Oczy krasnoluda rozświetlił blask płonących stosów... Stosów na których żywota dokonał nie jeden heretyk, nie jeden pomiot chaosu... Sękata dłoń krasnoluda wyciągnęła z tubusa jeden ze zwojów. - Ten oto papier sygnowany pieczęcią namiestnika skarbowego uwierzytelnia kilka podatków. Prócz pogłównego, podymnego, myta, dziesięciny oraz drogowego odczytać tu można KLIMATYCZNE. - Tu krasnolud przerywa wypowiedź dla lepszego efektu. - Podatek nakłada się na podróżnych ze stron obcych, którzy to przebywając na ziemi nieswojej czerpią z jej dobrodziejstw... - dokańcza po chwili monotonnym basem...
Następnie wyciąga w stronę ogniska dłoń z pierścieniem najemnego poborcy podatków. - Skoro od płacenia złotem chcecie się wymigać, dobrze. Zapłacicie w naturze. - Tu uśmiecha się jak na inkwizytora przystało. - W świetle przyznanego mi prawa mogę zamienić odpłatność na czynny udział w świętej misji... - Tu jego powieki rozwierają się szeroko, a w kącikach spoglądających ku gwieździstemu niebu oczu, pojawiają się maleńkie łzy wzruszenia. - Misji - baryton krasnoluda przepełnia nuta drążcego uniesienia - która ma oczyścić oblicze tej krainy, tego świata ze splugawienia CHAOSEM...!! - Po krókiej chwili patos odpływa z jego twarzy, ustępując miejsca chytremu spojrzeniu urzędnika skarbowego. - Nazywam się Jego Ekscelencja Mundri von Piknovich der Grossbeard. Kogo mam wpisać na listę ochotników?! |