Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2016, 22:08   #46
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Radosna Kompania


– No co tam panowie. Widzę żeście z całego oddziału najodważniejsi. Kryński powitał swoich kompanów wesoło, jak tylko wszyscy zeskoczyli z koni. Na obronę Felińskiego , ten przynajmniej odwrócił wzrok zawstydzony. Azarkiewicz tylko wykrzywił usta się tym swoim bezczelnym promiennym uśmiechu.
– A jakże! Przecież nie mogliśmy przejść obojętnie, kiedy dzieje się taka niespra-ak!
Kryński położył obydwu ręce na barku a potem boleśnie przyciągnął do siebie, zatrzaskując ich głowy w żelaznym uścisku.
– Godne pochwały. A teraz grajcie grzecznie, hm? – uśmiechnął się do nich. – Panienka Zofia była bardzo ucieszona słysząc o waszej inicjatywie, więc punkt dla was… –ścisnął ich trochę mocniej. – Ale nie próbujcie ugryźć więcej niż możecie przeżuć, hm? – spojrzał na obydwu. Po czym wypuścił ich i poklepał przyjacielsko po plecach. – Ot, taka przyjacielska rada od towarzysza broni. Powodzenia w boju, chłopaki! Wszyscy mamy wobec was duże oczekiwania!

Po bitwie.

Nadal czując się kiepsko od zapachu spalenizny i krwi, Zofia podeszła do swoich ludzi – z ulgą zauważając że zbryzgani są jedynie czarną posoką stworów, a nie własną krwią.
– Ha ha, wiedziałem, że Panienka ma to w sobie! – Kryńki klępnął ją w plecy plecy, prawie zwalając z nóg. – Powinna była panienka zobaczyć jak Feliński przytrzymuje tego potwora swoja halabardą! Fenomenalna robota.
– Jakby ktokolwiek z nich zwracał na nas uwagę. – odburknął niezadowolony Feliński. – Mam nadziej że to zamyka sprawę?
– Eee, nie do końca. Chyba.
– wyjaśniła trochę zmieszana. – To chyba były Niksy. Będziemy musieli znaleźć ich instrumenty… A nie wiem czy będzie na to czas… – ściszyła głos.
Ostatecznie, ich priorytetem jest Smoleńsk. Jak bardzo by nie chciała nie mogli spędzić tygodni na przeczesywaniu bagień.
– A tam, nadal jesteśmy bohaterami! – zauważył wesoło Azarkiewicz. Feliński sprawiał wrażenie jakby miał zaprotestować, ale ugryzł się w język kiedy Kryński położył mu dłoń na ramieniu.
– Dokładnie. Wszyscy doceniamy wasza inicjatywę i wkład. A teraz, jeżeli panienka pozwoli, wyruszymy przodem by przygotować obóz.
– … Poczekajcie chwilę. – zdążyła zaprotestować, mimo że Kryński już ruszał po konie. – Chciałam tylko powiedzieć… Że… Cieszę się że byliście tutaj ze mną. – uśmiechnęła się ciepło. – Wiem że jak na razie wszyscy jesteśmy sobie obcy, i wiele dla mnie znaczy że mimo to chcieliście walczyć. Naprawdę to doceniam.
Azarkiewicz uśmiechnął się od ucha do ucha – Oczywiście! Nie mogliśmy stać z założonymi rękami podczas gdy nasi towarzysze broni walczyć mieli z potworami! Jakże mógłbym żyć ze świadomością że coś tak przyziemnego jak rozkazy powstrzymało mnie przed poczynieniem tego co słuszne?! – odparł szczerze. Feliński wyglądał jakby zaraz miał puścić pawia.
– Dobra, dobra, starczy tego samouwielbienia. – Kryński popchnął ich raz jeszcze w stronie Koni. – Obóz sam się nie złoży, a przecież nie chcemy żeby nas złapało słońce! – puścił Zofii oko, a ta uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. - Mości Rozciecha panienkę odprowadzi do obozu, jak już tu skończycie… I niech panienka uważa! -dodał na odchodne.

– Bagienne wody bywają zdradliwe!


* * *





Niechęć Felińskiego do wampirów była Czajkowskiemu dobrze znana. Mimo to gdy Borucki zbierał ludzi na wyprawę, to nalegał by zabrać go z nimi. Ostatecznie jeżeli choć połowa tego co Borucki mówił o Zofii było prawdą, to była chyba jedyną w Polsce Kainitką która mogła Felińskiego przekonać do zmiany poglądów. A chłopak na gwałt potrzebował pewniej… Elastyczności.
Niestety, chłopiec był uparty jak muł. Ta nadnaturalna wytrwałość była jego największa zaletą, ale sprawiała też że Feliński był… Trudnym uczeniem.
– … Starczy. - Rozkazał Górce . Mężczyzna szarpnął rękę do góry, wyciągając głowę krztuszącego się Felińskiego z wody.
– To jak? – Czajkowski przykucnął przy swoim protegowanym, patrząc w gorejące nienawiścią oczy.
Feliński splunął mu w twarz.
– Spierdalaj. – charknął, ksztusząc się między sylabami.
Jego głowa znów powędrowała pod wodę.
– Oj oj, dałbyś już sobie spokój. – wtrącił się bezczelnym uśmiechem Azarkiewicz, którego kara skończyła się trochę wcześniej. Nadal ociekał wodą. – Chcesz tu sterczeć do białego rana? Obydwaj wiemy, że nie masz aż tyle czasu. – gdyby nie złowroga sylwetka Kryńskiego za jego plecami, pewnie dodałby też szyderczy śmiech. Ale wystarczyło mu jedno podbite oko.
– Prawda. – Zgodził się Czajkowski, łypiąc złowrogo na rudzielca. – Ale droga do Smoleński długa…
– Oszczędź nam tych gróźb. Gówno nam zrobisz. – Azarkiewicz wyszczerzył zęby w karykaturze uśmiechu. – Panienka Zofia nas uwielbia, a was ma w dupie. Ja tam cię lubię cię Czajkowski, więc będę na tyle uprzejmy że przemilczę kto mi przyprawił śliwę… Ale niech ci się nie wydaje że nadal możesz nami pomiatać jak ci się podoba. Sytuacja się- uff!
– Starczy. – Uciszył go Czajkowski, przy okazji przywalając mu z pięści w brzuch. Odczekał chwile, patrząc mężczyzna zwija się z bólu, po czym skinął na Górkę. – Wyciągnij go.

Obydwu dezerterów posadził przed sobą na klęczkach. Feliński miał na tyle rozsądku by powstrzymać się od strumienia przekleństw, więc słowami Kryńskiego „poczynili postępy”.
– A teraz posłuchacie mnie uważnie. – zaczął uprzejmie Czajkowski, chwytając obydwu za twarz. – Niech wam się nie wydaje, że sympatia panienki Zosi to dla was jakakolwiek zbroja. Kobieca łaska na pstrym koniu jeździ, i to co zyskaliście sobie dzisiaj, jutro możecie stracić. – to ostatnie skierował zwłaszcza do Azarkiewicza. – Chyba sobie nie zdajacie sprawy z tego, jak niewiele trzeba by nasze nowe rozdanie zamienić na kopiec z krzyżem na górze, i paroma ciepłymi słowami od pijanego księdza. Wszyscy tu jesteśmy jedną złą decyzje od zamiany ze „szlachciców” w „Podwieczorek”. Jeżeli chcemy przeżyć, jeżeli chcemy coś wygrać… Musimy liczyć na siebie nawzajem. Więc nie będę tolerował niesubordynacji. – to ostatnie zaakcentował specjalnie dla Felińskiego. Młodzieniec odpowiedział butnym spojrzeniem, – na co Czajkowski boleśnie ścisnął jego szczękę.
– Będziecie wykonywać polecenia Boruckiego. I jeżeli nie mogę sobie zapewnić waszego posłuszeństwa szacunkiem, to zrobię to strachem. Zrozumiano?

Żaden nie odpowiedział.

– Przyjmę to za „Tak, Mości Czajkowski.” – puścił ich. – Górka, Kryński, doprowadźcie ich do porządku. Za kwadrans mają być w obozie. Niedługo wyruszamy.

* * *


- … Czy wszystko w porządku, panienko Zofio?
- … He? Tak, tak, dziękuje, panie…
Rozciecha. – Przedstawił się z westchnięciem jednooki.
– Dziękuje, panie Rozciecha. – powtórzyła wampirzyca, zażenowana własną kiepska pamięcią.
- … Więc? – Dociekał szlachcic, nie do końca pojmując dlaczego drąży temat.
– Co? A. Nie, naprawdę, wszystko w porządku. Po prostu… – zniżyła głos przygnębiona. -Za jakiś czas Niksy znów wrócą nawiedzać bagno… Sprowadzając zgubę na następnych podróżnych… Wszystko co dzisiaj osiągnęliśmy… O co walczyliśmy… Nie będzie miało znaczenia… - zamilkła. Rozciecha grzecznie poczekał aż zacznie mówić dalej. – Ale… Nie możemy zostać szukać instrumentów. W Smoleńsku także nas potrzebują…
Zamilkła raz jeszcze. Wszyscy dookoła nadstawili uszu, czekając na słowa Zofii.
… Poza jednym kretynem.
– … Moglibyśmy poinformować okoliczne wioski. – zasugerował cicho Feliński, nie bacząc na mordercze spojrzenie Czajkowskiego. – Znają te bagna. Jeżeli ktoś może znaleźć te instrumenty…
- … To właśnie oni! – dokończyła Zofia, promieniejąc. – Doskonały pomysł panie –
– Feliński
– podpowiedział cicho Rozciecha.
– Feliński! – dokończyła z lekką nutą paniki wampirzyca. Jednak szybko podupadła na duchu. – Ale… Ktoś by musiał ich poprowadzić… Nie odważą się sami z siebie…
- … Ja to zrobię.
– Zgłosił się ponownie Feliński. - … Nie powinno to zająć długo. Nadgonię was. - Nie mógł mieć takiej pewności, ale teraz nie miało to znaczenia.
– Naprawdę?! – Zofia niemal promieniała ze szczęścia. Nie spodziewała się ze ktokolwiek podzieli jej troski.
-Panienko… odpuść to sobie. Nikt nie przyjdzie z pomocą, a ludzi swych niepotrzebnie po bagnach potopisz.- odparł stanowczo Borucki.-Wsie mają swych panów szlachciców, mają sołtysów i karbowych… i własne sprawy na głowie. Nikt tu nie będzie po błotach jakichś tam instrumentów szukał. Ino narobisz niepotrzebnego harmideru i zwrócisz na nas uwagę. Nie po to łazimy przez bory, by przyciągać spojrzenia miejscowych.-
– Ale co innego możemy zrobić? – uparła się dziewczyna. – Nie możemy się zatrzymać, ale jeżeli odjedziemy nie robiąc nic to ludzie dalej będą ginąć na tym bagnie… Do Smoleńska nadal daleko, a przed nikim nie uciekamy żeby się kryć ze swoją obecnością… A wozy nas spowalniają, Pan Felinski bez problemu nas dogoni. – ścisnęła usta. – Wszyscy tyle ryzykowali żeby oczyścić nam drogę… Nie możemy tego tak po prostu zostawić niedokończonego…
- Ino że przez bagna sam nie przejdzie. Swartka do pomocy nieskora, a on sam nic nie uzyska. Jeno czas straci. Bo kto go posłucha? Nikt. Przegonią jako szaleńca. Kijami grzbiet obiją.- wyraził swój sceptycyzm Borutek.
- …
Fakt, samotna podróż przez mokradła byłaby bardzo niebezpieczna. Sama nie miałaby z tym problemów, ale… Nie była przecież do końca człowiekiem.
Feliński wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale Czajkowski tak spiorunował go wzrokiem, że tym razem rozsądniej jest się przymknąć.
– … Ale jeżeli nic nie zrobimy… I Niksy wrócą za jakiś czas… To wszystkie ich ofiary będą na naszym sumieniu…
-Jeśli kto głupi pcha się na te mokradła, to sam sobie winien.- stwierdził autorytarnie Borucki.- Dyć nikt tu nie łazi. Miejscowi wiedzą, że tu niebezpiecznie to unikają, a przyjezdni nie mają powodu pchać na błocka. Kto więc zginie? Kto?-
- … – Zofia nie odpowiadała przez chwilę. Kopała tylko ziemie bucikiem, przygnębiona. - … Co Pan o tym myśli, Panie Roziecha? - zapytała cicho jednookiego.
Rozciecha zerknął dyskretnie na Czajkowskiego. Ten pokręcił głową.
- … Smoleńsk to niebezpieczne regiony. – odparł ostrożnie. - … Będziemy potrzebowali każdego człowieka.
- … Pewnie tak. – zgodziła się niechętnie. - … Ale gdyby ktoś przez przypadek zapanoszył się na te bagna…
- To pewnikiem zginąłby też i w innym miejscu. Głupców nie sieją, sami rosną.- stwierdził dobitnie Borucki.-Zresztą… jak można daleko wejść w te bagna prze przypadek. Ino gdy się idzie na rozbój, a zbóje… nie ich te Utopce czy Niksy biorą. Dobra kara za mordowanie na traktach.-
Zofia skinęła głową, i odwróciła się by zebrać swoje rzeczy. Feliński ściągnął gniewnie brwi, ale potencjalny wybuch powstrzymała przyjacielska dłoń Krasićkiego na jego ramieniu.
– Ludek, bądź tak miły i pomóż przy koniach, hm? – zasugerował Krasicki.
Feliński obrzucił go jeszcze wrogim spojrzeniem, po czym posłusznie wykonał rozkaz, mamrocząc coś obraźliwego pod nosem.
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."

Ostatnio edytowane przez Aisu : 13-04-2016 o 22:36.
Aisu jest offline