Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2016, 00:55   #156
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Testowanie jest o tyle niewdzięczną robotą, że bez spisanych scenariuszy i dużego doświadczenia w danej dziedzinie, jest dość żmudne. Cały czas wpada się na nowe elementy, o których wcześniej się nie pomyślało. Jakie Arisa miała doświadczenie w dziedzinie "umrzesz jeśli nie uciekniesz"?. Godzinne. Kiedy Arisa mogła pomyśleć o elemencie natury ludzkiego zachowania w zagrożeniu? Zachowania, które było zdolne posunąć się do wszystkiego, by ratować własne życie? Że odpowiedzią osoby, której wyciągnęło się pomocną dłoń, będzie zabójstwo pierwszego stopnia? Po fakcie. Kiedy mogła się nad tym zastanowić? W ogóle nie mogła. Bała się o tym myśleć. Bała się myśleć o czymkolwiek. Zastygła w obawie, że zrobienie czegokolwiek wystarczy, by sprowadzić na siebie ostateczność.

Nieskończoność porcji czasu później nic z tego się nie stało. Zagrożenie? Było - nie ma. Za to wszystkie wstrzymane emocje i myśli spłynęły na "hura". Jak po lagu, gdy przeciągły brak reakcji jest nagle nadrabiany a wszystkie zaległe zdarzenia odtwarzane są w skrawku sekundy. Powalona na ziemię dziewczyna jęknęła ruszając się i nabierając tchu. Czuła tylko nacisk łomoczącego serducha i mrowiące rozcięcia broczące krwią. Zdrewniałe ręce uniosły ją do pozycji siedzącej. Mogła się rozejrzeć, by uświadomić sobie, że pozostała tylko wraz ze swoim snopem czołowej latarki. To był moment, w którym dopiero mogła przewinąć wydarzenia i emocjonalnie się do nich ustosunkować. Rozsypana na kawałki potrzebowała czasu, by się uspokoić. Zatkane krwawienie rękawem po jakimś czasie zostało zastąpione gazikiem z odzyskanej apteczki, pozostawionej przez Franka. Gość ją zaatakował od razu, gdy nadarzyła się korzystna sytuacja. Nie mogła dojść do jego pobudek. Odezwał się w sposób dość... Oszalale zwięzły, nie noszący za sobą za wiele informacji.

- Nie jestem... Zdradziecką suką... - odpowiadała szeptem sama sobie kuląc się pod drzewem.

Nie było to jej największym zmartwieniem. To, co nie dawało jej spokoju najbardziej to fakt, że żyła. Nie mogła w jakikolwiek sposób wytłumaczyć sobie, czemu nie została zabita przez potwora. Widział, gdzie uciekła. Gonił ją. Znalazł. Bezbronną, obaloną, wystawioną na tacy. Postał... I olał. Zlitował się? Absolutnie. Nie było takiej możliwości, że monstrum potrafiące zetrzeć Bruca na krwawą mgłę w mrugnięciu oka, nagle stwierdziło, że odpuści. Uznał, że nie żyje? Wyczuł by. Wytężone myśli doszły do nieco innych wniosków: nie było to monstrum z obozu. Ani cienisty duch. Było to coś, co nie chciało się zbliżyć i przez to nie miało możliwości sprawdzenia, czy nieruchoma dziewczyna dychała, czy była martwa. Kolejne wrogo nastawione coś. Zwierzę? Człowiek? To pierwsze nie byłoby na tyle inteligentne, by ograniczyć się do samego wzroku. Drugie natomiast... Je*ani Indianie pasowali do sytuacji. Kolejny wróg sprawiał nie miłe wrażenie niekończącej się armii istot chcących śmierci.

Dopiero gdy serducho uspokoiło się a rozbity nos przestał krwawić, Arisa zebrała się na nogi. Zaskakujące było to, że w gruncie rzeczy wcześniejszy plan mógł być uproszczony o linię prostą, powrotną do ogniska z całą masą łapaczy snów. W relatywnym spokoju zgasiła też światło, by nie ściągać na siebie uwagi. Było potrzebne jedynie w ponownym przymusie rozwinięcia zawrotnych prędkości ucieczki.
 
Proxy jest offline