- Kto by pomyślał, że naczelna żmijka naszej drużyny wzgardzi gryzoniami… - Yolanda uśmiechnęła się trzpiotnie w kierunku Panrila, zajmując miejsce tuż za jego plecami.
- A co jeśli szczurza potrawka okazałaby się moją najlepszą potrawą, swoistym znakiem rozpoznawalnym, prawdziwą marką znaną na cały świat? Co, jeśli wasze wybrzydzanie, podcina mi właśnie skrzydła i skazuje na wieczną niepamięć?! - kapłanka, powoli odpływała do własnego świata, depcząc zaklinaczowi do piętach. - Już słyszę te epickie pieśni pochwalne na temat wykwintnego smaku, delikatnego mięska, pospolitego szczura, doprawionego przydymioną, słodką, czerwoną cebulką, kwaskowym jabłkiem upieczonym w cynamonie, suszonymi jagodami jałowca, a całość zalana słodkim winem z wiśni i śliwek! - uderzając czołem w plecy mężczyzny, przez chwilę dźgała go nosem między łopatki, wydając dziwne dźwięki, niczym konające z głodu zwierze. - Panrilciu… nie rób mi tego, nie pozbawiaj mnie sensu życia, nie zostawiaj z pustym brzuchem… - uderzyła w dramatyczny i błagalny ton, prostując się i rozglądając w półmroku, jak gdyby powoli wracając myślami z dalekiej podróży.
-Hej, czy tylko ja zrobiłam się głodna?
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |