Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2016, 23:02   #1
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Gra o Tron: Valyria [+18]

Stara Valyria. Przeraźliwe ruiny, przeklęte ziemie, zapomniane przez bogów starych i nowych. Zamieszkałe jedynie przez dotkniętych szarą łuszczycą kamiennych ludzi - niechcianych przez społeczeństwo, zmuszonych do życia na wygnaniu. To stąd pochodzą wspaniałe rody Celtigarów, Velaryonów i Targaryenów, z których ci ostatni przy pomocy smoków zjednoczyli siedem królestw Westeros i powzięli je we władanie. Stara Valyria jednak nie zawsze była stara.

Ponad pięć tysięcy lat temu składała się jedynie z małego narodu owczarzy, zamieszkujących Półwysep Valyriański. Jednakże odnalezione smocze jaja w pobliżu wulkanicznych terenów Czternastu Płomieni wszystko odmieniły. Gwałtownie rosnąca potęga militarna pozwoliła na znaczne rozszerzenie wpływów i utworzenie imperium. Magia oraz tutejsza wyjątkowo wytrzymała i ostra stal dodatkowo przesądziły o świetności i potędze Valyrii.

W czasach, kiedy Pierwsi Ludzie zmagali się z Andalami o Westeros, Imperium Valyrii toczyło inne wojny. Stare Imperium Ghiscari władało nieopodal położoną zatoką, budując w swych największych koloniach - Meereen, Astaporze, Yunkai - posągi harpiom. Wielkie piramidy rosły podlewane krwią niewolników, a niezmierzone bogactwa stanęły na wyciągnięcie rąk władców smoków. Konflikt okazał się nieunikniony.

Gra o Tron: Valyria

Gra o Wolność

[MEDIA]http://i.imgur.com/FMzR544.png[/MEDIA]

Ród Bariar należał do jednego z czterdziestu Wielkich Rodów Valyrii, jednak nie zdawał się ani szczególnie bogaty, ani wpływowy. Największym ciosem okazała się dla niego utrata lorda Malarra, który zginął wraz ze swoim smokiem w bitwie o Astapor, a tym samym owdowił małżonkę Baelę z zamożnych Aerralisów, obecnie cierpiącą na suchoty, a także osierocił córkę oraz dwóch synów: Vagara i Aemara.

Vaella Bariar płynęła łodzią po Szklanej Rzece ku Obsydianowej Twierdzy, której czarne, połyskujące wieże wznosiły się w oddali. Stała na pokładzie, spoglądając na swój nowy dom, w którym miała zamieszkać wraz z nowo poślubionym mężem, bękartem Targaryenów. Spojrzała na eskortę - jeden statek przed i dwa po obu bokach. Jeszcze jeden miał osłaniać ich z tyłu. Na każdym znajdował się tuzin żołnierzy, zaprzysiężonych Bariarom. Słońce wisiało wysoko na nieboskłonie i Vaella uznała, że rozsądnie będzie wrócić pod dach, gdzie promienie jej nie dosięgną. Otarła strużkę potu spływającą po skroni. Dzień zapowiadał się na niezwykle upalny.

Amirio Saetherys, gruby kupiec wysłany przez Aerona Targaryosa, siedział na stosie miękkich poduszek, konsumując tłustą potrawę przyniesioną przez służącą. Gdy ujrzał Vaellę, pozdrowił ją, wyciągając rękę i rzekł:
- Niech panienka usiądzie przy mnie, o ile nie brzydzi się obrzydliwego starca - rzekł swym piszczącym głosem. - Wstyd mi, że zapomniałem wziąć ze sobą liry, aby uprzyjemnić tych kilka chwil. A wiadomo na całym półwyspie, jak sprawnie potrafię posługiwać się instrumentem.

"Ten jeden ci pozostał". Vaella usiadła, przyjmując zaproszenie. Spojrzała przez wąskie okna na mijane budynki i łodzie.
- Pan mąż bardzo dba o panienkę - eunuch kontynuował. - Poprosił mnie, abym wynajął łodzie Taranyonów i bezpiecznie panienkę odeskortował. Podróż ulicami miasta byłaby taka niebezpieczna w dzisiejszych czasach - dodał z żałością.

Kobieta skinęła głową. Wojna co prawda nie dotknęła osobiście Valyrii, jednak jej skutki i tu były widoczne. Mnogość sprowadzonych z Astaporu niewolników skutecznie odebrała pracę tutejszym prostaczkom, którzy na ulicy domagali się chleba i powrotu do niegdyś opłacanych zawodów. Największą sensację wywołała zasadzka na lorda Vallaerona, namiestnika i protektora miasta, który spokojnie podróżował lektyką, gdy nagle tłum zaatakował go i jego straż kamieniami, pięściami oraz plugastwem. Głupiec myślał, że tłuszcza będzie bała się jego smoków… tak jakby nie wiedziała, że Vallaeron nigdy nie zaryzykowałby wybuchu pożaru w mieście. Inne rody oczekiwały od niego, że jakoś rozwiąże ten problem, jednakże nie wybaczyłyby zniszczenia Valyrii. Straż miejska również zdawała się bezsilna w tłumieniu agresji prostaczków. Być może miało to związek z faktem, że niewolnicy zaczęli powoli przejmować i jej funkcje…

- Na pewno panienka jest zachwycona. Zapewne wie o zaręczynach panienki Saehry?
- Tak, Saehra Aerralis jest moją kuzynką i drogą przyjaciółką.
- Mieć takich wspaniałych przyjaciół na dworze to tylko radość - Amirio poświęcał uwagę po równo cielęcinie pieczonej z papryką, jak i rozmowie. - Dziedzic lorda Veltalosa podobno sprowadził pół tuzina poetów z Myr, ażeby spisali poemat o pięknie młodej Saehry.

„Dziedzic lorda, przez którego mój ojciec zginął”, pomyślała Vaella. Już miała odpowiedzieć eunuchowi, gdy jej uwagę przykuła scena rozgrywająca się za oknem.

Na małej, odkrytej łódce znajdowały się dwie półnagie, spętane łańcuchami dziewczynki. Nie mogły mieć więcej, niż trzynaście lat. Skóra w kolorze ciemnego odcienia bursztynu i ciemne włosy sugerowały, że są niewolnicami ghiscari. Obok nich stało dwóch mężczyzn odzianych w kolczugi z utwardzanej skóry. Vaella dostrzegła na ich piersi kraby - herb rodu Celtigarów, jednych z najważniejszych członków Cechu Kowali i producentów valyriańskiej stali.

Nawet tutaj dobiegł krzyk jednej z młodych niewolnic, gdy została uderzona, przewracając się na burtę. Amirio dostrzegł minę Vaelli.
- Od kilku dni wracają nasze siły z Yunkai, przywożąc pamiątki. Taki los kobiet, które rodzą wrogów imperium.
- To dziewczynki, one jeszcze nikogo nie urodziły - odrzekła Vaella.
- Być może urodzą, zanim z nimi skończą. Powinniśmy chyba jednak porozmawiać o czymś innym, wojna to niewłaściwy temat dla dam… - rzekł Saetherys, kręcąc głową.
- Gdzie oni je wiozą?
Amirio westchnął.
- Mężczyźni zasługują na przyjemności po wygranych bitwach. Zapewne niewolnice zostaną oddane koszarom.

„Zakute w dyby i wystawione na chuć każdego, kto zechce”, dodała w myślach Vaella.

- Zastanawiające jest tylko, dlaczego Celtigarowie mieliby kupić kolejne niewolnice dla swoich zaprzysiężonych. Czyżby znaczyło to, że poprzednie się zużyły? - Amirio wzruszył ramionami. - Zapewne prędzej czy później to musiało nastąpić.

„Zużyły się”, Vaella smakowała w myślach określenie. Obserwowała, jak druga dziewczynka rozpłakała się, próbując potrząsać zemdlałą towarzyszką.

Pogrążyła się w rozmyślaniach. Gdyby tylko wydała taki rozkaz, obydwie dziewczynki mogłyby zostać uratowane. Wystarczyłoby, aby jedna z łodzi należących do jej eskorty podpłynęła do nich i odebrała je. Czekałoby na nie znacznie lepsze życie. Tyle że wtedy… naraziłaby się Celtigarom. Mogła próbować odkupić je za pieniądze, których niewiele miała, lub które nie należały do niej… jednak czy miało to sens?

Czy nie były one po prostu kolejnymi ofiarami wojny? Co mogło zmienić uratowanie dwóch dziewczynek, kiedy reszta niewolnic dzieliła podobny, jeśli nie gorszy los?

Vaella tonęła w rozmyślaniach.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 20-04-2016 o 17:47.
Ombrose jest offline