- Chelmsford, tak, tak, to dobre rozwiązanie.
- Ale tam kierują najważniejsze loty i te, gdzie samolotom brakuje paliwa.
- No to co, możemy trochę ich oszukać.
- To prawda, przecież musimy przede wszystkim pamiętać o pasażerach.
- Dziękujemy panu - jeden z pilotów zwrócił się do
JD -
Załatwimy to. Ashfordowi nie pozostało nic innego, jak wrócić na swoje miejsce. Z niemałą dumą oświadczył
Marcusowi zmianę planowanego miejsca lądowania. Gangrel nie wyglądał jednak na uradowanego.
- Ponad godzina drogi szybkim autem. Chujowo. - skomentował, po czym wychylił się i spojrzał na postawnego towarzysza.
- Mały John?
- Yhmmm.
Obaj mężczyźni wstali ze swoich miejsc i skierowali się do przedsionka samolotu - tam, gdzie znajdował się właz wejścia.
- Panowie... panowie! - pospieszyła za nimi stewardessa.
Gdy nie zareagowali, do kobiety dołączyły jeszcze 2 koleżanki. Tymczasem
Mały John potężnym uderzeniem pięści otworzył luk nad wejściem.
- Proszę natychmiast siadać na swoje miejsce!
- Panowie, tak nie wolno! To przestępstwo!
- Za to jest kara więzienia i całkowity zakaz latania na wszystkich liniach...
Stewardessy przekrzykiwały się, lecz wampiry za nic miały ich ostrzeżenia.
John wyjął z rozwalonego luku dwa spadochrony. Jeden podał
Marcusowi, drugi sam założył na plecy.
- To szaleństwo!
- Macie natychmiast przestać! - najstarsza stewardessa rzuciła się na
Marcusa, by odebrać mu spadochron.
Ten jednak w mgnieniu oka złapał ją, wysunął kły i użarł w szyję. Mógł zrobić zaledwie kilka łyków, gdy brutalnie odtrącił kobietę, aż ta upadła na koleżanki.
Wybuchła panika. Pasażerowie zaczęli krzyczeć, część próbowała uciec jak najdalej od "szaleńców".
- Ojej, narozrabiałem. - skomentował Gangrel, otarł krew z kącika ust, po czym spokojnym głosem powiedział do kobiet z obsługi -
Bardzo nam się spieszy. Mają panie minutę na otwarcie włazu wyjściowego, żebyśmy mogli z przyjacielem opuścić samolot. W przeciwnym razie mój kolega wyważy te drzwi i cóż... raczej ich już nie domknięcie. Zaczynam odliczanie.
Wampir uśmiechnął się pięknie, jakby to miało uspokoić wszystkich. Kiedy zapiął ostatnią sprzączkę, wspiął się na ramieniu
Małego Johna i zamachał do
JD. - Młody! - próbował przekrzyczeć panikujących ludzi -
Skaczesz z nami?!