Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2016, 23:19   #127
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Prowizoryczny opatrunek tylko odrobinę powstrzymywał upływ krwi. Ramię pulsowało charakterystycznym obrzydliwym zimnem, którego nie należało ignorować. Niestety Portner ostatnio zignorował zbyt wiele alarmowych sytuacji. I zaczęło mu to wchodzić w krew. Ostrożnie posadził Monikę na zimnej skale w załamaniu wejścia do legowiska Love’a. Miała tu i osłonę i co tu dużo mówić, zajebisty widok na całe zajście. Przypadkiem wybrał jej honorową lożę. W sam raz odpowiednią do poziomu zaczynającego się widowiska. Złapała go za rękaw i szarpnęła. Otworzyła spierzchnięte od choroby i upału usta, po czym coś powiedziała bierna na stróżkę wolno sączącej się po podbródku krwi. Usłyszał jednak wyłącznie zlepek chrapliwych głosek połączonych kaszlem skwitowanych czymś co wyraźnie było rozczarowanym swoim wysłowieniem “kurwa mać”.
- To już tu Mika… - powiedział w odpowiedzi wysilając się na uśmiech, który ku jego zaskoczeniu przyszedł mu bez większego trudu.
W środku rozbrzmiał ogien maszynowy. Ostatnie starcie. Najemnicy Setha przeciwko zabawkom małej Hope. Kaprawe i jakże reprezentatywne oblicze pozostałej przy życiu ludzkości przeciw zdumiewająco charyzmatycznej i ludzkiej twarzy Molocha. Taki postapokaliptyczny psikus grzybowej wróżki… - Widzisz? Jak w kinie w dawnych czasach. I nawet film jakich Holywood nie widziało… nie wlókł bym cię tu przecież na darmo. - Aiden pocałował rozgrzane czoło chemiczki. - Idę odebrać nasz pop corn.

***

Brakowało Fali. Brakowało Faith… Trudno. Lepiej nie będzie. Wziął kilka głębszych oddechów i wszedł do elektronicznego legowiska. Zawodowy zmysł, który związał jego los z losem Setha, odpalił się teraz automatycznie. Kryjówki najemników, ruchy ostrzeliwujących ich automatów… cholera. Szkoda, że dostał w prawą rękę. Mogłoby być naprawdę bezbłędnie… Trudno.
Zagłębił się w labirynt skał i zeskładowanego żelastwa na pierwszy ogień biorąc najbardziej skrytego Boba, który właśnie spokojnie wypatrywał mechów. Potem Rodriguez. I w końcu Seth.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline