13-04-2016, 21:51
|
#482 |
| Tym razem Nevar nie spudłował, co więcej rozgromił cały oddział łuczników , choć miał świadomość że nie na długo. Przynajmniej nie byli w stanie chwilowo strzelać w jego kamratów - a to już było coś.
Wiedział, że płonący olej nie będzie im łatwo ugasić, ale to juz był problem łuczników. W dole widział okrążonego Maraketha. Wiedział że nie może ryzykować kolejnej płomiennej bomby w grupę zbrojnych bandziorów którzy go otoczyli. Jeśli by trafił to zabiłby tym samym tego poczciwego szaleńca - a przynajmniej takim mu się zdawał przez ten krótki czas w którym go poznał.
Tym razem próbował ustrzelić z procy jednego z uzbrojonych w miecze bandziorów. Szczególnie jeden wyróżniał się spośród tej gromadki. Ten który najwięcej krzyczał - a więc zapewne dowodził. Może gdyby jego zabrakło w tym równaniu reszta by odstąpiła? Szansa mała, ale lepsza niż żadna. |
| |