- Hmm… ostro, ostro… - mruczała do siebie Yolanda, stojąc bardzo blisko pleców Panrila, najwyraźniej dobrze się czując w jego obecności. -Lubisz na ostro widzę, może będą z ciebie ludzie… - zażartowała rubasznie, jak to mieli w zwyczaju wiejscy chłopcy, z którymi spędziła połowę życia.
- O! Uruk dobrze gada! Weźcie coś zagrajcie, nawet jak nie podziała, to przynajmniej będzie weselej się biło. - Yola była zwarta i gotowa. Wprawdzie wyglądała jak kompletny baran wyruszając z tarczą i ciężkim buzdyganem na piwniczne szczury… ale lepiej, że przesadzała w tę stronę, niźli miała w ogóle się nie przygotowywać.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |