Frank Jackson - małomówny optymista.
Cisza. Stał oparty o jakieś drzewo i słyszał ciszę. A właściwie słyszał całkiem sporo bo ogarnięty burzą las wydawał całkiem wiele odgłosów. Ale nie słyszał tego czego sie obawiał i spodziewał. Odgłosu pogoni, wrzasku umierającej kobiety, walki, łamanych gałęzi, ryków bestii czy czegoś podobnego. Tak chyba powinno być. Chyba. Co tam się stało? Czy stwór był jakiś bezgłośny? Mógł dopaść i zabić Arisę bez żadnego głośniejszego dźwięku? A może jej nie dopadł? Choć nie wiedział jakim cudem. Stworzenie było całkiem blisko od nich obojga chyba nie mogło ich nie zauważyć. Czemu więc nie miałoby rozwalić Arisy?
W sumie nie wiedział czemu. Chyba powinien. Nie był nawet pewny czy to ten sam stwór co dopadł prawie jego samego jak poszedł za pierwszym razem po chrust na przedłużenie ogniska. I jeśli już stwór zrobił swoje to co dalej? I w sumie co zrobił? Zabił? Porwał? Ominął? A co teraz zrobi? Ucieknie? Odejdzie? Zaśnie? Pójdzie tropem Frank'a? Chuj wie... Może oddalił sie na tyle głęboko by stwór stracił nim zainteresowanie tak samo jak i pozostałymi gdy uciekli z obozu?
Złapał już oddech i odpoczął. Nie widział obecności stwora wokół. Nie widział też Arisy ani nikogo z kajakarzy. Właściwie poza samymi drzewami, burzą i nocą to dość niewiele widział i słyszał. Oderwał się w końcu od drzewa i ruszył przed siebie w stronę przeciwną do tej z której chyba nadbiegł. Właściwie może znów przekroczył granicę jakiegos kafla i stąd stwór stracił trop? Nie miał jak tego sprawdzić. Zostawało znów spróbować odnaleźć tamtego szamana z wizji i jego jaskinie.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |