Stuk-puk w okieneczko...
Tym razem jednak nie chodziło o to, by panienka otworzyła okienko, a raczej wprost przeciwnie - o 'przekonanie' okiennic, by raczyły się nie otwierać, bez względu na to, jak silnie będzie dmuchał wiatr. Świeże powietrze miało swoje zalety, ale noc lepiej było spędzać w cieple, a Gonael jakoś nie wierzył, by morska bryza (czy co to tutaj wiało) miała w nocy przynieść ciepłe powietrze.
Tria z kolei wiele do naprawiania chaty nie włożyła. Zamiast tego przygotowała posłania w pobliżu pieca i zadbała o to, żeby pozostałości po Ragnarze nie pałętały się pod nogami. Skóry z łóżek zostały zdjęte i poświęcone na to, żeby noc, którą w chacie mieli spędzić, była możliwie wygodna. Butwiejące meble, które i tak do niczego się nie nadawały, zsunęła pod jedną ze ścian. Względnie zadowolona ze swojego dzieła wyszła na zewnątrz by przyglądać się poczynaniom Gonaela. Co prawda mogła skorzystać z magii by to i owo naprawić, ale nie była szczególnie przekonana czy marnowanie mocy na coś, co można było równie dobrze zrobić przy użyciu dłoni i odrobiny pomysłowości, było właściwe. Szczególnie, że wcale nie czuła się jakoś wyjątkowo bezpiecznie w tym miejscu. Z tego też powodu nie zaproponowała Ivyet, że pójdzie z nią i pomoże. Zdecydowanie bardziej wolała spędzić czas tylko w towarzystwie anioła niż wałęsać się po lesie z elfką.
Gonael zniknął na chwilę, po czym wrócił dźwigając dwie okiennice, które miał zamiar dopasować do pustych futryn. W domu z pewnością nie zrobi się jaśniej, ale za to będzie i cieplej, i bezpieczniej.
Po chwili ciszę osady ponownie zakłóciło stukanie.
-
Gdy wreszcie wrócą z tych korytarzy, to i to zejście w dół trzeba będzie zabezpieczyć - stwierdził anioł.
-
Można do tego wykorzystać resztki łańcucha - zaproponowała, chroniąc nieco uszy dłońmi, przed czynionym przez anioła hałasem. -
Gdyby go naprawić mógłby nadal sprawować swoją funkcję. - Przyniosę jeszcze jedną okiennicę. Nawet jeśli tam mieszkają potwory, to będą miały trochę utrudnione zadanie, jeśli będą się chciały do nas dołączyć w środku nocy.
* * *
Reeva dotarła do drabiny prowadzącej w górę i ostrożnie zaczęła się po niej wspinać.
-
Trzeba rozpalić ogień - odezwała się nim jeszcze zdołała wejść na górę. -
Jaskinia jest pusta, ale Set sprawdza czy w jeziorku czegoś nie ma.
-
A już się zastanawiałem, gdzie go zgubiłaś - powiedział żartobliwie anioł.
- Drewna mamy pod dostatkiem - dodał -
i na podpałkę, i na późniejsze rozgrzanie pieca do czerwoności. Zaraz się tym zajmę. - Dzięki wielkie - odparła mu Reeva, gdy stanęła już na deskach podłogi chatki. -
Idę po linę i koc - zakomunikowała kierując swoje kroki do drzwi.
Gonael skinął głową. Wrzucił do pieca parę garści czegoś, co niegdyś było stołkiem, a potem dołożył trzy większe kawałki drewna, niedawno przyniesione ze znajdującego się za chatą stosu.
Zapalniczka Tirii poszła w ruch i po chwili zapłonął wesoły ogień. Ciepła za dużo na razie nie dawał, ale za kilka minut w okolicach pieca powinno zrobić się w miarę ciepło.
Demonica w międzyczasie skorzystała z okazji i dopadła Reevę, zanim ta zniknęła na zewnątrz.
- Ivyet zniknęła - poinformowała bez ozdobników, od razu przechodząc do sedna sprawy.
Kobieta otworzyła szeroko oczy na tą wiadomość i zaraz szybko rozejrzała się po izbie. Dopiero teraz do niej dotarło że było tu za cicho.
- Jak? Gdzie? Kiedy zniknęła?! - Ręce jej opadły.
- Wybrała się do lasu po grzyby i jagody - wyjaśniła Tiria, nieco zaniepokojona reakcją Reevy, jednak nie na tyle by całkiem zamilknąć i przekazać pałeczkę Gonaelowi.
- Ponad godzinę temu, może trochę dłużej - dodała nieco niepewnym głosem, łapiąc za końcówkę rogu, którą to od razu zaczęła nerwowo pocierać.
- Aż tyle to nie - poprawił ją Gonael.
- Poszliście, ona przez chwilę umilała nam życie, potem poszła.
-
Trzeba wyciągnąć Seta, wysuszyć, a potem pójdziemy ją szukać - powiedział. -
To znaczy, ja mogę już teraz polecieć. A nuż ją wypatrzę.
Kobieta zakryła dłonią twarz.
- Jeszcze tylko tego brakowało, żeby ją coś zeżarło - mruknęła kręcąc głową z niezadowoleniem.
-
Podobno w okolicy jest spokojnie - stwierdził Gonael.
Reeva spojrzała na niego niczym na naiwne dziecko.
- Idę po ten koc… Wyciągnę Seta wcześniej z wody. Nie idźcie nigdzie sami. Razem jej poszukamy - westchnęła i wyszła za drzwi. A gdy się te zamknęły się za nią mogli usłyszeć wiązankę przekleństw.
- O, wczuła się w rolę dowódcy. - Gonael skomentował zachowanie Reevy. -
Mogłem jej nie pytać - dodał.
-
Wtedy mogłaby wczuć się nawet bardziej - odparła Tiria, podchodząc do pieca. -
Lepiej żeby elfka szybko się znalazła. - Ciepło domowego ogniska - uśmiechnął się lekko Gonael.
Demonica pokręciła głową, jednak uśmiechnęła się na jego słowa.
-
Przynajmniej nie będzie to nocleg pod gołym niebem. - Nie żeby miała coś przeciwko takowym, jednak ostatnio jakby wolała, by jakieś ściany odgradzały ją od świata zewnętrznego. Szczególnie w miejscach, w których nie czuła się szczególnie bezpiecznie.
-
Przynajmniej zmieścimy się tu wszyscy i nie będzie tłoku - odparł anioł. -
Chcesz cieplutkie posłanie przy piecu?
Demonica skinęła głową, nim jednak odpowiedziała w pełni, otworzyły się drzwi.
Reeva wróciła z kocem pod pachą i owiniętą liną w dłoni. Nie wdając się w rozmowę przeszła przez izbę do wejścia do piwnicy. Wrzuciła do dziury to co miała w rękach.
-
Gdyby zdążyło się, że usłyszycie krzyki stąd dobiegające - wskazała na piwnicę -
to nie przejmujcie się. Zaraz wrócimy.
Po tych słowach zeszła po drabinie na dół.
- Krzyki... - Gonael wzniósł oczy ku niebu.
- Co oni zamierzają tam robić? - Pytanie należało do grupy retorycznych.
- Mam nadzieję, że się pospieszą.
Tiria nie zamierzała rozpatrywać głębiej tego, co też mogło się dziać w podziemiach. Dopóki do krzyków nie dołączyłyby nawoływania o pomoc, nie zamierzała ingerować. Czas, jaki pozostał do powrotu Reevy i Set’a zamierzała spędzić na sprawdzaniu czy ma przy sobie wszystko co potrzebne by w razie potrzeby przyjść z pomocą elfce. Oczywiście miała swoją magię, ale ta niekiedy zawodziła, a nie chciała ryzykować.