Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2016, 10:56   #202
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dysząca ciężko Liska zatrzymała się w środku lasu. Gdzie ona, na wszystkich bogów Faerunu, była?! Nie znała lasu tak dobrze jak Gnorst; ba - nie znała prawie w ogóle! Dziewczyna rozejrzała się, próbując wyrównać oddech. Las był cichy, nie słychać było ani tratujacego chaszcze złowieszczego niedźwiedzia, ani agonalnych krzyków jej przyjaciół. To dobrze wróżyło i Leomunda wzniosła szybką dziękczynną modlitwę do Sune. Tylko co teraz? Trzeba było wracać, odnaleźć bednarza nim wykrwawi się na śmierć!

Zdenerwowana bardka z trudem ustaliła kierunek, w jakim powinna znajdować się wioska i ruszyła przez las, podśpiewując sobie bojową pieśń dla dodania otuchy. Oczami wyobraźni widziała rozszarpane ciała przyjaciół i z całych sił próbowała odsunąć od siebie ten obraz. Ona sama była podrapana od bezładnej ucieczki przez krzaki, a bagaż ciążył coraz bardziej. Na szczęście w końcu udało jej się wyjść z lasu na łąki, a tam już dość łatwo udało się ustalić miejsce, w którym zagłębili się wcześniej w las.

Gdy wreszcie zobaczyła Gnorsta omal nie zemdlała z przerażenia - zakrwawiony bednarz leżał nieruchomo na łące i Liska nabrała pewności, że nie żyje! Na szczęście tylko odpoczywał po forsownym biegu, wyczerpany tym i upływem krwi. Z drugiej strony nadchodził już Kord. Z jego pomocą dziewczyna pomogła rannemu się rozebrać, przemyła rany alkoholem i zasklepiła je leczniczą pieśnią. Potem przemyła raz jeszcze wodą z bukłaka i dokładnie owinęła bandażami ciesząc się, że była tak przewidująca przy zakupach. Choć wolałaby, mimo wszystko, żeby nie musiały być potrzebne. W zasadzie powinni zasięgnąć pomocy Bohiny, albo przynajmniej Liliusa, ale bardka nie wiedziała, czy powinni się przyznawać do wyprawy na "misia".

- Za... za... Zszyję ci ubrania... - zaproponowała nieśmiało, siadając obok mężczyzn. Poczuła się strasznie zmęczona. Jej wzrok padł na miecz, którego Gnorst jakimś cudem nie zgubił w trakcie szalonej ucieczki. Magiczny, ani chybi. Podobnie jak pozostałe przedmioty leżące obok gawry. Tylko tym można było wytłumaczyć ich idealny stan. Liska uśmiechnęła się do siebie. Potem zaczęła śmiać się na głos; lekko histerycznie, ale śmiech dawał ulgę, rozładowywał napięcie. Aż łzy puściły jej się z oczu. Kord popatrzył na nią dziwnie; najwyraźniej uznał, że ze strachu odebrało jej rozum. Miał tylko nadzieję, że było to przejściowe.

W końcu śmiech przeszedł w czkawkę i Liska wreszcie się uspokoiła. Wyjęła z plecaka zdobyczny mieszek i wysypała zawartość na rozłożony na trawie płaszcz. Wszystkich zatkało. Stosik monet zawierał 80 stuk złota! Przez chwilę wszyscy kontemplowali zdobyczne bogactwo, po czym Leomunda odliczyła 10 monet i przesunęła w stronę Gnorsta.
- Za świ... świ... za prosiaka - rzekła. Popatrzyła na pozostałe pieniądze. - My... my... uważam, że trzeba za to ku... ku... kupić coś ważnego. Do le... le... leczenia, albo coś. Może w ka... ka.. karawanie będzie. Niech nam wszystkim słu... służy - zaproponowała.
- Koniecznie do leczenie - przytaknął Kord, patrząc sceptycznie na pozostałą dwójkę. Magiczny miecz został w posiadaniu Gnorsta.
- I na o...o... ofiarę w świątyni bogom za u... u... za ratunek
- dodała Liska twardo.

Gdy wszyscy odsapnęli ruszyli w stronę Orilonu. W końcu trzeba było przygotować się do wyjazdu!
 
Sayane jest offline