Matthew Winder - Słyszysz?! Musimy znaleźć wyjście! – Roy krzyczał i szarpał opartego o rozgrzaną ścianę kolegę. Matt jednak nie reagował, cały czas miał przed oczami twarz kapitana. Twarz wyrażająca przerażenie i ból, ale także coś jeszcze...
- On uratował mi życie, a ja... a ja go puściłem... – nieledwie szeptał, łkając.
- To nie twoja wina! Zrobiłeś co mogłeś! – Roy jeszcze raz szarpnął Mattem – A teraz wstawaj, musimy znaleźć wyjście! Bo inaczej sami się tutaj usmażymy! – Podniósł siedzącego kolegę. – W porządku?
Matt wstając zagryzł zęby, otarł wierzchem rękawicy łzy z policzka.
- Tak, już w porządku. - powiedział już spokojniejszym, choć ciągle drżącym głosem.
Dwójka strażaków stała pośrodku płonącego korytarza. Wiedzieli, że skok przez powstałą rozpadlinę nie wchodził w grę. Była zbyt duża, a oni byli już wyczerpani. Szybko rozważali inne mozliwości. Podłoga mogła rozstąpić się w każdej chwili...
- Ta sala... tam, gdzie było to ciało. Tam były okna! Może spróbujemy przez nie wyskoczyć? To parter, nie będzie wysoko. – zaproponował Matt. Roy spojrzał w kierunku drzwi i kiwnął głową.
- To chyba najlepsze, co nam pozostało.
__________________ "Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig" +belive me... if I started murdering people, there would have no one been left |