JD wypił duży łyk wódki, obserwując reakcję Marcusa. Ten wyraźnie zmarkotniał, ale nic nie mówił.
- Kto się spieszy, to się diabeł cieszy - rzucił Brujah. - Nasi terroryści wyraźnie się spieszą.
- Wiesz, że to nasi, co nie? Musimy dostać się do miasta. Kurwa! - Marcus wychylił swojego drinka do końca. - Jesteś w stanie zauroczyć tych debili żeby jednak lądowali w Londynie?
- Nie sądzę, że to tylko od nich zależy. Wiesz, nie jestem najlepszy w urokach. Może być Chelmsford? To tylko dwie godziny drogi od Londynu. Sądzę, że wybić im z głowy Glasgow będzie łatwo. To kurwa całe cztery godziny lotu dodatkowego i na drugim końcu wysp. Jeśli nalegasz, to mogę naciskać na Londyn - JD wzruszył ramionami. - Właściwie to o której planowano przylot do Londynu? Daleko jesteśmy? - Mały John? - Za piętnaście minut znajdziemy się nad miastem. - Spróbuj, chłopcze - zachęcił JD Gangrel.
- Dobrze wiedzieć, że uważasz mój urok osobisty za większy od twojego - nieznacznie uśmiechnął się Ashford. Tak naprawdę wcale nie było mu do śmiechu.
Następnie skinął głową, po czym wstał i ruszył korytarzem ku dziobowi samolotu. Kilkoro pasażerów spojrzało na niego niepewnie, jak gdyby za chwilę sam miał wyciągnąć bombę z kieszeni i okazać się terrorystą.
Drogę zastąpiła mu młoda stewardessa. Zanim jednak zdążyła się odezwać, zaczął JD.
- Bardzo proszę o rozmowę z panami pilotami - uśmiechnął się promiennie. Bardzo nie miał na to ochoty. Odniósł wrażenie, że zaraz pęknie mu twarz od szczerzenia się. - Glasgow jest tak daleko, wszyscy są zmęczeni, a w baku paliwo nie bierze się się z cudownego, magicznego źródełka - roześmiał się, w zamyśle rozkosznie. - To byłaby straszliwa katastrofa, gdyby statek spadł z powodu przemęczenia sterujących, lub pustki w silniku, a zagrożenie atakiem terrorystycznym okazało się mocno przesadzone przez kilka osób, które zbyt mocno wzięły sobie do serca niedawne wydarzenia w Rzymie.
Mówił głośno. Miał nadzieję, że wpływy jego Prezencji przekonają nie tylko stewardessę, ale i pasażerów statku. Ta pierwsza się liczyła, gdyż dzięki niej mógł ominąć zabezpieczenia antyterrorystyczne i dostać się na kokpit. Ci drudzy natomiast mogli mu pomóc w przekonaniu kobiety, dlatego i na nich mu zależało.
Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-04-2016 o 18:35.
|