stal parzy, to potomek Jezusa powinien… no nie wiem… eksplodować Spokrewnionych samą swoją obecnością. A może i nie. Nie wiem. Chyba masz rację, to się kupy nie trzyma… - JD westchnął zniechęcony, z powrotem odwracając wzrok ku okienku. - A osuszyli chłopaka? Bo jeśli sama krew miała moc, to wystarczył tylko dobry układ Księżyca...
- Kain. - usłyszeli burknięcie z prawej strony. - Hę?
- Kain miał syna zanim został przeklęty. - wyburczał John, nie odrywając oczu od książki - Jego klątwa ominęła.
- Ludzki ród! Ze wspólnym rodowodem co nasz. Jesteś genialny, Mały! - Marcus ucieszył się, lecz po chwili jego optymizm nieco opadł - Tylko w sumie sama historia, że pochodzimy od brata Abla jest niepewna... Są jeszcze inne teorie.
- Jesteś naprawdę najlepszy, Mały Johnie - JD również rozpromienił się, szeroko uśmiechając, bez cienia ironii w głosie. Tylko w ten sposób mógł osiągnąć wyższy stopień sarkazmu. Później jednak przygasł. - Tyle że gdyby był dzieckiem Kaina, to straciłby swój status Świętego Graala. Krew Kaina i Jezusa to nie to samo. Więc trochę trudniej byłoby mu z wywęszeniem pradawnych.
Westchnął nie wiadomo który to już raz. - Jak tylko oddałem Erou Tremerom - zaczął. - Mary nagrała mi wiadomość. Dźwięcznym głosem mówiła, że wypuścili ją i przez to przepuszcza, że dobrze się spisałem i jestem bezpieczny. Wspomniała, że ma pilną sprawę do załatwienia, nie będzie na mnie czekać i żebym zrobił sobie wakacje. Przyrzekła, że znajdzie mnie, jak tylko wróci… - JD kręcił głową. - Jak można tak kłamać? Dobra, zmieniając temat… Tremere wzniecili pożar w hotelu w którym byłem z Erou, a recepcjonistka powiedziała, że znaleziono w nim martwego człowieka. Oczywiście nie mogłem zostać na zidentyfikowanie ciała, więc uciekłem. Być może to wcale nie był Erou - wzruszył ramionami. - Choć też raczej nie mógł to być nikt inny - westchnął. - Może cała ta rozmowa nie ma sensu. Co dokładnie skradziono z Rzymu? Anatol mówił o mieczu Artura, jako o jednym z artefaktów… Co to w ogóle były za cuda?
- Nie wiem. Serio. Zachowanie Krwawej i to wszystko się kupy nie trzyma... - powtórzył Gangrel, po czym dodał - Kurwa.
Wtem z głośnika rozległ się komunikat. - DRODZY PASAŻEROWIE. NIESTETY, PORT LOTNICZY LONDYN OGŁOSIŁ ALARM TERRORYSTYCZNY. W ZWIĄZKU Z TYM ŻADNE SAMOLOTY NIE MOGĄ TAM LĄDOWAĆ ANI STAMTĄD STARTOWAĆ. JESTEŚMY ZMUSZENI LĄDOWAĆ W GLASGOW. POSTARAMY SIĘ, OCZYWIŚCIE, JAK NAJSZYBCIEJ ZAPEWNIĆ PAŃSTWU PRZEWÓZ DO STOLICY. ZA NIEDOGODNOŚCI SERDECZNIE PRZEPRASZAMY.
__________________ Konto zawieszone. |