Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2016, 22:34   #5
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
- Sądzę, że dobrze się w ewentualnej walce uzupełnimy. Schodząc na bardziej filozoficzne tematy… Co was do Wieży zagnało? Nie czujcie się zobowiązani odpowiadać. Wiem, że to może być bardzo osobista sprawa…
- Sprawy rodzinne - odpowiedział krótko i zwięźle Dan. - Być może w późniejszym czasie powiem wam coś o tym więcej.
Dziecko przysłuchiwało się rozmowie, popijając herbatkę owocową i bąknęła:
- Mm, ja też sprawy rodzinne - zawstydziło się i krępowało się o tym powiedzieć. Powróciła do picia napoju. - Ja też może kiedyś opowiem w swoim czasie - uśmiechnęło się do dwójki nowych towarzyszy.
W międzyczasie w pomieszczeniu kręciło się trochę istot, czy to na obiad czy na śniadanie czy kolacjośniadane. Dan wyczuł ewidentny zapach krwi przy daniu jednego stwora - przypominał mu oni, nawet miał taki jebitny młot przy sobie. Loli skrzywiła się, jak wyczuła metaliczną woń. W kącie jakiś robot pił naftę, a do kontuaru raźnym krokiem z wejścia podszedł… koleś, który wyglądał jak skrzyżowanie motocyklisty i kostuchy.
Pomijając to, że nie miał prawej ręki, bo rękaw łopotał u niego jak czarne skrzydełko, był całkiem sprawny fizycznie i promieniował energią.
- Yo yo yo, karczmarz, podaj co mocnego - zawołał raźnie do gościa z fajczącym się łbem [który jakoś nie zmieniał się w popiół] jak do jakiegoś znajomka. Po tamtym wcale nie było zaś widać, żeby przybysz był jego koleżką, ale też nie było widać, żeby ifryt się tym jakoś przejął. Lola gapiła się przez moment na “motocyklistę”, który nawet nie raczył zdjąć maski. Dan wyczaił, że dziewczynka zaczyna się denerwować jak przy opancerzonej kobiecie, lecz jeszcze z dodatkiem zażenowania, acz ta starała się zbytnio nie przejmować się dziwakiem i jego głośnym zachowaniem.
Z drugiej zaś strony Dan i Yin mieli dziwne wrażenie, że ktoś ich obserwuje z jednego ze stolików… mimo, że ten stolik był zupełnie pusty.

Yeon uśmiechnął się w stronę pustego stolika, rozkazał jednej z zielonych latarni przejść w tryb działania i przeskanował stolik, szczerząc zęby.
- Oho, widzę, że wiele ciekawych indywiduów przyjdzie nam spotkać na tym piętrze - powiedział wesoło Dan przyglądając się otoczeniu, tylko na sekundę zatrzymując wzrok na niewidzialnym obserwatorze. W chwili gdy Yeon przywołał swoją latarnię, on wstał od stolika. - Zaraz przyjdę, zamówię sobie drugą szklaneczkę.
Podniósł pustą szklankę i niespiesznie zaczął oddalać się w stronę baru i motocyklisty, kątem oka przyglądając się któż to skrywa się pod powłoką niewidzialności.
Ktokolwiek to był, zaczął sobie odchodzić niezauważony przez resztę. Ominął latarnie Yina, które przekazały mu informacje, że gość użył niewidzialności. I że wyglądał na człowieka - ciekawe, czy był zwiadowcą. Jeśli tak, chyba miał tym razem pecha, że został przyuważony przez dwójkę stworzeń. Chyba nie lubił zbytnio towarzystwa, może mu się nie spodobała inwigilacja, w każdym razie to coś opuściło pomieszczenie. W każdym razie gość był bardzo szybki, zwłaszcza, gdy chodziło o zwianie z pomieszczenia.
Danowi jednak coś dalej tutaj wadziło, znów ktoś go obserwował, ale nie potrafił określić, z którego dokładniej to kierunku. Wiedział, czy czuł się, jakby miał do niego przyjść nielubiany, dawno niewidziany krewny.
- To samo co poprzednio - powiedział do Ifryta, odkładając pustą szklaneczkę na ladę. Niepokoiło go owe nieprzyjemne przeczucie, że jest obserwowany, jednak w żadnym razie nie chciał dać tego po sobie poznać. Przez chwilę zastanawiał się, jak właściwie powinien zareagować by przyłapać natręta, aż w końcu jego spojrzenie padło na stojącego obok faceta w masce. Uśmiechnął się przebiegle.
- Yo! - zwrócił się do niego swobodnie. Zaraz potem nieco ściszył głos. - Z tamtego stolika usłyszałem, że chciałbyś się napić czegoś mocnego. Co powiesz na pewien układ? Ja zapłacę za twój napój, w zamian za spełnienie mojej małej prośby, która z pewnością nie powinna być dla ciebie problemem. Co ty na to?
Jegomość dostał butlę piwa, którą otworzył sobie zębami, lekko uchylając maskę, która odsłoniła jasną szczecinę na szczęce.
- Weź nie pierdol i nie baw się w zagadki, tylko powiedz konkretnie, czego chcesz - odparł Danowi skórzasty, wzruszając ramieniem i pijąc trunek z gwinta.
- Ktoś mnie obserwuje - białowłosy wyjaśnił krótko. - Nie wiem kto i skąd dokładnie, ale nie chcę go spłoszyć. Jeżeli obczaisz dla mnie tego gościa, to postawię ci drugą butelkę. Jasne?
- A czy ja ci wyglądam na jebanego detektywa, żeby ci łapać… jak tym było… stalkerów? - odparł koleś. - A co do piwa… - tutaj się zastanawiał. - możesz mi postawić. Ale jak mam ci pomóc, to postaraj się o coś lepszego.

Yin w tym czasie obserwował, co się działo i nie wtrącał się w nic. Co najwyżej przywołał drugą latarnię i oddelegował ją do “pilnowania” Dana. Latarnia… zarejestrowała lekkie zaburzenie czasu przy Danie i dziwnym gościu. Tak jakby z ogólnego czasu wycięto kilkanaście sekund.

To co się stało, trwało zaledwie kilkanaście sekund… a raczej stało się za szybko i zbyt niespodziewanie. [Gość] Zaczął się baczniej rozglądać. Potem wykończył piwo, wstał z miejsca. W jego dłoni zmaterializował się karabin i wycelował nim w sufit. - Wykurwiaj stamtąd, bo inaczej twoja stara pomyli cię z cedzakiem! Liczę do dziesięciu i wyłazisz! - w międzyczasie zrobiło się nerwowo-dziwnie. Większość klienteli popatrzyła na niego jak na wariata, debila albo wariata. Ifryt schował się na zapleczu. Lola wyrażnie się przestraszyła, przerwała dopijanie herbaty, chowając się pod stół. - Raz, dwa, dziesięć! - kątem oka Dan zauważył, że dziecko wyczarowało sobie kopułę z shinso, pod którą się schowało. Słyszał kiedyś o tej technice - nazywała się bodaj Last Resort. Najwyraźniej dziecko chciało być bezpieczne za wszelką cenę - jeśli burda nie potrwa długo, na pewno nic się jej nie powinno stać.
Seria pocisków z shinso przeszywała sufit. Klientela rozbiegła się - jedna jej część w panice, druga się chroniła… Wszystko trwało to kilka sekund - z sufitu zrobił się drewniany ser szwajcarski.
- Kurwa, chuj uciekł. A był tam! - zawołał zamaskowany. - Spokojnie, ja ze służb jestem! - wyciągnął jakąś oznakę, cholera wie z jakiej agencji. Chuj bardziej kogo to interesowało, zwłaszcza, wparadowały służby i szybko wyprowadziły zapaleńca z lokalu. Kopuła z shinso dziewczynki szybko zniknęła, acz Lola jeszcze wyraźnie drżała ze strachu, nie wychodząc spod stolika. W jej kubku z herbatą pływało pełno pyłu i kawałków niegdysiejszego sufitu. - Weźcie sprawdźcie ten lokal, jakiś chuj tam siedzi i nas wszystkich pozabija! - zamaskowany darł mordę, nikt chyba specjalnie go nie słuchał.
Ifryt obserwował, czy ktoś jeszcze będzie chciał drzeć mordę albo strzelać do nieistniejących gości. Wyglądało na to, że tylko oni dwaj - Dan i zamaskowany - mieli takie wrażenie, reszta najwyraźniej niczego takiego nie poczuła. Jeszcze w dodatku większość, co siedziała w pomieszczeniu, gapiła się w kierunku Dana.
Szczęśliwie nikomu nic się nie stało - tylko sufit był w opłakanym stanie.
Byleby ten problem nie spadł na czyjeś barki, musieli mieć jakieś ubezpieczenie w tym lokalu.
Lola wyszła spod stolika dopiero po paru minutach, jak się otrząsnęła. Spojrzała na sufit, a zaraz po tym na Dana.
- Co to miało być? - spytała wyraźnie przestraszona białowłosego szermierza.
- Sam chciałbym wiedzieć - powiedział niemalże zdruzgotany działaniami zamaskowanego Dan. Przez całą tą scenę jak wryty wpatrywał się w ciągle powiększające się zniszczenia na suficie, z jednej strony załamany gwałtowną reakcją motocyklisty, a z drugie niezwykle zaciekawiony tym, co z tego wszystkiego wyniknie. Jednak w chwili kiedy wszystko się skończyło - podglądacz umknął, szalony mężczyzna został wyprowadzony, a uwaga całego otoczenia skupiła się na Danie, ten poczuł, że został postawiony w niezręcznej sytuacji. Ale tylko przez chwilę.
Roześmiał się głośno i uniósł ręce do góry zamierając w teatralnej pozie.
- Nie mam nic wspólnego z tym szaleńcem! Rozmawiamy, aż tu nagle, ni z tego ni z owego ubzdurał sobie, że coś go obserwuje. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, ten nagle odwrócił się i zaczął strzelać w swojego niewidzialnego, wyimaginowanego prześladowcę - tłumaczył się, teraz jakby bardziej rozbawiony niż zakłopotany. Zaraz spojrzenie jego padło na barmana. - To w sumie jednak zamiast szklaneczki, możesz dać całą butelkę tej Whiskey.
Barman podał butelkę whiskey, pokręcając później głową i mrucząc do siebie pod nosem. - Wariaci, wszędzie pełno wariatów. Tylko sprzątać po nich nie ma kto - burknął. Cała przestrzeń zaczęła powoli sama się czyścić z okruchów i pyłu z sufitu - czy też one same zaczęły powracać na swoje miejsce.
- Po co do niego poszedłeś? - zdziwiła się Lola, pytając o to Dana. Ona sama wciąż jeszcze była wstrząśnięta tym, co tu się przydarzyło.
- Zdawało mi się, że spotkałem go kiedyś na jednym z niższych pięter. Chciałem się upewnić czy to był naprawdę on, a kiedy okazało się, że jednak nie, to ten zaczął tą swoją dziwną gadkę, że czuje się obserwowany - wyjaśnił, równocześnie chowając butelkę do kieszeni ATS’a.
- Ym… Bo wiesz, podszedłeś tylko do niego, a on zaraz po tym zaczął strzelać - wyjaśniła mu Lola, jakby rozmowa Dana i tego wariata trwała znacznie krócej niż rzeczywiście tak wyszło.

- Ale się popieprzyło… - westchnął latarnik, oddelegowując urządzenia do świata niewidzialności. Delikatnie dotknął ramienia Loli. - Nie wiem, co zrobił Dan, z pewnością jednak widzieliśmy, że nie płacił mu niczym. Więc facet sam musiał wpaść na ten genialny pomysł, jakim było zrobienie rabanu w karczmie - tłumaczył spokojnie, zastanawiając się, co ten Dan powiedział. Musiało to być równie genialne, jak zachowanie motocyklisty. - A ten, co nas obserwował był człowiekopodobny, ale nie wiem dokładnie. Skan nie był zbyt wyraźny. Dla mnie możemy chwilowo nie przejmować się tematem, dokończyć napoje. Potem idę rozejrzeć się po mieście. Chcecie mi towarzyszyć? - zapytał, przywołując ATS i spoglądając na godzinę.
- Zdaje mi się, że moje podejście do niego po prostu przelało czarę goryczy. Aż się dziwie, że nie zaczął najpierw strzelać do mnie - powiedział Dan, zdaje się, z powagą. - Nie myślisz chyba, że namówiłem go by od tak, rozwalił sufit. - Spojrzał na dziewczynkę, uśmiechając się przepraszająco.
- Um, nie nie, skąd - zaprzeczyło dziecko. - Umm, mogłabym nową herbatę dostać? - spojrzało prosząco na Dana. - Bo nasypało się do niej sporo pyłu z sufitu...
Wyraz twarzy białowłosego rozpogodził się, chociaż ciężko było zauważyć, co w istocie uległo zmianie.
- Jasne - powiedział wesoło i zwrócił się do barmana. - Jeszcze jedną herbatkę dla tej pani.
Barman przyrządził herbatkę dziewczynce i niespodziewanie zagadał do Dana:
- Co to był za typek? Mówiłeś, że był to twój znajomy?
- Ym, Yin, to jeszcze dopiję herbatkę, pójdę do łazienki i udamy się razem na miasto... Dobrze? - spytało, spoglądając na latarnika i łowcę, chcąc sprawdzić, czy obaj zgadzają się na ten pomysł. - Dziękuję - rzuciła do barmana. Szklankę z herbatą wzięła do rączek i zaczęła powoli upijać napar.
- Tak mi się tylko zdawało. Nieszczęsna pomyłka. Na jednym z testów spotkałem typa, który ubierał się tak samo, więc sądziłem, że to on - odpowiedział barmanowi Dan.
- W Wieży można spotkać pełno typków, co wyglądają podobnie do siebie albo wyglądają tak samo, w końcu krzyżuje się tutaj mnóstwo światów, jak nie wszystkie. Jak ktoś ma szczęście albo pecha, to może nawet natrafić na samego siebie z innej rzeczywistości - opowiadał barman. - Spotkałem kiedyś gostka, co spotkał samego siebie jako staruszka na jednym z dolnych pięter. A co do podobnych gości, to zdaje mi się, że widziałem niedawno typka podobnego do ciebie, nawet katany pewnie mielibyście takie same - orzekł to Danowi. - Masz brata?
-W istocie mam - powiedział białowłosy. Po wyrazie jego twarzy można było stwierdzić, że jest mocno zaskoczony tym, co powiedział barman. - Ale czy to mógł być naprawdę on? Jak wyglądał? Przedstawił się?
- Nie przedstawiał się - odparł barman. - Był trochę wyższy od ciebie, miał ciemne włosy i podobne ciuchy, tylko czarne.
- Nie miał też przypadkiem opaski na prawym oku?
Barman zastanowił się chwilę.
- Tak, wydaje mi się, że miał opaskę na oku.
- Czyli to rzeczywiście on… - białowłosy zasępił się na moment, jakby rozważając coś w myślach. Zaraz jednak oprzytomniał. - Dziękuję za informację. Szukałem go od bardzo dawna. Pamiętasz może ile dni temu był tu ostatnio?
- A nawet nie tak dawno, będzie z pięć dni?
- Ah tak… Jeszcze raz, najmocniej dziękuję - powiedział Dan, a następnie znowu wrócił do towarzyszy, wcześniej jeszcze żegnając się z barmanem lekkim ukłonem.

- Ja muszę poszukać najpierw jakiegoś zakwaterowania, a później swojego brata - zwrócił się do Yina i Loli. - Lepiej będzie jak pójdę sam, wątpię by wam się chciało gonić ze mną po różnych mieszkaniach, domach. Bywam wybredny, więc to z pewnością nie będzie szybka sprawa. Może spotkamy się tu jutro, albo i pojutrze, o tej samej porze, kiedy zdążymy już nieco zapoznać się z tym piętrem i zdobędziemy informację na temat najbliższego testu?

- Spotkajmy się jutro wieczorem, ja postawię kolację - kiwnął głową Yeon-in. - Powodzenia w poszukiwaniu mieszkania, a jakbyś potrzebował się z nami skontaktować, to… momencik.

Yin zapytał barmana o numer do lokalu i podał go Danowi.

- Jakby co to zadzwoń, to się spotkamy wcześniej. Idziemy, Lolu? - spytał dziewczynki, nie chcąc wchodzić w sprawy Dana, dopóki ten nie będzie czuł się na tyle swobodnie, by wspólnie się nimi zająć.
Dziewczynka zgodziła się podążyć za Yinem.
- Idziemy.
- Będziemy w kontakcie - powiedział białowłosy kłaniając się lekko. Następnie pospiesznie wyszedł z lokalu. Najwyraźniej sprawy, które miał do załatwienia, były dla niego naglące. W pierwszej kolejności musiał zakupić jakiś przewodnik po piętrze, by znaleźć dzielnice w której mógłby wynająć dla siebie odpowiednio wygodny i obszerny domek lub przynajmniej apartament z ładnym widokiem.
- Uważajcie za siebie, żeby nie natrafić na kolejnych wariatów jak przed chwilą - przestrzegł na odchodnym barman, który powrócił do pracy za ladą.
- Ech, dużo się podziało. Cała moja energia poszła na barierę - westchnęła po drodze Lola, gdy razem z Yinem wchodziła po schodach parę pięter. - To wszystko było dziwne - stwierdziła po chwili.

- Do usłyszenia, Dan - rzucił na odchodne latarnik i ruszył za Lolą.

- Było to dziwne, masz rację. Zdaje się także, że Dan też trochę w tym maczał palce, ale zdaje mi się, że faktycznie tego nie zainicjował. Ktoś nas obserwował, to pewne. Będę dbał o twoje bezpieczeństwo - obiecał Yin, nie wiedząc czemu poczuł sympatię do tej dziwnej dziewczynki. Jednak nie potrafił pozbyć się ciepłego uczucia, kiedy na nią patrzył. - Chcesz się gdzieś konkretnie przejść czy po prostu posnujemy się chwilę po mieście?
- Ummm, przeszłabym się po mieście - zgodziła się na późniejszy spacer. Uśmiechnęła się radośnie, kiedy Yin zadeklarował, że zapewni jej bezpieczeństwo. Widać, że dziewczynka zdecydowanie potrzebowała działać w drużynie, patrząc na jej zdolności i mizernie zbudowane ciałko. - Ktoś nas obserwował z tego stolika, który przeskanowałeś?

- Tak. Nie sądzę, żeby było to coś, czym musimy się obecnie przejmować. A przynajmniej nie poważnie przejmować. Będę uważny - Yeon-in starał się być przez całe życie uważny i wykrywać zagrożenie, nim te mu… zagrozi - i jakby co, wykorzystam moje latarenki do działania. A co do tego kogoś, to była to istota z pewnością podobna do człowieka, jednak dobrze korzystająca z niewidzialności, więc niewiele się dowiedziałem ze skanu. Nie wyczułaś może przepływu shinsu z tamtej strony?
- Z której?

- Od strony tego stolika, który przeskanowałem. Bo to, że od Dana i tego dziwaka coś się podziało, to także zauważyłem.
- Ummm, tak, to coś uciekło bardzo szybko z pomieszczenia. Chyba nie spodobało mu się to, że go zauważyliśmy i zdemaskowaliśmy - uśmiechnęło się dziecko. - Najpewniej użyło shinso do ukrycia swojej obecności. Obstawiam niewidzialność, ale nie maskowanie shinso… hmmm… na tej podstawie trudno byłoby w stu procentach trafnie podać klasę, ale obstawię, że to był zwiadowca - oceniła Lola po krótkiej refleksji.

- Za mną nikt, jak się zdaje, nie wędruje. Nikt cię nie śledzi? Albo nie ma ku temu powodów? Nie zaszłaś komuś za skórę? - dopytywał, aż zorientował się, że mógł małą przestraszyć. Wtedy dodał: - Chociaż to raczej mało prawdopodobne, prawda?

Lola z lekkim przestrachem zerknęła za siebie, potem dyskretnie spojrzała na otoczenie.
- Umm, nikt nie powinien za nami iść, mm - pomruczała, po chwili ponowiła sprawdzenie przestrzeni shinso. - nikt za nami nie szedł, a przynajmniej nie po to, by iść za nami.
Na pytanie, czy komuś zaszła za skórę:
- E, ale po co miałabym zachodzić komuś za skórę? - posmutniała. - Jestem za słaba, żeby chcieć się komuś narazić albo z kimś się konfrontować. Nie szukam sobie tutaj wrogów. Już wystarczająco wielu chce się dostać na szczyt Wieży i już z wieloma muszę rywalizować - spuściła główkę.

Yin w milczeniu skinął głową. Miał zamiar obejść miasto wraz z Lolą, notując w pamięci różnorakie sklepy, istotne miejsca. Chciał też zaciągnąć języka w sprawie terminu testu i jego przebiegu.

Udało im się dowiedzieć, gdzie odbywa się ten test i tym razem miejsce tego egzaminu na kolejne piętro było nietypowe - choć w Wieży to wszystko mogło wydawać się nietypowe, a tak naprawdę było jedną z wielu norm możliwych nie tylko do zwyczajnego zaistnienia, ale też nawet zrozumienia. Niemniej z tym drugim bywało częściej gorzej w praktyce niż w teorii.
Na tym piętrze bowiem zanim się do egzaminu podeszło… trzeba było znaleźć egzaminatora. Co do tożsamości rankera było jasne; jako że rasa rankera nie występowała w świecie Yina, a może przynajmniej niezbyt powszechnie, a tak się składało, że Lola wiedziała, o co może chodzić, wytłumaczyła na szybko Yinowi, że ranker jest satyrem. Dolną część ciała stanowiła część kozła, górna człowieka, a ponadto stworzenie to posiadało rogi kozła. Wiedzieli już więc, jak wygląda. Dowiedzieli się też, jak się nazywa - Pan. Gorzej było, że część poprzedzająca egzamin polegała na swoistej zabawie w chowanego i pierwszym zadaniem trzeba było tego Pana znaleźć, a dopiero potem można było podejść do testu przygotowanego przez niego. I na tej pierwszej części - przedtestowej - sporo regularnych odpadało, nie posiadając na tyle determinacji, by go znaleźć. Jedyną wskazówką było to, że ranker lubił pszczoły i hodował je - nic ponadto. Nic więcej nie mogli się o nim dowiedzieć, jako sam Pan rzadko opuszczał swój las, o którego lokalizacji Yin i Lola też się dowiedzieli. Dwójka regularnych próbowała się czegoś więcej dowiedzieć, niemniej albo rozmówcy sami nie wiedzieli, co można byłoby podpowiedzieć jeszcze mężczyźnie i dziewczynce albo (jak się wydawało Yinowi i Loli), że nie wszyscy zamierzali im pomagać za darmo lub nie zamierzali im ułatwiać zadania. W wielu przypadkach jednak nikt z rozmówców nie podołał zadaniu na tyle, by stawić się przed Panem. Możliwe, że niektórzy z zapytanych mogli być regularnymi i mieli zamiar podjąć się kolejnej próby w swoim czasie, niemniej tutaj towarzysze mogli się zdać jedynie na swoje przypuszczenia. Wyglądało jednak na to, że tej swoistej rozgrzewki można było próbować, ile się chciało - w końcu nie była to ta właściwa część testu. Odnośnie testu - tu już niczego konkretnego się nie dowiedzieli, można było powiedzieć nawet, że niczego się nie dowiedzieli. Przeważnie ci, którzy zdali ten test, poszli wyżej i nie zamierzali się dzielić nią z innymi rywalami. Zresztą ci nie mieli po co wracać na dół, skoro pięli się w górę.

Lola po drodze kupiła sobie paczkę ciasteczek i podzieliła się nimi z Yinem. W międzyczasie rozkminiała, jakby można było znaleźć Pana. Uznała, że gdyby się dowiedzieli, jak często Pan wychodzi z lasu lub kiedy mógłby wyjść, mogliby go po prostu zaczepić. Ale było to raczej marzenie ściętej głowy… choć było dość ciekawe. Prędzej jednak trzeba było znaleźć, co mogło dotyczyć pszczół, skoro były tak istotne w tym zadaniu. Inną sprawą było też, czemu wszyscy jakimś trafem wiedzą o tym, choć rzadko tego całego Pana widują.
W obecnej chwili siedzieli na ławce w parku. Yin nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego w miasteczku, może poza tym, że było zadbane i posiadało to, co potrzebowali mieszkańcy. Regularni też mogli znaleźć ośrodki szkoleniowe, choć nie przypominały one akademii dla regularnych i były płatne. Można było się tam jednak doszkolić bądź nauczyć czegoś od rankerów prowadzących takie placówki. Nie były to jednak małe pieniądze, kwoty przeważnie były czterocyfrowe i nie w zakresie tych najniższych, i tyczyło się to konkretnego kursu. Poza tym można było znaleźć areny, biblioteki, warsztaty i inne placówki o wyspecjalizowanych przeznaczeniach. Do kilku z nich dostęp mieli wyłącznie rankerzy.
Lola była zmęczona ciągłym chodzeniem po mieście i dowiadywaniem się wszystkiego, jak leciało, więc prosiła Yina o możliwość odpoczynku lub o powrót do schroniska, żeby mogła się przespać.

Yin był zadowolony ze zdobytych informacji (i z ciastek). Wydawać się mogło, że sprawdzian przed przystąpieniem do testu jest idealnie dopasowany do latarnika specjalizującego się w zdobywaniu informacji.

- Lolu, możemy w sumie udać się do pokoju i odpocząć. Potem wybiorę się jeszcze na spacer w okolice lasu, by przyjrzeć się naszemu zadaniu. - “I sprawdzić, czego uda mi się na obrzeżach dowiedzieć z pomocą latarnii”, dodał w myślach. - Jutro rozejrzałbym się za pracą i przyjrzał ośrodkom szkoleniowym. Nie zaszkodzi zdobyć nieco doświadczenia przed przystąpieniem do testu.

- Emmm, mogłabym z tobą wybrać się do tego lasu i do tych ośrodków? - zapytała z lekkim wahaniem Lola.

- To jeżeli masz jeszcze siłę, to możemy wybrać się tam w pierwszej kolejności. Co ty na to?

- Możemy tam wybrać się później.

- W porządku - westchnął Yin. - Chodźmy.

Ruszyli w stronę Jastrzębiej Górki.
 
__________________
Prowadzę: ...
Jestem prowadzon: ...

Ardel jest offline