Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2016, 13:23   #155
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Ange miała mieszane uczucia. Z jednej strony Bear był póki co jedyną osobą, od której mogła otrzymać pomoc, a z drugiej strony, jak zresztą każdy człowiek, mógł być dla niej zagrożeniem. Kto wie, jak zareaguje w chwili zagrożenia i braku alternatywy? Rzuci się w obronie poświęcając własne życie, czy może pchnie ją w ramiona śmierci, ratując ów własne życia? Teoretycznie, kobiecie powinno być już obojętne czy umrze teraz czy później, ale jakaś namiastka nadziei wciąż się w niej tliła. Chciałaby móc wrócić do domu, do swojego codziennego życia i nudnej pracy.
Nabrała mnóstwo powietrza w płuca, rozciągając klatkę piersiową, po czym głośno i pomału je wypuściła. Schowała znaleziony amulet pająka do kieszeni i przymknęła oczy. Ogień spokojnie trawił zebrane przez Bobbyego drewno, a ciepło tego ogniska niespiesznie ogrzewało ich ciała i pozbywało się wilgoci z ubrań.
Cieszyła się, że nie poszli w stronę śpiewów i bębnów, bowiem straciła już wiarę w to, że cokolwiek w tym lesie próbuje im pomóc, rzucić jakąś podpowiedź. Wszystko co ich otaczało zdawało się szeptać jedynie, jak bardzo chce ich zeżreć nie było w tym żadnych słów wsparcia czy też chęci pomocy.

Jak zwykle jednak, spokój nie był im pisany i prawdopodobnie nie będzie, póki nie wezmą się w garść i nie spróbują opuścić przeklętego miejsca. Niestety, na to się nie zapowiadało w najbliższym czasie. Agonalny krzyk jej brata zmroził krew w żyłach i postawił szatynkę na równe nogi. Wstała gwałtownie wyrywając się z uścisku jak pochwycona, dzika sarna. Ange zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła, a na jej twarzy malowało się przerażenie, które ujawniło się w postaci bladej twarzy oraz szeroko otwartych oczu.

- To jakieś błędne koło, jakbyśmy przechodzili z piętra piekieł na wyższy lub niższy poziom i jeśli nie przeżyjemy tych schodów powtarzających się dramatów, to nigdy stąd nie wyjdziemy - chwyciła plecak zarzucając go na grzbiet i spróbowała zrobić nową pochodnię. Nie była ona tak profesjonalna jak ta Mikołaja, ale starała się. Może wystarczy na kilka minut, ale jeśli mają stąd wiać, to dobre i to.

- Może pójdźmy w dół, wzdłuż rzeki. Ja nie chcę iść wgłąb tego lasu, tam na pewno jest nasz obóz i powtarza się własnie sytuacja w której zginął mój brat. Ani nie chcę na to patrzeć, ani i nie chcę tam umrzeć. Zauważ, że każdy zgon nastąpił właśnie w obozie, chyba tylko ten okularnik wykrwawił się wcześniej - drżący głos nie dodawał mu otuchy, ani nie upewniał, że Ange odzyskała rezon. Wciąż trzęsła się, a ręka trzymająca beznadziejnie wykonaną pochodnię drżała jak u starszej pani. Kobieta chciała wykorzystać swoje zdolności odnajdywania się w każdym terenie i orientacji kierunków, pragnęła być jak najdalej od pierwotnego obozowiska oraz wszystkich wtórnych, które pojawiały się w niewyjaśniony sposób zawsze blisko podróżujących.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline