Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2016, 01:15   #92
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Korytarz obecnie był spokojny i cichy. Walter został sam na sam ze sobą. Można by powiedzieć że towarzyszył mu również topór, bo ten spił dość krwi, by niejako nabrać pozory życia. Przynajmniej niektórzy mogliby tak pomyśleć. Ludzie, przywiązujący więcej wagi do tego, jak ułoży się ptasia kupa i bebechy przy wiwisekcji niż fakt, że strzecha nad głową im się pali. Trzeba jednak było przyznać że gdyby każdy zakończony żywot zostawiał na stali cząstkę duszy, to toporzysko uzbierałoby całą, albo nawet i dwie. Rzeźnik przykucnął, wyciągnął osełkę i zaczął pieścić ostrze, by było jak najostrzejsze. Nie miał pojęcia z czym przyjdzie im się tutaj tłuc, ale wolał być przygotowany jak najlepiej.


Powtarzający się, niemal hipnotyczny ruch, pozwalał mu się skupić na czymś innym. Wspomnieniami zawędrował do Złamanej Piki, nie była to może spokojna karczma, bo prowadzona przez wiarusa, jeśli tak można było nazwać Hieronima, dla wiarusów, ale zawsze miał tam zarezerwowany ciepły kąt. Miejsce w kuchni też zawsze czekało. Nie żeby tamtejszy kucharz nie umiał pichcić, ale takiej kiełbasy, szynki, czy peklowanej wieprzowiny jak Walter, nie robił prawie nikt. Może któryś szlachcic miał lepszego rzeźnika na podorędziu, ale Rzeźnik potrafił za to zrobić wszystko nawet w warunkach oblężenia. Salami, konina, potrawka ze szczura, co tylko się dało. Niektórzy żołdacy nawet zasmakowali w takich niewykwintnych smakach. Upiec szczura na patyku potrafi byle kto, ale sprawić żeby nabrał jednocześnie głębi smaku, wyrazistości i nie trącił kanałem. Do tego już trzeba było kunsztu. Ten zaś Rzeźnik miał w palcach i głowie. Chociaż zwykle nie przeszkadzało mu, czy zrogowaciałe dłonie, obejmujące troskliwie trzonek topora, ucinają łeb świni, wołu czy człowieka.


Te nieco ponure myśli, cofnęły go z kolei do lekcji u Sztruma i Walterowych niechęci do kaplic i innych poświęconych miejsc. Ustalili z uczonym że gdzieś w jego rodzinie, ktoś musiał się skusić na upojną noc z czartem. Innego wyjaśnienia nie było. Stary Sztrum zdaje się nawet użył jego krwi do jakiegoś zaklęcia, które wymagało właśnie czarciej krwi, by sprawdzić czy się nie mylą i się powiodło. No cóż, jedni mieli syfilis, inni byli pijakami, kolejni nie mieli niczego pod czaszką, za to Walter... po prostu nie mógł się zbliżać do poświęconej ziemi. Reagował na nią niczym wampir na czosnek. Jego ręce sięgnęły po kolejne mordercze narzędzie jakie miał ze sobą, tym razem rzeźnicki topór. Trzeba było przyznać, że przynajmniej miał czym zabić czas czekając na resztę. Każde jedno ostrze pieścił osełką, aż był z niego w pełni zadowolony. Wykonał każdym z nich kilka zamachów, by przypomnieć sobie jak leży w dłoni i rozgrzać nieco mięśnie. Musiał zacząć czymś myśli, więc zaczął obmyślać skład nowej kiełbasy. Co prawda musiałby ją porządnie przetestować przed podaniem szerszemu gronu, ale chodziła za nim mieszanka wieprzka i osła lub indyka. Wiadomo że najlepiej smakowały zwykle wieprzowe, ale z drugiej strony, czasem potrzebna była nowość a i nie zawsze miało się tyle wieprzka ile się chciało. W głowie przeliczał składniki i proporcje, gdy z kolei jego ręce i reszta ciała, przechodziła powoli i precyzyjnie przez formy i cięcia.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline