Rob posykując z bólu sprawdzał amunicję w Steyrze i pistolecie. Gdy był zdrowy, prawie nie zauważał takiego następstwa brawurowej jazdy, jakim są wstrząsy. Teraz nawet przy najmniejszym rana informowała go, że żyje pełnią życia.
Po sprawdzeniu broni wyjął lornetkę i skupił się na lustrowaniu okolicy. Pędzenie jak strzała ma swoje zalety, ale nie usprawiedliwia braku rozpoznania we wszystkich kierunkach.
Pogratulował sobie w myślach, że powściągnął swoje ego i jest częścią zespołu. Gdyby był sam, ten postrzał mógłby się stać odroczonym wyrokiem śmierci. Samotni bohaterowie sprawdzają się tylko w podlanych sporą dawką fantazji bajaniach przy ognisku. |