Connor wspiął się na figurę i zaklął pod nosem, gdy okazało się, że nie da rady wyciągnąć Indianina na zewnątrz. Przez chwilę mocował się z żebrami, sprawdzając, czy puszczą, ale wyglądało na to, że potrzeba było czegoś więcej, niż konkretnej siły fizycznej, by je rozewrzeć, czy pozbyć w inny sposób. Indianiec z bliska wyglądał jeszcze paskudniej niż wcześniej, ale i tak najgorsze były jego oczy. Szalone, jakby zawieszone w innej przestrzeni postrzegania rzeczywistości.
Mayfield miał jeszcze inne przemyślenia - analizując ponownie to, co się niedawno wydarzyło, doszedł do wniosku, że być może Indianin jest tutaj zamknięty w ramach jakiejś klątwy, czy czegoś takiego. No bo jak można było inaczej tłumaczyć fakt, że wszyscy trzej dostali piorunem, a tylko ten szaman zamienił się w grzankę? Strażak nie chciał tego przyznać, ale może tu działała jakaś plugawa magia? Albo on już do końca ześwirował i pieprzył głupoty.
- Nie dam rady go wyciągnąć, Nick - rzucił do kumpla w dole, odrzucając natłok myśli. Odnosił wrażenie, że im bardziej stara się połączyć ze sobą odpowiednie kropki, tym gorzej mu to wychodzi. Nic nie miało sensu, albo on nie potrafił go znaleźć. W sumie nie był nigdy jakimś pieprzonym "myślicielem". - To cholerstwo jest solidniejsze, niż wyglądało.
I wtedy Indianin spojrzał na Mayfielda zupełnie zaskoczony. Jakby z samego jego spojrzenia strażak mógł wyczytać "ale jak to możliwe, że ty się tutaj znalazłeś?". Lub coś w tym stylu. Potem zaczął nawijać w swoim języku, a Mayfield zupełnie nic z tego nie rozumiał, co kilka razy próbował przekazać temu szamanowi, czy wojownikami, przebijając się krótkim "Nie rozumiem cię!", przez jego słowotok. Nie wiedział, czy tamten załapał, ale w końcu rzucił coś w bardziej przystępnym języku. Chyba francuskim - tak przynajmniej to brzmiało, ale Conn nie był przekonany na sto procent.
- Hej, Nick... - Zwrócił uwagę kompana, który odwrócony był w stronę skraju polany. - Znasz francuski? Bo nasz przystojniaczek powiedział coś a'la... - I tutaj Mayfield powtórzył słowa Indianina z najwyższą dokładnością, na jaką mógł sobie pozwolić.
Widząc, że Polak nie zareagował od razu, zniżył głowę i poświecił na niego swoją czołówką. Nick wciąż wpatrywał się w niknący w czeluściach nocy las nieopodal.
- Yo, Nick... wszystko gra? Coś się stało? - Zapytał, wisząc na paskudnej rzeźbie. Miał nadzieję, że czyhająca gdzieś tam bestia nie postanowiła się nagle nimi zainteresować w związku z odnalezieniem Indianina i tego... totemu, czy czymkolwiek to coś było. Oczekując odpowiedzi kumpla, zszedł z rzeźby, by do niego dołączyć na dole. Tak na wszelki wypadek.