Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2016, 17:59   #10
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
-Z chęcią zjem posiłek w tak mroźny dzień. Kąpiel będzie wskazana po pracy, mocno dezynfekująca i na uboczu żebym nikomu nie przeszkadzał. Co do przedmiotu napraw macie jakiś jego plan? Co powiedzieli moi poprzednicy odnośnie usterki?

Szambelan wskazał mu drogę do jednego z mniejszych pałacyków stojących na uboczu całego kompleksu, przywołując przy okazji służącego, który wziął od inżyniera kluczyki, by przeparkować pojazd, którym przyjechał. Cóż, w obliczu wszechobecnej elegancji i przepychu pofabryczny łazik faktycznie prezentował się prawie jak złom.
-Nie posiadamy planów niższych poziomów. Udało nam się odszukać jedynie schemat połączeń z przewodami wychodzącymi spod ziemi. Cadavus jest starą planetą, a Lady Tianara nie jest pierwszym władcą tych ziem, wiele wiedzy pochodzącej od pierwszych budowniczych zagubiono przez wieki.
Wyciągnął zza zdobionych rąbków płaszcza plik spiętych purpurową szarfą starych manuskryptów i wykresów. Faktycznie były to głównie parametry różnych przyłączy i odpływów. Wyglądało na to, że cała podziemna maszyneria miała autonomiczne źródło energii i znaczny potencjał jej generacji, o wiele większy niż potrzebny był, by utrzymać obecny pałac. Zapewne ciągnęła też i oczyszczała wodę z jakichś podziemnych źródeł. Wskazywało to potencjalnie na sporych rozmiarów podziemny kompleks. Niestety, na tym etapie można było tylko zgadywać, jeśli potrzebowałby instrukcji obsługi całości, to to co obecnie trzymał w rękach było jedynie krótką notką na samym jej końcu, przeznaczoną dla najbardziej niewtajemniczonych użytkowników końcowych.

Nim oddalili się na dobre do pałacyku na posiłek, Stanton postanowił jeszcze zgadać kompana ciężko rannego drwala. Gdy do niego podchodził, akurat grzecznie acz stanowczo odciągała go dwójka rosłych służących. Widząc zbliżającego się gościa zatrzymali się i ukłonili.

-Mam nadzieję, że twój towarzysz ocaleje. Zrobiłem co mogłem. -powiedział Inżynier do brodacza. - Co mu się stało? O ile wolno zapytać.
-Ach, panie! Będę wam dozgonnie wdzięczny! Święta Opatrzność nam was tam w lesie zesłała! - rzekł z wdzięcznością, ciesząc się wyraźnie, że przestano go szarpać, próbując wyprosić poza pałacowy kompleks. - Borr to mój brat - dodał. - Johann jestem! Pracowaliśmy akurat przy…
Spojrzał na szambelana. Przez moment wydawało się, że na twarzy czarnoskórego sługi pojawił się ostrzegawczy wyraz.
-Ech.. co ja wam będę głowę chłopskimi rzeczami zaprzątał… - zestresował się, spuszczając oczy. Wyraźnie jako prosty człowiek nie potrafił zbyt wyrafinowanie kłamać, tedy po prostu zamilkł i unikał jego wzroku.
-Panie Walton - rzekł szambelan z lekkim naciskiem - Zapraszam za mną. Temu mężczyźnie nic się nie stanie, odwiozą go z powrotem do pracy. Jego brat jest w dobrych rękach.
-Naturalnie, ludzki odruch wspomóc słowem i czynem w potrzebie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Borr niech do zdrowia wraca. -uścisnął rękę Johanna w geście pożegnania ale i wsparcia. Choć był to gest który stan wyższy rzadko okazywał, nierównym sobie. Nie był przesadnie wierzący. Nie wierzył w równość społeczną. Choć obecny system uważał ze represyjny. Walton miał w sobie spore sprzeczności i równie dużo współczucia dla losu tych biedaków. - Prowadź Szambelanie. -zwrócił się do czarnoskórego mężczyzny. Chciał się posilić i zacząć pracę. Liczył, że Ali też się zjawi żeby powiedzieć mu coś więcej o warunkach umowy.
 
Icarius jest offline